[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kolejny raz amuletwiszÄ…cy na mojej szyi zrobiÅ‚ siÄ™ ciepÅ‚y a potem gorÄ…cy.PojawiÅ‚y siÄ™ duchy, niektóre z nichtak sÅ‚abo widoczne, że musiaÅ‚y zginąć wieki wczeÅ›niej.ZwróciÅ‚y siÄ™ w mojÄ… stronÄ™, takiesolidne i poczuÅ‚am falÄ™ tej samej energii przesÄ…czajÄ…cej siÄ™ przez moje ciaÅ‚o, co wtedy wbibliotece.JakieÅ› ramiÄ™ oplotÅ‚o mnie w pasie i podniosÅ‚o w powietrze.ZdecydowaÅ‚am siÄ™ na tÄ…samÄ… taktykÄ™, którÄ… wykorzystaÅ‚am w vanie, ale tym razem uderzyÅ‚am podwójnie.NastÄ…piÅ‚solidny trzask i gÅ‚oÅ›ne 'kurwa' wydane przez mojego napastnika, po czym zostaÅ‚amuwolniona.W momencie, gdy tylko moje trampki opadÅ‚y na ziemie, zaczęłam biec. Jak to możliwe, że ona biegnie tak szybko?  GÅ‚Ä™boki, wÅ›ciekÅ‚y gÅ‚os grzmiaÅ‚poza mnÄ…. Nie wiem  warknÄ…Å‚ Carter niedaleko moich pleców.Kurwa!PrzyÅ›pieszyÅ‚am, zmuszajÄ…c mięśnie do pracy i skrÄ™cajÄ…c ostro w prawo na bardziejzaludnionÄ… ulicÄ™.Budynki, które kiedyÅ› byÅ‚y rezydencjami, teraz byÅ‚y różnymi sklepami zszyldami w witrynach.Kilka luznych stoisk rozstawionych tu i tam, byÅ‚y przeszkodami,które natychmiast wykorzystaÅ‚am, jako swojÄ… przewagÄ™, zgrabnie je omijajÄ…c, skrÄ™cajÄ…c tona lewo, to na prawo.A przynajmniej tak myÅ›laÅ‚am.UsÅ‚yszaÅ‚am dzwiÄ™ki rozwalanych stoisk.Carter i jego stado psów demolowali wszystko, co staÅ‚o im na drodze, krzykizdezorientowanym i przerażonych zakupowiczów mieszaÅ‚y siÄ™ z dzwiÄ™kamiroztrzaskiwanego szkÅ‚a, drewna i Bóg wie, czego jeszcze.OgÅ‚uszajÄ…cy ryk vana byÅ‚jedynym ostrzeżeniem, jakie dostaÅ‚am nim, zostaÅ‚am zmuszona do skrÄ™cenia za róg.RzuciÅ‚am siÄ™ na chodnik gotowa przejść do ofensywy, gdy jeden z ludzi Cartera wyskoczyÅ‚z poruszajÄ…cego siÄ™ samochodu. OtaczajÄ…ce mnie duchy sapnęły, ich gÅ‚osy odbijaÅ‚y siÄ™ donoÅ›nym echem w mojejgÅ‚owie, agonia przyprawiaÅ‚a mnie o dreszcze a amulet znowu zaczÄ…Å‚ palić mojÄ… skórÄ™.DokÅ‚adnie jak wczeÅ›niej przewidziaÅ‚am intencje atakujÄ…cego tuż za nim uderzyÅ‚.Jegoramie cofnęło siÄ™ gotowe wyrwać siÄ™ i chwycić, odskoczyÅ‚am na lewo, uderzajÄ…c prawÄ…dÅ‚oniÄ… z siÅ‚Ä…, która nie byÅ‚a moja wÅ‚asnÄ…, prosto w podbródek.ZachwiaÅ‚ siÄ™ nim upadÅ‚ natyÅ‚ek a ja kontynuowaÅ‚am swój bieg, jakby goniÅ‚ mnie sam diabeÅ‚. Zatrzymać jÄ…!  ryczaÅ‚ Carter.WychylajÄ…c siÄ™ ostrożnie spoza vana, skoczyÅ‚am na lewo.PojawiaÅ‚y siÄ™ kolejneduchy, jeden za drugim, mieniÄ…ce siÄ™ i solidne.Gdy tak napÅ‚ywaÅ‚y moje serce i pÅ‚ucawydawaÅ‚y siÄ™ zÅ‚apać nowe życie, oddychajÄ…c z takÄ… Å‚atwoÅ›ciÄ…, jakbym byÅ‚a na spacerze wparku a nie Å›cigaÅ‚a siÄ™ o wÅ‚asne życie.Tylko jedno odczucie mogÅ‚am z tym porównać(kiedy Disco uwolniÅ‚ istniejÄ…ce miÄ™dzy nami poÅ‚Ä…czenie) ale nawet to poczucie mocy sÅ‚abowypadaÅ‚o w tym porównaniu.Budynki staÅ‚y siÄ™ niewyrazne, bÄ™dÄ…c niczym wiÄ™cej tylko kolorami zmieniajÄ…cymi siÄ™w polu mojego widzenia.SÅ‚yszaÅ‚am ciężkie kroki za swoimi plecami i wiedziaÅ‚am, że sÄ… zamnÄ…, ale nie sÄ… w stanie mnie doÅ›cignąć.Moje nogi nigdy w caÅ‚ym moim życiu nieporuszaÅ‚y siÄ™ tak szybko.Moje kiedyÅ› strzaskane kolano byÅ‚o teraz tylko odlegÅ‚ymwspomnieniem.CoÅ› uderzyÅ‚o we mnie mniej wiÄ™cej na wysokoÅ›ci Å‚opatek, pozbawiajÄ…crównowagi i posyÅ‚ajÄ…c na ziemie.Krzyknęłam wyciÄ…gajÄ…c ramiona i dÅ‚onie na spotkanie zasfaltem.MaleÅ„kie odÅ‚amki żwiru i cementu pozrywaÅ‚y skórÄ™ na miÄ™kkich częściach moichdÅ‚oni, pozostawiajÄ…c brud i resztki gumy w moim ciele.W ciÄ…gu kliku sekund doÅ‚Ä…czyÅ‚ymoje kolana a ból byÅ‚ równie intensywny.PodniosÅ‚am gÅ‚owÄ™ i przed sobÄ… ujrzaÅ‚am tegosamego dziwolÄ…ga, którym Carter staÅ‚ siÄ™ w bibliotece.Pół mężczyzna, pół bestia, warczaÅ‚ na mnie a jego wielkie zakoÅ„czone szponamidÅ‚onie byÅ‚y tylko cal od moich.Jego szczÄ™ka pracowaÅ‚a a Å›lina Å›ciekaÅ‚a z pyska, gdy zÄ™byzatrzymaÅ‚y siÄ™ kilka centymetrów od mojej twarzy.AmerykaÅ„ski WilkoÅ‚ak w Londynie² niemiaÅ‚ niczego z tego gówna.Absolutnie niczego.Nie byÅ‚o okazji aby podnieść siÄ™ na nogi, czy też pokusić do próby ucieczki.CarteroplótÅ‚ mnie ramieniem w pasie i podniósÅ‚ z ziemi owijajÄ…c drugÄ… rÄ™kÄ… moje gardÅ‚o. OstrzegaÅ‚em ciÄ™. Jego gÅ‚os byÅ‚ inny nieomal nie mogÅ‚am go rozpoznać.Moje szarpanie nie wiele daÅ‚o.SiÅ‚a, którÄ… tak ostrożnie zawsze trzymaÅ‚ w ryzachteraz byÅ‚a jednoznaczna i oczywista.Ramiona miaÅ‚am zakleszczone do boków a gÅ‚owÄ™pochylonÄ… pod dziwnym kÄ…tem, który trzymaÅ‚ podstawÄ™ mojej czaszki przy samychramionach.Van powróciÅ‚ i po raz kolejny wszyscy znalezliÅ›my siÄ™ w Å›rodku, wÅ‚Ä…czajÄ…ctych, którzy zmienili siÄ™ z powrotem i teraz mieli na sobie poszarpane ubrania.WÅ›ciekÅ‚espojrzenia stada skupiaÅ‚y siÄ™ na mnie, ich zrenice Å›wieciÅ‚y jasno, nikt jednak niepowiedziaÅ‚ sÅ‚owa, nie żeby byÅ‚o wiele do powiedzenia.Zamiast tego wykorzystaÅ‚am tenczas, aby przetworzyć sobie wszystko, czego siÄ™ dowiedziaÅ‚am w ciÄ…gu ostatnich kilkugodzin [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl