X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie będziemy musieli tego wyjaśniać w sposób szczegółowy.Względy medyczne albo humanitarne wystarczą Ministerstwu Sprawiedliwości na podjęcietajnej decyzji.Hoffmann przez kilka sekund stał w miejscu.Był zadowolony.Patrzył jej z bliska woczy.Wyjaśniła mu to, co chciał usłyszeć, i zrobiła to na tyle wyraznie, że będzie mógł toodsłuchać.* * *Szli obok siebie podziemnym tunelem łączącym Kancelarię Rządu z parlamentem.Tunel kończył się przy windzie, koło wyjścia na Stare Miasto i plac Mynttorget 2.Musieli sięspieszyć, czasu zostało im niewiele.Wyglądało jednak na to, że obaj starali się najpierwzrozumieć, do czego to wszystko zmierza.  Właśnie zostałeś przestępcą.Wilson się zatrzymał. Od tej pory będziesz niebezpieczny dla obu stron.Dla firmy Securitus International,która każe cię zlikwidować, kiedy wyjdzie na jaw, że jesteś wtyką, ale i dla tych, którychdzisiaj spotkałeś w tamtym pokoju.Posiadasz wiedzę, do której żadna z tamtych osób się nieprzyzna.Poświęcą cię w chwili, gdy uznają cię za zagrożenie, spalą cię jako informatora,podobnie jak wcześniej władze wsypały innych informatorów, gdy chodziło o ochronęwłasnego stanowiska.Dla firmy Securitus International jesteś najważniejszym człowiekiem.Dla nas też.Jeśli jednak coś się stanie, zostaniesz sam.Hoffmann poczuł, jak ogarnia go strach.Za chwilę się go pozbędzie, jak zawsze, aleteraz potrzebuje trochę czasu.Chce postać przez chwilę w ciemnościach pod ulicamiSztokholmu.Jeśli to zrobi, nie będą musieli jeszcze wejść do windy ani do samochoduzaparkowanego na dziedzińcu.No i nie będzie musiał się znowu bać. Piet? Tak? Musisz zawsze mieć sytuację pod kontrolą.Jeśli coś pójdzie nie tak.władzezostawią cię na pastwę losu.* * *Ruszył przed siebie.Zostało mu dokładnie trzydzieści osiem godzin. CZZ DRUGA Czarny mikrobus zatrzymał się w betonowym narożniku podziemnego garażu.Trzecipoziom, sektor A. Trzydzieści osiem godzin. Na razie. Nie zapominaj, że jesteś wyjęty spod prawa.Hoffmann położył rękę na ramieniu Wilsona i wyszedł z samochodu.Zaciągnął siępowietrzem pachnącym spalinami.Ruszył wąskimi schodami prowadzącymi doRegeringsgatan.Tulipany.Kościół.SwissMiniGun.Dziesięć kilogramów.Biblioteka.Sekundnik.Listy.Nadajnik.Nitrogliceryna.Skrytka bankowa.CD.Poezje.Grób.Trzydzieści siedem godzin i czterdzieści pięć minut.Szedł asfaltem i mijał ludzi, którzy patrzyli na niego obojętnie.Obcy, bez uśmiechu natwarzy.Tęsknił za domem przy cichej ulicy kilka kilometrów na południe od miasta, dojedynego miejsca, gdzie nie czuł się ścigany, gdzie nikt od niego nie wymagał, żeby przeżył.Właściwie powinien znowu do niej zadzwonić.Tulipany, nitrogliceryna i sekundnik.Wiedział, że jest do tego zdolny i że zdąży.Ale co z Zofią? Nadal zastanawiał się, jakrozwiązać ten problem.Gdyby chodziło o niebezpieczeństwo i ryzyko, wystarczy miećsytuację pod kontrolą.Zofii nigdy nie miał pod kontrolą, brakowało mu umiejętnościkierowania jej reakcjami i uczuciami.Bez względu na to, jak się starał, nie zdołał zbliżyć siędo niej na swój własny sposób.Tak bardzo ją kocha.Szedł przez centrum i zachowywał się jak wszyscy inni przechodnie.Pokonywał drogęszybkim krokiem i nie uśmiechał się.Mijał kolejne ulice  M�ster Samuelsgatan, Klara NorraKyrkogata, Olof Palmes Gata do skrzyżowania z Vasagatan.Kierował się do kwiaciarni onazwie Rose Garden, której okna wychodziły na plac Norra Bantorget.Przed nim stało dwóchklientów.Hoffmann odprężył się trochę, zapuścił się między czerwone, żółte i niebieskie kwiaty.Wszystkie miały swoje nazwy zapisane na czworokątnych tabliczkach.Czytał je i odrazu zapominał, jak się nazywają. Tulipany?Młoda kobieta też miała imię wypisane na czworokątnym identyfikatorze.Kilka razyje czytał, ale zapomniał. Może tym razem powinienem kupić jakieś inne? Tulipany zawsze pasują.Z pąkami? Z chłodni? Jak zwykle.Była to jedna z nielicznych kwiaciarni w Sztokholmie, gdzie w maju można było kupićtulipany.Może tylko dlatego, że od pewnego czasu zjawiał się tam klient w wieku okołotrzydziestu pięciu lat, który regularnie kupował duże bukiety, pod warunkiem, żeprzechowywano je w temperaturze nie wyższej niż pięć stopni powyżej zera i że ich pąkijeszcze nie rozkwitły. Trzy bukiety? Jeden z czerwonych, dwa z żółtych kwiatów? Tak. Po dwadzieścia pięć sztuk w każdym? I białe bileciki? Tak, poproszę.Cienki, szeleszczący papier do każdego bukietu.Do tego dwa bileciki o treści:  Wpodziękowaniu za dobrą współpracę.Zrzeszenie Przedsiębiorców w Asps�s przyczepione dożółtych bukietów i jeden bilecik o treści:  Kocham Cię przyczepiony do czerwonegobukietu.Zapłacił i przeszedł dwieście metrów Vasagatan aż do wejścia do firmy HoffmannSecurity AB na drugim piętrze.Otworzył drzwi, odłączył alarm i poszedł do kuchni, gdziepoprzedniego dnia czternastu kurierów zwróciło do zlewu opakowania zawierające od tysiącapięciuset do dwóch tysięcy gramów proszku.W jednej z szafek kuchennych powinien znajdować się wazon, znalazł go na samejgórze, na pochłaniaczu.Napełnił kryształowe naczynie wodą i włożył do niego bukietczerwonych tulipanów.Zostały mu jeszcze dwa, łącznie pięćdziesiąt jasnozielonych łodyg zżółtymi, zamkniętymi pąkami.Leżą w jednym długim rzędzie na zlewozmywaku.Piec miał temperaturę około pięćdziesięciu stopni.Tak przynajmniej przypuszczał.Trudno było to ocenić, ponieważ na tym starym urządzeniu strzałka zachodziła z jednej kreskipodziałki na drugą.Zmniejszył temperaturę w lodówce z sześciu do dwóch stopni powyżej zera.Nawszelki wypadek na najwyższej półce umieścił termometr, bo skala wbudowana w ściankę lodówki była już słabo czytelna.Wziął reklamówkę z IKEA i poszedł schodami na strych.Podszedł do aluminiowejrury i oderwał metalową szynę w taki sam sposób jak podczas wizyty Henryka.Wyjął zeschowka jedenaście puszek i włożył do reklamówki.Zamknął schowek i z czteremakilogramami rozcieńczonej amfy zszedł na dół. Potrzebuję trzech dni, żeby wyeliminować konkurencję.Sprawdził piec.Był ciepły, temperatura pięćdziesiąt stopni.Otworzył lodówkę isprawdził na termometrze, że temperatura wynosi cztery stopnie, tak jak w kwiaciarni.Musiją obniżyć o kolejne dwa stopnie. Chcę wiedzieć, jak zamierzasz to zrobić.Wyjął pierwszą puszkę z reklamówki.Tysiąc gramów amfy.Więcej, niż potrzeba napięćdziesiąt tulipanów. W tulipanach i zbiorkach poezji.Wczoraj dokładnie wyczyścił obie komory zlewozmywaka, a mimo to znalazł jeszczejakieś wczorajsze resztki.Utkwiły na brzegu otworu metalowego odpływu.Przypomniałsobie strzelaninę i kurierów, którzy zwracali opakowania z amfą w stresie w jedynymmiejscu, z którym nikt ich nie będzie wiązał.Odkręcił kran, puścił ciepłą wodę i zacząłwydłubywać resztki wymiocin posklejanych z mlekiem i brązową masą.Rękawice chroniące przed poparzeniem leżały w szufladzie ze sztućcami.Na każdej znich umieścił po jednym tulipanie i wsunął je do ciepłego pieca.Ułożył je tak, że pąkiznajdowały się blisko szyby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl