[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oni chcieli się tu zatrzymać, żeby natychmiast pójść do Al-Kaby.Nie mogą się jużdoczekać.Nie chcą najpierw jechać do hotelu i wracać tu pózniej; chcą iść od razu.Te ruchome schody prowadzą bezpośrednio do Al-Masdżid al-Haram (Zwiętego Meczetu), któryznajduje się dokładnie nad nami.Przejeżdżamy właśnie pod Domem Boga! - Przerwała nagle,uśmiechając się do mnie.- Jesteśmy pod spodem hadżdżu!Patrzyłam, jak mężczyzni opuszczają nasz autobus i znikają wciągnięci w wir praktykreligijnych.Wkrótce straciłam ich z oczu.Ruszyliśmy do hotelu, gdzie mieliśmy spędzić noc.Zatraciwszy poczucie czasu i przestrzeni, nie zdawałam sobie sprawy, że znajduję się jużw epicentrum islamu.Przyglądałam się, jak ruchome schody pochłaniały coraz więceji więcej pielgrzymów, zupełnie jak jakiś organizm o nienasyconym apetycie; masa ludzi,którzy, jak się wydawało, nagle znikali, wprawiała mnie w osłupienie.Wszystko znajdowałosię w ruchu.Staliśmy na skraju wiru.Kilka godzin pózniej zatrzymaliśmy się przed budynkiem w centrum Mekki.Szybkoopuściliśmy pojazd, żeby się czegoś napić i mieć chwilę wytchnienia.Mężczyzni i kobietyweszli do oddzielnych pomieszczeń.To nie był hotel, jakiego się spodziewałam, lecznajwyrazniej sala weselna otwarta dla pielgrzymów w okresie hadżdżu.Na podłodze leżałyzwoje pościeli i małe walcowate poduszki.Kobiety szybko zajęły miejsca.Najbardziej chciałam teraz pobyć sama - te pielgrzymkowe tłumy zdążyły mnie jużzmęczyć - ale nie było takiej możliwości.Nie mogłam liczyć na prywatność.Postawiłamwalizkę, usiadłam i oparłam się o nią.Część samic alfa, pielgrzymujących Beduinek, zebrałasię na podium i opierała o samotny weselny tron, na którym nie było teraz panny młodej anipana młodego.Pozostałe zajęły miejsca na podłodze.Randa zamachała do mnie, żebymprzysunęła się bliżej.Podawano jedzenie.Hidżazyjskie kobiety (ich ciemna skórawskazywała na sudańskie pochodzenie) przemieszczały się między nami, wręczając tacez jedzeniem i zimnymi napojami.Nie widziałam ich w naszym autobusie, musiały być więcz Mekki i zostały przydzielone do obsługi kobiet w naszej grupie.Jedna z pomocnicprzysunęła w moją stronę tacę ze stali nierdzewnej.Podziękowałam jej po arabsku:- Szukran.- Nie ma za co - odpowiedziała, uśmiechając się promiennie, dumna ze swojego angielskiego.To była Raszida, która nadzorowała pracę pozostałych pomocnic.Poznała, żenie jestem Saudyjką.Może słyszała, jak rozmawiałyśmy wcześniej z Randą po angielsku.Raszida miała błyszczące brązowe oczy, wyraznie rozszerzone z radości, a jej szal otulałwydatny podwójny podbródek.Od razu ją polubiłam.Chociaż była duża, poruszała sięszybko i niestrudzenie, schylając się, by postawić jedzenie na podłodze, gdzie siedziałyśmy(w sali nie było mebli), i ponownie podnosząc, by obsłużyć kolejne osoby.Pózniej wróciłaz przenośną lodówką pełną napojów - sama ją przytaszczyła.Spojrzałam na swoją coca-colę.Autentyk dotarł nawet do Mekki.Byłam zmęczona i nie miałam apetytu.Sięgnęłam po malutką porcję ryżu, nie mogącsię zmusić do zjedzenia mięsa.Do zakończenia hadżdżu miałam stracić 10 procent wagi ciała.Randa zdążyła już skończyć posiłek.Przyszła do mnie z zaproszeniem.- Qanta, razem z moim mężem Szarifem wybieramy się, żeby zrobić tawafy wokółAl-Kaby.Może chciałabyś nam towarzyszyć? Jeśli się pospieszymy, dotrzemy tam namodlitwę al-isza.Postanowiłam spędzić ten wieczór z Randą, zerwałam się więc na równe nogi.Wybierałyśmy się do Al-Kaby![40]Robert R.Bianchi, Guests of God: Pilgrimage and Politics in the Islamic World, OxfordUniversity Press, New York 2004.[41]Tamże. Rozdział 12Ku światłuRanda i Szarif pospiesznie przemierzali ulice Mekki, prowadząc mnie do Al-Kaby.Podążałam tuż za nimi.Przemykaliśmy wśród tłumu, który kłębił się w wąskich uliczkach.Staraliśmy się patrzeć przed siebie, idąc w głębokim cieniu rzucanym przez wykuszebudynków wznoszące się nad naszymi głowami.Budynki nie były do siebie podobne; każdystanowił bezładną masę dobudówek niebezpiecznie do siebie nachylonych, które niemalprzesłaniały niebo.Niektóre wciąż były w trakcie budowy, choć mieszkali już w nich ludzie -senny koszmar urbanisty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl