[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rzecz w tym, żejedziemy tam we dwoje. No i co? Rebecka jest trochę zazdrosna. O mnie? O wszystkich. Haver próbował załagodzić sytuację, widząc konsternację na twarzyAnn. Chcesz powiedzieć& Chcę powiedzieć, że ty i ja się lubimy i spędzamy dużo czasu razem.Jesteś ładna iRebecka o tym wie i& Dzięki, Ola, ale my przecież nigdy& Nie, ale ona o tym nie wie. Często narzeka? Nie narzeka, ale robi drobne aluzje.  Porozmawiaj z nią najpierw  zaproponowała i Haver poszedł do swojego pokoju.Ann miała mętlik w głowie po wyznaniach kolegi o jego życiu rodzinnym i wpływie,jaki ma na to ona sama.Nigdy nie pomyślała o Oli jako kochanku, nawet z nim nie flirtowała.Był miły, przystojny, ale nic więcej.Uśmiechnęła się do siebie. Jesteś ładna , powiedział i był to największy komplement,jaki mogła usłyszeć w wydziale.Wprawdzie Ottosson nie szczędził jej miłych słów, mówił, jakajest świeża i podobna do lilii, no ale to był Ottosson.Postanowiła, że zadzwoni do Edvarda.Teraz miała dobrą wymówkę.Mogła się zasłonićHiszpanią, gdyby chciał się spotkać.Było zajęte.Spisała naprędce notatki z wizyty u Holgera Johanssona.Tak jakby wiadomość oMaladze zmuszała ją do pośpiechu.Poczuła nagle inspirację i wypełniającą ją chęć działania.Rozpoznawała symptomy i trzeba było kuć żelazo, póki gorące.Znalazła numer do właściciela koparki, którą pożyczył Mortensen.Odebrał od razu.Hałasw tle utrudniał zrozumienie tego, co mówi, więc po chwili wyłączył urządzenie. Muszę iść do samochodu i sprawdzić w terminarzu.Te dni są tak cholernie do siebiepodobne.A do czego to pani potrzebne? Rutynowe czynności  wyjaśniła Ann. No tak, jasne  powiedział właściciel koparki. To był dziwny typ.Jego matka też.Przez cały czas nadawała, jakie to niebezpieczne i nie chciała, żeby robił to sam.Powiedziałemjej w końcu, żeby się zamknęła.Musiałem jechać do innej roboty i nie miałem czasu, żeby tamstać i ględzić.Pana Mortensena zatkało, kiedy się wtrąciłem. Co powiedziała matka? Poszła sobie bez słowa. Dziękuję za pomoc  rzekła Ann przyjaznym tonem. Jeszcze jedno: kiedy odebrał panmaszynę? O wpół do siódmej następnego ranka.Nie był takim kozakiem w kopaniu, no aleprzecież nie miał wprawy. Dziękuję  powtórzyła i położyła słuchawkę. 23Ann Lindell wyglądała przez okno samolotu.Nie ma lasu  to pierwsze przyszło jej namyśl.Ziemia uprawna została podzielona na małe pola, wszystkie w różowoczerwonymodcieniu.Niektóre były nakrapiane w małe zielone punkciki w równych rzędach.Annprzypuszczała, że to krzewy, może małe drzewka.Wszystkie kraje są ładne z lotu ptaka, pomyślała, kiedy samolot przelatywał nisko naddomami i budynkami gospodarczymi.Nie latała często i czuła napięcie w całym ciele, kiedysiadała w fotelu lotniczym.Obok niej siedział Haver, a z drugiej strony Bosse Wanning zgospodarczego i mówiący po hiszpańsku ekspert od komputerów, którego wydział szczęśliwieznalazł w ostatniej chwili.Odebrali bagaże i ruszyli do wyjścia.Po przejściu prawie niezauważalnej kontrolinatknęli się od razu na młodego człowieka, który trzymał tablicę z jej imieniem. Witamy w Maladze  powiedział po angielsku.Był ubrany po cywilnemu i samochód, do którego wsiedli, też był cywilny. Teraz mamy spotkanie z szefem gabinetu kryminalnego  rzekł szofer. Brzmi elegancko  stwierdził Haver.Malaga powitała ich umiarkowanym ciepłem, około dwudziestu pięciu stopni.Ruchsamochodowy w stronę miasta był intensywny.Wszyscy siedzieli w milczeniu, patrząc namrowie ludzi.Dla Ann była to druga podróż do Hiszpanii.Wiele lat temu spędziła tydzień na Majorce zRolfem, mężczyzną, z którym była przed Edvardem.Wiedziała, że ten pobyt będzie inny.Nigdy nie była za granicą w sprawach służbowych i ciekawiło ją, jak się ułożywspółpraca z hiszpańskimi kolegami.Uprzedzono ją o biurokracji, a Berglund napomknął coś oczarnych koszulach[10].Zapytała, co ma na myśli, ale wykręcił się od odpowiedzi i wymamrotałcoś o starych przesądach.Główna kwatera policji kryminalnej znajdowała się przy Plaza Aza�a, przypominającymbardziej rozjazd drogowy niż plac.Czekali na nich.Szef wydziału kryminalnego i szef public relations stali w foyer.Annrozejrzała się dokoła.Przewiewne pomieszczenie z recepcją, przy której tłoczyli się ludzie.Hałasbył wręcz ogłuszający.Miała wrażenie, że interesanci wchodzą i wychodzą bez żadnej kontroli.Porównała to z komisariatem w Uppsali, gdzie ludzie napotykali dość ponure otoczenie izamknięte na klucz drzwi.Antonio Fernandez Moya miał około czterdziestu pięciu lat, był niski i zaczynał tyć.Miałuderzająco jasną karnację i błyszczące, brązowe oczy.Zdawało się jej, że w ułamku sekundyotaksował jej ciało wzrokiem, nim przyjął wyciągniętą rękę i mocno uścisnął. Miło was tu gościć  powiedział i wydawało się, że naprawdę tak myślał.Jego kolega był starszy i znacznie bardziej sztywny.Wymamrotał swoje nazwisko icofnął się o parę kroków.Ann nie wiedziała, jaką funkcję pełnił, lecz domyślała się, że byłmiejscowym odpowiednikiem Liselotte Rask, odpowiedzialnej za informację w uppsalskiejpolicji.Zaprowadzono ich na piętro.Antonio Moya nieprzerwanie mówił.Szarmancko wziął Annpod rękę.Usiedli w mniejszej sali konferencyjnej. Kawy?  zapytał Moya.Cała czwórka gości powiedziała  tak.Dołączył do nich trzeci policjant, również w cywilu, i przedstawił się jako Max Arrabal.Sala była zimna i przywodziła na myśl powiększony pokój przesłuchań.Nieprzypominała w niczym sali konferencyjnej szwedzkiej policji, z dziwną mieszaninąfunkcjonalnego wyposażenia i wypracowanej przytulności.Tu najważniejsze były stoły i krzesła.Król nadzorował wszystko z portretu na ścianie.Po wstępnych grzecznościach, podczas których nieumundurowany policjant przyniósłkawę, Moya zaczął mówić o hiszpańskim partnerze MedForsk.Był dobrze przygotowany iwywarł na nich spore wrażenie.Ann zerknęła na Havera i oboje się uśmiechnęli.Czuli napięcie.Może tu było otwarcie sprawy Ceder�n-Mark.UNA Medico powstała w Maladze osiem lat temu i szybko się rozwijała.Na początkuwynajmowali budynek po upadłej fabryce obuwia, ale już po paru latach zbudowali własnepomieszczenia biurowe i laboratoryjne.Zatrudniali około pięćdziesięciu osób i byli znani z dobrego traktowania personelu.Dobrze im się też układała współpraca z władzami i burmistrz Malagi wiele razy wyrażałzadowolenie z istnienia firmy w mieście.Chodziło mu o to, że przemysł farmaceutyczny byłbranżą odnoszącą sukcesy.Moya napomknął także, że jego dawny kolega ze szkoły pracował wkadrze kierowniczej przedsiębiorstwa.O współpracy z firmą szwedzką Moya wiedział w zasadzie tylko tyle, że przed biuremUNA Medico powiewała od czasu do czasu szwedzka flaga.Połowę zatrudnionych stanowiły kobiety, większość w pakowni i w magazynie.Przedsiębiorstwo nie płaciło wprawdzie wysokich pensji, ale mimo to nie mieli problemu zutrzymaniem stałego personelu.Ann naprawdę zaimponowało, że hiszpańska policja była w stanie zebrać tyle informacjiw tak krótkim czasie, niespełna doby.Prowadzili interesy w nieposzlakowany sposób, ciągnął Moya.W ciągu roku dostalidwieście pięćdziesiąt tysięcy euro na dalsze inwestycje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl