[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alec milczał, lecz wydawał się zadowolony i odprę\ony.Zbyt zadowolony i odprę\ony, jakbyw duchu świętował ju\ swój triumf.Julia za dobrze pamiętała słowa, które wy powiedział podsam koniec sprzeczki.Na samą myśl o nich zapłonęły jej policzki.Po tym, co się stało, uwa\apewnie, \e ma święte prawo dostać wszystko, co mu się nale\y.Z nieopisaną ulgą przyjęła zakończenie przyjęcia.Pełna obaw, stała w holu, długo \egnającostatnich gości, byle tylko odwlec moment prawdy.Alec towarzyszył jej, narzucając swojąobecność.Kiedy wreszcie drzwi zamknęły się za ostatnią parą, Julia stchórzyła.- Julio.Zamarła w pół kroku na schodach i odwróciła się ku niemu, z wysiłkiem udając beztroskiuśmiech.- Dobrze nam poszło, prawda? Ale przyjęcie było strasznie męczące.No to dobranoc.-Postawiła nogę na stopniu.Ku jej zdziwieniu nie zaprotestował.- Tak, to był długi, męczący dzień - przytaknął.Julia odetchnęła z ulgą i ruszyła na górę.Po chwili pojęła swój błąd.Alec szedł tu\ za nią.Echo ich podwójnych kroków rozbrzmiewało w ciszy domu.Julia czuła się jak Joanna d'Arcidąca na stos, z katem depczącym jej po piętach.Pod drzwiami swojej sypialni nie wytrzymała.Odwróciła się gwałtownie i stanęła twarzą wtwarz z prześladowcą.Był tak blisko, \e cofnęła się i oparła o drzwi.To prawda, zdarzały sięchwile, kiedy marzyła, aby zaczął wypełniać swoje mał\eńskie obowiązki - ale na pewno nieteraz.- Nie musisz iść dalej - wykrztusiła.- Jeśli chcesz zrobić awanturę, mo\esz wy\ywać się namnie tutaj.Alec oparł dłonie na drzwiach za jej plecami.Poczuła się osaczona w klatce jego silnychramion.- Nie mam zamiaru robić ci awantury.Albo otworzysz drzwi i wejdziesz sama, albo cięwniosę - powiedział ze zbójeckim uśmiechem.- Innego wyjścia nie ma.Julia oblizała spieczone wargi.- Grozisz przemocą?- Nie gro\ę.- Gorący oddech mę\czyzny owiewał jej twarz.- Tylko obiecuję.- Jak ty sobie wyobra\asz - \e tak po prostu wejdę do mojego pokoju, poło\ę się na łó\ku i.Chyba nie myślisz, \e będę do tego zdolna?Spojrzenie siwych oczu na długą chwilę zawisło na ustach Julii, a\ w końcu Alec odstąpił odniej, skrzy\owawszy ramiona na piersi.- Myślę i wiem, \e będziesz - powiedział ze spokojem, który wprawił ją w dr\enie.- Nie.nie zrobię tego bez miłości.- Dla wielu ludzi właśnie to jest miłością - stwierdził z uwodzicielskim uśmiechem.- Nie dla mnie - prychnęła.- A, tak, zapomniałem.- Twarz mu sposępniała.- Przecie\ przez cztery lata kochałaś się wkimś, o kim nie chcesz nawet mówić.Widocznie tamto było miłością.Julia miała ju\ dosyć.Złość zniweczyła zmysłowe napięcie.- To nie twój interes! - burknęła.Alec zamrugał, zaskoczony gwałtownością jej tonu, a za chwilę zacisnął dłonie w pięści.Zprzekleństwem odwrócił się i zszedł na dół, nie obejrzawszy się ani razu.22Minęła więcej ni\ godzina, gdy Julia ponownie usłyszała kroki Aleca na schodach.Cię\kie,nierówne - widocznie znów musiał wypić za du\o.Następnym razem, kiedy będę podpisywała kontrakt mał\eński, włączę punkt o nadu\ywaniualkoholu, pomyślała sennie.Kroki zbli\yły się do jej drzwi.Wyobraziła go sobie wrozluznionym krawacie, ze zmierzwioną czupryną i cieniem zarostu na policzku,pociągającego nocnego awanturnika.Ale klamka nie drgnęła.Na korytarzu zapadła nie-pokojąca cisza.Julia wstała i na paluszkach podeszła pod próg, nasłuchując.Po nieznośniedługim czasie usłyszała stłumione przekleństwo i oddalające się stąpania.Aomot gwałtowniezamykanych drzwi rozległ się echem w ciszy.Julia wróciła do łó\ka.Początkowa ulga szybko zmieniła się w irytację.Co za niewychowanytyp! W dodatku zachowuje się jak obra\one dziecko, które nie dostało zabawki.Rozpieszczony hultaj, wychowany przez dziadka, w domu pełnym słu\by, gotowej na ka\deskinienie.Przewracała się z boku na bok, coraz bardziej poirytowana.Przez niego wybiła sięze snu, podczas gdy on chrapał teraz pewnie w pościeli, upojony swoim brandy.O, tego munie daruje! Impulsywnie zerwała się z łó\ka i energicznym krokiem wymaszerowała nakorytarz.Ju\ miała zapukać do sypialni Aleca, kiedy drzwi otworzyły się nagle i zobaczyła przed sobąpotę\ną postać, która zdawała się rozsadzać framugę.Rozchylone poły wiśniowego szlafrokaukazywały nagą pierś.Spojrzenie siwych oczu, palące jak dotyk, przesunęło się po niej izatrzymało się pytająco na wzniesionej dłoni, gotowej do zapukania.Julia szybko schowałarękę za siebie.- Przyszłam, \eby cię prosić, abyś nie trzaskał drzwiami po nocy - powiedziała z pretensją.- Obudziłem cię? - zapytał niskim głosem.- Obudziłbyś, gdybym spała.Znów to aroganckie, po\ądliwe spojrzenie.- A ty przyszłaś z pretensją, ubrana tylko w nocną koszulę?Julia w popłochu spojrzała po sobie.Wyskoczyła z łó\ka tak szybko, \e nie pomyślała naweto peniuarze.Cienki batyst nie krył jej kształtów, a sutki bezwstydnie rysowały się podtkaniną.- Och, nie pomyślałam, \eby się ubrać - bąknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]