[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sylwetka Halta rysowała się ledwie na tle oknarozświetlonego blaskiem póznego popołudnia.Zerknął z umiarkowanym zainteresowaniem wstronę drzwi, przez które wpadli obaj młodzieńcy.- Halt - zaczął szybko Will - Horace mówi, że Evanlyn zniknęła.Nigdzie jej nie ma.- Jest tutaj, cała i zdrowa - przerwał mu znajomy głos.Obaj odwrócili się w jej stronę -stała nieco z tyłu, w zacienionej części pokoju, dlatego nie zauważyli jej, wchodząc.- Evanlyn! - zawołał Horace.- Nic ci się nie stało?!Dziewczyna uśmiechnęła się.Teraz, gdy oczy przywykły do mroku panującego wzakamarkach izby, Will zauważył na jej twarzy i ubraniu liczne plamy brudu oraz smoły.Pochwyciła jego spojrzenie.Zachichotała, jakby z przekorą.Podniosła do ust butlę, którątrzymała w dłoni i upiła z niej spory łyk.- Raczej nic mi nie dolega - odpowiedziała, odstawiając naczynie.- Nic, opróczpragnienia, które nieprędko zdołam zaspokoić.Przez ostatnich osiemnaście godzin brakowałomi czegokolwiek zdatnego do picia, oprócz odrobiny wody deszczowej, która przeciekłaprzez płótno zakrywające.- przerwała i spojrzała pytająco na Eraka.- Forpik - podpowiedział jarl.- No właśnie, forpik.Na okręcie Slagora.Will i Horace wymienili zdumione spojrzenia.- Ale po kiego diabła tam lazłaś? - spytał Will, lecz to Halt udzielił odpowiedzi:- Rzeczywiście, chodzi tu o pewne diabelskie sprawki - rzekł.- Wygląda mi, że niejakiSlagor zaprzedał się Temudżeinom i że zamierza dopuścić się zdrady głównej, wydając imHallasholm.- Co? - zdumiał się Will.Z zaskoczenia aż załamał mu się głos.Spojrzał na Evanlyn.-Skąd wiesz?Dziewczyna wzruszyła szczupłymi ramionami.- Stąd, że słyszałam, jak rozmawia o tym z temudżeińskim dowódcą.Stali może jakieśdwa metry ode mnie.- Wszystko więc wskazuje - wtrącił Halt, wyjaśniając dalej - że wasz stary znajomy,Slagor, pożeglował wczoraj wzdłuż wybrzeża, by stawić się na umówione spotkanie ztemudżeińskim shanem - który zowie się Haz'kam.Jako że nasz zdrajca najwyrazniej nie ufazbytnio swoim nowym sprzymierzeńcom, nalegał, by negocjacje odbyły się na pokładzie jegookrętu - w ten sposób ludzie Haz'kama byli w bezpiecznej odległości.- Dzięki czemu ja wszystko słyszałam - dokończyła Evanlyn.Zdumiony Horacepodrapał się po głowie.- No.ale co robiłaś na jego okręcie? - spytał.- Już mówiłam - odparła Evanlyn.- Podsłuchiwałam Slagora i tego Temudżeina.Horace niecierpliwie machnął ręką.- No tak, tak, to rzeczywiście już mówiłaś.Ale skąd się tam wzięłaś?Evanlyn chciała odpowiedzieć, ale zawahała się.Wszyscy obecni spoglądali na nią, aona zdała sobie sprawę, że właściwie nie ma sensownej odpowiedzi na to pytanie.- Ja.właściwie, nie wiem - odezwała się w końcu.- Chyba nudziłam się.I czułam sięnikomu niepotrzebna.Szukałam dla siebie jakiegoś zajęcia.A poza tym Slagor wyglądałjakoś tak.podejrzanie.- Slagor zawsze wygląda jakoś tak podejrzanie - zauważył Erak, sięgając po owocleżący przed nim na stole.Evanlyn przyznała mu rację:- No tak, chyba tak.Ale i wyglądał, i zachowywał się jeszcze bardziej podejrzanie niżzazwyczaj - stwierdziła.- Uznałam więc, że ktoś powinien mieć na niego oko.Prawdę mówiąc, w zaistniałej sytuacji Evanlyn czuła się wyśmienicie.Jeszcze całkiemniedawno bezużyteczna i nikomu niepotrzebna, teraz dostarczyła Haltowi i Erakowi ważnych,nawet bardzo ważnych wieści.Miała zatem chyba powody do choćby odrobiny dumy.Horacezachował się dokładnie tak, jak przewidywała.- Ale.przecież mogli cię zauważyć! Co by się stało, gdyby cię znalezli w kryjówce?Przecież by cię zabili! - stwierdził ze zgrozą w głosie.Rzecz jasna, to samo przyszło do głowy Evanlyn i to nie raz, gdy siedziała skulona wkąciku na dziobie okrętu.Gdy tylko uświadomiła sobie, w co się wplątała, ze strachu omal niestraciła przytomności.Teraz jednak o wiele przyjemniej było udawać, że nic wielkiego się niestało.- Pewnie tak.Ale cóż, ktoś musiał się tym zająć.Ku swemu zachwytowi skonstatowała, że Horace spogląda na nią jednocześnie i zwyrzutem, i z podziwem.Rzuciła szybko okiem na Willa, mając nadzieję, że na jego twarzyrównież odbije się wyraz zdumionego jej wyczynem uznania, ale słowa, które młodyzwiadowca wypowiedział w następnej chwili, sprowadziły ją na ziemię.- No, na szczęście nic się nie stało - stwierdził.- Teraz liczy się przede wszystkiminformacja, że Slagor sprzymierzył się z wrogiem.Co on właściwie knuje?- Rzeczywiście, na tym musimy się skupić - przyznał Halt.Wskazał mapęskandyjskiego wybrzeża, którą on i Erak rozłożyli uprzednio na stole.- Otóż nasz przyjacielSlagor zamierza pojutrze wypłynąć po cichu w morze, by ponownie przybić do tego samegomiejsca na wybrzeżu.Tylko że tym razem czekać tam będzie stu pięćdziesięciutemudżeińskich wojowników.Slagor zabierze ich na pokład i przewiezie tutaj, doHallasholm.- Przecież na pokład jednego okrętu żadną miarą nie wejdzie stu pięćdziesięciu ludzi! -przerwał Will.- Toteż po drodze, za wyspą, czekają jeszcze dwa inne okręty.O, tutaj.- Wypłynęły przed dwoma tygodniami - odezwał się Erak - aby nękać Temudżeinów.Wygląda na to, że ich szyprowie porozumieli się ze Slagorem i czekają na niego w tymmiejscu - za pomocą noża, którym przed chwilą obierał owoc, wskazał punkt na mapie.Kilkakropel soku skapnęło na pergamin.Halt uniósł brew i starł krople ręką, tymczasem jarl mówiłdalej: - Na trzech okrętach stu pięćdziesięciu ludzi da się przetransportować.- A potem? - spytał Horace.Evanlyn, którą ubodło, że wszyscy tak szybko przestalizwracać na nią uwagę i że Will nie przejął się niebezpieczeństwem, które jej groziło,postanowiła włączyć się do rozmowy.- Wtedy będą mogli zaatakować nas od tyłu - wyjaśniła.- Wyobraz sobie, stupięćdziesięciu ludzi, którzy zupełnie niespodziewanie pojawiają się za naszymi liniami!- To rzeczywiście brzmi nie najlepiej - zgodził się Horace.- Co teraz zrobimy?- Pierwsze kroki zostały już poczynione - odparł Erak.- Wysłałem Svengala i dwamoje okręty na wyspę Fallkork.- Znów stuknął ociekającym sokiem ostrzem o mapę i Haltznów spojrzał na niego z ukosa.- W ten sposób zyskamy pewność, że pozostałe dwa okrętynie stawią się już na żadne spotkanie.- Dwa okręty na dwa? - spytał Will.- Czy to nie za mało?Jarl przekrzywił głowę i roześmiał się krótko.- Ciesz się, że Svengal cię nie słyszy - odparł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]