[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spieszy kunam jowialny, tęgawy i dobroduszny pan, ubrany w pumpy i rozchełstaną koszulę.Wita się,ociera chustką opaloną na brązowo łysinę i z westchnieniem spogląda w blade niebo.- Pali akurat tak samo jak we wrześniu dwanaście lat temu! Może od razu do naszychapartamentów.Wolimy jednak nie korzystać z zaprosin gospodarza, profesora Konrada Jażdżewskiego,kierownika prac wykopaliskowych w Aęczycy oraz w Gdańsku.Apartamenty jego widaćbowiem dokładnie.Wznoszą się mniej więcej pośrodku grodziska, w zakolu jego wałów.Sąto zwykłe baraki z desek, kryte papą.Jest tam pewnie teraz niczym w łazni.Zostajemy więcna miejscu.Obwiedziony gumą koniec laski profesora Jażdżewskiego zaczyna teraz opisywaćszerokie kręgi.Pionowa, pocięta różnobarwnymi pasmami ściana wykopu okazuje sięjedynym w swoim rodzaju preparatem archeologicznym.Pomału zgłębiamy jej tajniki.Grodzisko leży pośród bardzo rozległych łąk.Jest to pradolina Bzury, niedaleko kupółnocy łącząca się z doliną Prawisły, która tysiące lat temu płynęła nie tak jak dzisiaj, lecz nazachód.Urodzajny, bezleśny, tratwy do uprawy kraj z dawien dawna wabił ku sobieosadników.Aąki naokoło są w tej chwili raczej suche, zostały przecie jako tako zdrenowane.SamaBzura płynie obecnie zupełnie inaczej niż kiedyś.Tafla jej połyskuje u zachodniego krańcapłaszczyzny, dalej piętrzą się dachy Aęczycy.Ongi całe błonie było jednym wielkimmoczarem.Na kępie sterczącej może o metr ponad poziom bagniska stanęło pierwsze,najstarsze tutaj umocnienie.W IV - VI wieku po Chrystusie nieznani budowniczowie wbili wziemię pale prymitywnego podwójnego częstokołu.Jego zle zachowane ślady ujawnionowprost w calcu.Zanim jednak je ujawniono, przeszły cale miesiące żmudnej pracy rąk, oczu i mózgów.Naturalną rzeczy koleją kopanie musiało się zacząć od samego szczytu wału.Warstewka zawarstewką schodzili archeologowie w dół.Wyskrobano tyle ziemi, że starczyło jej akurat na usypanie tamtej grobelki, wzdłuż którejrosną teraz wielkie osty i smukłe dziewanny.I tak w pierścieniu wałów powstałakilkumetrowej szerokości przerwa.Uwidocznione w jej ścianach losy grodziska można35odczytywać niczym z otwartej księgi.Gdzieś między VI a VIII stuleciem zjawili się ludzie, którzy postanowili wznieść nowe,doskonalsze umocnienie.Szczątki starego częstokołu zostały zasypane ziemią i przykrytegrubym płaszczem gliny (laska profesora pokazuje kolejno ciemne półkole u samego spodu ituż nad nim żółtą, półkolistą, zwężającą się ku krańcom warstwę).Na tym dopiero, jakby napodstawie, stanęły fortyfikacje właściwe, drewniano-ziemne.Była to tak zwana przekładka,czyli konstrukcja rusztowa.Grube belki kładziono na przemian, raz równolegle, razpoprzecznie względem kierunku wału.Od zewnątrz bronił przystępu zasiek z mocnychzaostrzonych kołów, sterczących pod kątem 45 stopni.- Samego drewna było w tej przekładce dwadzieścia warstw - powiada profesor takimtonem, jakby to on ufortyfikował Tum łęczycki.Mogą państwo policzyć i sprawdzić.A śladyzasieków widać też bardzo wyraznie.Istotnie, można porachować nawet bez wspinania się na drabinę.W ciemnej warstwieokrywającej owo gliniane jądro pozostały po kłodach przekładki mdłe, niewyrazne prążki ilekkie ślady próchna.Drewno zetlało niemal do szczętu.Sprasował je ciężar pózniej jeszczenasypanej ziemi.Potężne bierwiono dawnego zasieku wygląda dziś jak ciemna, dość długa,lekko w dół wygięta smużka, jak ślad po wtłoczonym w glinę i zupełnie przerdzewiałymdrucie.Aadnych kilkaset lat trwało to umocnienie, zanim - już w XII stuleciu - w nieuszkodzonym przez człowieka stanie dostało się pod kolejny nasyp.Bardzo musiało byćspokojnie w tych centralnych ziemiach Prapolski, skoro ani w pierwszej ani w drugiej faziegrodu nie znać świadectwa ruiny wojennej, czyli węgla - dowodu pożaru.(A zresztą, skądpewność, czy naprawdę było tak spokojnie? Niejedną twierdzę zajęto rozmaitymi czasyzdradą, nie niszcząc jej urządzeń.) Obie fortalicje, starsza i młodsza, umarły śmierciąnaturalną, zbutwiały.O następnym rozdziale dziejów Tumu opowiada już nie tylko ścianaprzekopu, lecz także pisana historia.Kronika Gala donosi, że Bolesław Krzywousty odnowił starą twierdzę i umocnił ją contra Masoviam , przeciwko Mazowszu.Było to w roku 1107, podczas walk pomiędzyprzyrodnimi braćmi - Krzywoustym i Zbigniewem.Ciekawe i znamienne, że Krzywousty w wieku XII trzymał się mniej więcej tej samejmetody działania co i budowniczowie drugiej fazy w stuleciu VIII, VII czy może nawet VI.Zrujnowane dawniejsze fortyfikacje kazał mianowicie grubo pokryć gliną (profesor znowu36puścił w ruch laskę, tym razem jednak sięgnął wysoko ponad głowę i pokazał kolejną, żółtąwarstwę przekładańca).Nowość polegała na skrzepieniu nasypu wpuszczonymi weń poziomobelkami (to są te smugi, wyglądające jakby kto palcem czarną farbę rozsmarował).Na tejdopiero podstawie stanęły właściwe umocnienia.Szczyt ich wznosił się na dziesięć czy nawetna dwanaście metrów ponad poziom mokradeł, a szerokość u dołu równała się bitym piętnastumetrom.Rdzeń nowego wału stanowiła również przekładka, zakończona od góry potężnąkonstrukcją skrzyniową, zawierającą ziemię i kamienie.Podobne izbice przylegały od frontu,mając utrudniać podtaczanie machin oblężniczych.Miejsce to musi się bardzo oryginalnie przedstawiać z lotu ptaka.Wprost z góry takpewnie wygląda, że wokół grodziska, niby wokół pluśniętego w wodę kamienia, obiegająwspółśrodkowe kręgi, które zastygły w bezruchu.Jest ich trzy.Tyluż bowiem niższymizaporowymi wałami i tyluż fosami otoczył Krzywousty główną twierdzę.Od stronywschodniej te dodatkowe fortyfikacje już rozkopano, odsłaniając między nimi coś w rodzajumostu.Gdzie indziej tylko lekkie sfalowania łąki znaczą ich ślad.Ostatnią fazę grodu w Tumie wzniesiono zatem w roku 1107, za czasów Galla Anonima,naszego pierwszego kronikarza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]