[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Spojrzałna Flooda. Niech mnie pan poprawi, gdybym się omy-lił.Wczoraj odwiedziło KJB trzynaście osób.Cztery byływ liberii, wszystkie cztery śledzono lub zebrano do-tyczące ich dane.We wszystkich przypadkach okazałosię, że mają dobre posady i nie wymówiono im ani onenie wymówiły.Cztery na trzynaście to.chwileczkę.to zgórą trzydzieści procent.A ja wciąż utrzymuję, że gdybyKJB była tylko tą przyzwoitą małą agencją, za jaką siępodaje, trzydzieści procent odwiedzających ją jednegodnia osób w liberii nie mogłoby nie szukapracy. Zwrócił się do Flooda. Dalszychinformacji udzieli nam agent X-13.Opowie, co zdarzyłosię dzisiaj; film będzie gotów dopiero jutro. Flood uśmiechnął się, spozierając na Pike'a z błyskiemw oku. Zanotowałem szczegóły do czternastej trzydzieścidnia dzisiejszego  powiedział.Ponownie wyciągnął zkieszeni czerwony notes. Od dziewiątej czterdzieścipięć dziś rano do czternastej trzydzieści było czternastuinteresantów, siedmioro z nich w liberii. Dzisiaj pięćdziesiąt procent  powiedział Anthony. Zledziliśmy czworo, reszta nam umknęła.Zbieglisię ze sobą w czasie, rozumie pan  wyjaśnił Flood. Wtej czwórce były dwie jakby pokojówki, lokaj. Lokaj?  przerwał mu Anthony. Coś w tym rodzaju.Miał miękki kapelusz i jasnypłaszcz, ale pod spodem liberię z metalowymi guzikami.Zobaczy pan jutro. A dalej? Czwartą osobą była znów opiekunka do dzieci.Pchała wózek z niemowlęciem.Sam poszedłem za nią.Pracuje pod numerem 17 na Pierpont Gardens, w SouthKensington.Nazywa się Jessie Brice.Bardzo lubianaprzez resztę służby.Jest tam sześć miesięcy i nikt nie sły-szał, by chciała odejść. Następna? Ja mam na koncie tylko tę jedną.Dysonowi przy-padły pozostałe kobiety.Mężczyzna, którego ja śledziłem,pracuje u sir Harry'ego Goodenougha, tej grubej ryby wprzemyśle stalowym.Jest tam od dwu miesięcy.Wydajesię, że zostanie.Nic nie wskazuje, by miał odejść.Ateraz dwie kobiety Dy sona.Jedna pracuje w Fulham jako kucharka.Druga to pokojówka Nony Moon.Obiezatrudnione od trzech miesięcy.Nie ma mowy o zmianiepracy. A więc  zwrócił się Anthony do Pike'a  w ciągudwóch zwyczajnych dni przeszło czterdzieści procent in-teresantów KJB to ludzie w liberii, pracujący i nie stojącyw obliczu bezrobocia.Więc dlaczego tam chodzą? Zwyklesłużba udaje się do agencji tylko po to, by dostapracę. Kiedy już to osiągnie, stara się zapomnieo agencji, często aż do tego stopnia, że zapominauregulować opłatę.Pike w zadumie potarł brodę. Tak, sir.Jeżeli spojrzena to w ten sposób, rzeczywiście wydaje się dziwne. Mówił powoli. Ale nadal nigdzie to nie prowadzi.Według mnie możemy najwyżej uznato za jeszcze jedną dziwną rzecz, którą wypadniezapisana liście dziwnych sprawek KJB.Z pewnością nie dajetego, czego moim zdaniem nam potrzeba  podstawydziałania.Anthony uśmiechnął się. Wolnego, Pike, wolnego!Pike wykrzywił kącik ust w na wpół żałosnym gryma-sie. Pan do czegoś zmierza, sir, to widzę.I chyba niemoże mi pan powiedzie, co to takiego. Boże broń  zaprzeczył Anthony. Jest pan zbytprzyzwoity.I płacą panu za to, żeby stał pan na strażyprawa takiego, jakim jest, a nie takiego, jakim bypowinno. Staroświeckie  powiedział Flood potrząsając po-ważnie głową. Staroświeckie.Pike łypnął na niego wściekle. Jeśli o pana chodzi, naruszył pan zapewne to staro-świeckie prawo kilkanaście razy w ciągu ostatnich sześciugodzin, kiedy przeprowadzał pan wywiady.A jeśli chodzio pańskiego przyjaciela Dysona. Panowie Flood i Dyson  odparł Flood z godnością są obywatelami pełnymi nieskazitelnych cnót.Ma panna myśli dwu mechaników z gazowej spółki instalacyjnej.Pike przeniósł wzrok na Anthony'ego. Więc nie chce mi pan powiedzie, co to takiego, sir? Nie zaaprobowałby pan tego.A obawiam się, żekomisarz dostałby ataku.Panu prywatnie szepnę jednakdwa słówka.Słówka francuskie.Agents provocateurs! XV1W piątek siódmego pazdziernika o dziesiątejtrzydzieści rano, panna Rose Parfitt jechała taksówką zwyżyn St.John's Wood na stację Waterloo.Na okrągłej,pospolitej twarzy panny Parfitt gościł szeroki uśmiech,jak gdyby była dzieckiem, które czymś nagle uraczono.Wtorbie panny Parfitt leżał niezarobiony pięciofuntowybanknot, a koło kierowcy stał jej żółty kuferek.PannaParfitt rozpoczynała nieoczekiwane i dlatego w dwójna-sób rozkoszne wakacje.Tego rana o dziesiątej czterdzieści pięć panna AdaBrent weszła do westybulu Lords' Mansions w St.John'sWood.Za nią kroczył kierowca taksówki dzwigając kufe-rek, który mógłby byblizniakiem kuferka panny Rose Parfitt.Wiek pannyAdy Brent wahał się gdzieś między dwudziestką piątką atrzydziestką.Była ładna i zgrabna, dość mocnoupudrowana, w schludnej i skromnej czerni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl