X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słowo daję, pięknie się kotka spisuje!  rzekł Stalky. Czy który z was czułkiedy w życiu podobny smród? Boże, a wciąż jeszcze nie sięga sypialni White'a! Nic się o nią nie bój! Daj jej tylko czas!  odpowieóiał Beetle. Te perfumyrozejdą się po całym domu jak bluszcz! Cóż to za żałośni łazarze! %7ładna klasa nie ma prawarobić z siebie cuchnącego kanału tuż pod nosem przyzwoitych, niewinnych młodych luóio czystych duszach i wzniosłym sposobie myślenia.Czy płoniesz żalem i skruchą?  pytałM'Turk, kiedy biegli na spotkanie klasy wracającej z kąpieli.WalkaPonieważ King klasę swą opuścił, rozprawiano się z sobą bez najmniejszych ceremonii.Naokoło czoła maszerującego domu uganiał się tłum harcowników  ze wszystkich klas goniąc, przeganiając się, wykrzykując obelgi.Po udręczonych bokach klasy maszero-wali hoplici, starsi uczniowie, rzucający bezustannie dowcipami  ciężkimi i pierwot-nymi dowcipami z okresu kamiennego.Trójka przyłączyła się do nich bez najmniejszegopodniecenia, prawie smętna. A oni mimo wszystko zdrowo wyglądają!  zauważył Stalky. To chyba niemoże być, Rattray! RattrayINie było odpowieói. Rattray, złotko, cóż ci to? Coś go widać gryzie! Słuchaj, chłopie, my się wcalenie gniewamy na ciebie za ten kawałek mydła, coś go to nam przysłał zeszłego tygodnia!Dajże spokój! Głowa do góry, Rat! Wszystko bęóie jeszcze dobrze! Ja mówię, że to tylkoparu mikrusów.Prawda, że u was się tak mało uważa& Nie myślicie chyba wracać do klasy!  wykrzyknął M'Turk.Ofiary tylko tegopragnęły. Ależ wy nie macie pojęcia, jak tam szalenie czuć padło! Prawda, sami prze-siąknięci tym odorem, nie zdawaliście sobie z niego sprawy, ale teraz, po kąpieli i pobyciena czystym, świeżym powietrzu nawet was to z nóg zwali! Lepiej już rozb3cie namiotyna wydmach! Możemy wam dać trochę słomy, chcecie?Klasa pobiegła w takt pieśni iał a a, śpiewanej przez kochających ko-legów, po czym zabarykadowała się w swej wspólnej sali.Stalky natychmiast namalowałkredą na drzwiach wielki krzyż z napisem  Boże, zlituj się nad nami , tak aby King mógłgo zobaczyć.Tej nocy wiatr zmienił kierunek i zaniósł odór padliny do sypialń Macr�i; chłopcyjego domu, w koszulach nocnych, pukali do zamkniętych drzwi odóielających oba domy,namawiając chłopców Kinga, aby się umyli.Pracownia Nr 5 zjawiła się na następnej lekcjiz więcej niż pół funtem kamfory w ubraniu na każdego, zaś King, zbyt sprytny, abyżądać od nich wytłumaczenia, zbeształ ich i wyrzucił za drzwi.�ięki temu Beetle mógłspokojnie w pracowni wykończyć drugi poemat. Oni używają teraz karbolu.Mówił mi Malpas  obwieścił Stalky. King myśli,że to wszystko z wychodków. To mu wyjóie na to dużo karbolu!  zaśmiał się M'Turk. Nie szkoói! Niechsię zabawi! Jak Boga kocham, myślałem, że mnie zab3e, jak zacząłem teraz węszyć w klasie!Kiedy Burton starszy przed paru dniami mnie obwąchiwał, on nie miał nic przeciw temu.Ani razu nie zakazał ryczeć Aleksandrowi do naszej klasy  śmieróiele!  póki  pókinie wsunęliśmy mu tej piguły.On się z tego tylko śmiał!  mówił Stalky. Ty, Beetle,o co on się znów na ciebie ciskał? A, to już był mój fajny kawał! Dałem mu zeca! Wiecie, że on wiecznie rozpływasię nad uczonym Lipsiusem& Co to mając ledwie lat cztery  to t kretyn? %7łebyś wieóiał.Jak tylko się dowie, że ja piszę jakiś wiersz.�iś, siadając w ławce,szepnąłem do starszego Burtona:  Jak się ma nasz uczony Lipsius?.Stary Butt śmiał sięjak koń, nie wieóiał, czego ja chcę, ale King wieóiał doskonale, prawdę mówiąc, za towyrzucił nas z klasy.Nie jesteście mi wóięczni? A teraz przestańcie gęgać.Muszę napisaćballadę o  uczonym Lipsiusie. Uważaj tylko, żebyś nie używał wyrażeń wulgarnych  napominał go Stalky.Nie chciałbym się spospolitować w tych szczęśliwych dniach& Za żadne skarby świata! Nie ma który z was dobrego rymu do  kanał ?ru ar ki in Stalky i spółka 39 Podczas lunchu we wspólnej sali King przez dłuższy czas jadowicie perorował pod ad-resem Prouta na temat chłopców zepsutych, nadużywających swych nęónych zdolnoścido podkopywania dyscypliny i demoralizowania swych kolegów, aby tylko dać folgę swejawanturniczej wyobrazni i unicestwić wszelki autorytet. Zdaje mi się jednak, że pan nie brał tego pod uwagę, kiedy pa ska klasa zaczęłanas przezywać& e& śmieróielami.Gdyby pan nie zapewniał mnie tyle razy, że pan nigdynie zamierza mieszać się do spraw cuóej klasy, musiałbym dojść do przekonania, że kilkaprzypadkowych pańskich uwag dało początek całej tej głupiej historii.Prout wycierpiał dużo, bo King zawsze przynosił do jadalni swe złe humory. Wszakże pan sam odezwał się raz w tym sensie do Beetle'a, czyż nie? Mówił pan cośo niekąpaniu się, o śmieróielach wodnych?  wtrącił kapelan szkolny. Przypadkiemzapisywałem właśnie tego dnia punkty w pawilonie. Być może  żartowałem.Nie mam bynajmniej pretensji do zapisywania sobiekażdego słowa rzuconego wśród sztubaków; a prócz tego wiem dobrze, że Beetle'a w żad-nych uczuciach urazić nie można. Przypuśćmy.Ale on  albo też właściwie oni, co ostatecznie na jedno wychoói mają szatański dar odgadywania w człowieku jego słabych stron.Co się mnie tyczy,to wyznaję, że wolę zejść czasem z drogi pracowni Nr 5.Niech się to nazywa słabością,ale óięki temu, zdaje się, jestem tu jedynym człowiekiem, którego oni nie doprowaóilido szału swymi  no  swymi względami. To wszystko nie ma nic do rzeczy.Pochlebiam sobie, że umiem dać sobie z nimiradę, jak trzeba.Jeśli jednak oni czują, że posiadają moralne poparcie ze strony tych,których sprawiedliwość powinna być bezwzględna i szczera, to muszę powieóieć, że za-danie moje staje się naówyczaj trudne.Co do mnie osobiście, to wyznaję, że najbaróiejpotępienia godną mięóy nami rzeczą byłaby w moich oczach nielojalność.Sala nauczycielska spojrzała na siebie spod oka, a Prout zaczerwienił się. Stanowczo się przeciw temu zastrzegam  rzekł. To raczej  ja osobiście tychtrzech chłopców nie lubię.Dlatego niesprawiedliwą rzeczą byłoby zarzucać& Jak długo pan to zamierza tolerować?  spytał King. Ależ doprawdy  wykrzyknął Macr�a, opuszczając swego zwykłego sojusznika cały wstyd, jeśli tu w ogóle o wstyóie jakim mówić można, spada na pana Kinga.Niemożesz pan na nich zwalać odpowieóialności za to, że  niewątpliwie wolisz pan stare,proste, dobre słowo  że pańska klasa śmierói.Teraz już moi chłopcy zaczynają się nato uskarżać. Czegóż chcecie?  odezwał się Hartopp. Znacie chyba chłopców.Naturalnie,że chwytają się wszystkiego, co w ich oczach uchoói za okazję zesłaną przez samo niebo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl

  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.