[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Biorąca wszystko w swoje ręce księżna, którą jest BrandyAlexander, nigdy nie spytała mnie o moje prawdziwe nazwisko.Nazwisko, pod którym się urodziłam.Panna JaTuRządzę natychmiastdaje mi nowe nazwisko, nową przeszłość.Wymyśla też dla mnienową przyszłość, w której nie mam związków z nikim oprócz niej,pełny kult jednostki.- Nazywasz się Daisy St.Patience - informuje mnie.- Jesteśzaginioną dziedziczką dynastii St.Patience, domu mody bardzo hautecouture i w tym sezonie lansujemy kapelusze - mówi.- Kapelusze z woalkami.- Jsfssjf ciacb sxi? - pytam ją.- Pochodzisz z rodziny francuskich arystokratycznychemigrantów - mówi Brandy.- Gwdcn aixa gklgfnv?- Dorastałaś w Paryżu i chodziłaś do szkoły prowadzonej przezzakonnice - mówi Brandy.Pracowita i zorganizowana stylistka, jaką jest Brandy, jużwyjmuje z torebki tiul, różowy tiul, koronki, szydełkowaną ozdobnąsiatkę i układa to na mojej głowie.- Nie musisz mieć makijażu - mówi.- Możesz się nawet niemyć.Dobry woal jest jak okulary lustrzanki, tyle że na całą twarz.Dobry woal to jakby niewychodzenie z domu, mówi mi Brandy.Klauzura.Prywatność.Rzuca żółty, przezroczysty szyfon.Drapuje na mojej głowie czerwony wzorzysty nylon.W świecie,jaki mamy, stale w tłoku, gdzie ludzie wiedzą o tobie wszystko napierwszy rzut oka, dobry woal zastępuje ci przyciemnioną szybęlimuzyny.Zastrzeżony numer dla twojej twarzy.Za dobrym woalemmożesz być każdym.Gwiazdą filmową.Zwiętą.Dobry woal mówi: Nie byliśmy sobie przedstawieni.Jesteś nagrodą za drzwiami numer trzy.Jesteś damą albo tygrysem.W naszym świecie, w którym nikt już nie potrafi dotrzymaćtajemnicy, dobry woal mówi: Dziękuję za pilnowanie własnego nosa.- Nie martw się - mówi Brandy.- Inni ludzie dopełnią to, coniewidoczne.- Tak samo, jak to robią z Bogiem - mówi.Nigdy nie wspomniałam Brandy, że dorastałam na farmie wpobliżu.Na farmie, na której hodowano świnie.Daisy St.Patiencewracała ze szkoły i w każde słoneczne popołudnie musiała razem zbratem karmić świnie.Pokaż mi tęsknotę za domem.Błysk.Pokaż mi nostalgiczne wspomnienia z dzieciństwa.Błysk.Jakie słowo jest przeciwieństwem przepychu?Brandy nigdy nie spytała o moich rodziców, czy żyją, czy umarlii dlaczego nie ma ich tutaj, żeby płakać i zgrzytać zębami.- Twój ojciec i matka, Rainier i Honoraria St.Patience, zostalizamordowani przez terrorystów - mówi.P.B., przed Brandy, ojciec każdej jesieni zawoził świnie narynek.Jego sekret polegał na tym, że przez całe lato jezdził swojąciężarówką po Idaho i innych stanach w lewym górnym rogu mapy,zatrzymując się przy wszystkich punktach sprzedaży czerstwegopieczywa, skupując przeterminowane kanapki, ciasta owocowe,ciastka z kremem, ciasta biszkoptowe nastrzykane sztuczną bitąśmietaną i bryły ciasta czekoladowego, pokrytego pianką ibarwionymi na różowo wiórkami kokosowymi.Stare niesprzedanetorty urodzinowe.Nieświeże torty z gratulacjami.Z życzeniami na Dzień Matki.Bądz moją walentynką.Ojciecnadal zwozi to wszystko do domu, zwalone na gęstą, lepką kupę albopozawijane w celofan.I to jest najtrudniejsza praca - odwijanie tychtysięcy porcji nieświeżego jedzenia i rzucanie ich świniom.Sekret mojego ojca, o którym Brandy nie chciała słuchać,polegał na tym, żeby karmić świnie tymi ciastami, tortami ikanapkami na dwa tygodnie przed zawiezieniem ich na sprzedaż.Niema to wszystko żadnej wartości odżywczej, ale świnie pochłaniają to,aż w promieniu pięciuset mil nie zostaje ani jeden przeterminowanyprodukt.To pożywienie nie zawiera ani trochę błonnika i każdej jesieniwszystkie trzystufuntowe świnie jadą na rynek, mając dodatkowedziewięćdziesiąt funtów w jelitach.Ojciec zbija masę forsy nagiełdzie i kto wie, w jaki czas potem te wszystkie świnie robią zestrachu wielką słodką kupę, kiedy zobaczą wnętrze rzezni, gdziekończą życie.- Kwvne wivnuw fw sojaoa - mówię.- Nie - mówi Brandy i wyciąga długi na stopę palec wskazującyz sześcioma pierścionkami tylko na tym jednym palcu i przykładatego upierścienionego hot doga do moich ust w chwili, kiedy usiłujęsię odezwać.- Ani słowa - mówi Brandy.- Jesteś jeszcze za bardzo związanaze swoją przeszłością.Cokolwiek powiesz, będzie bez sensu.Z tego swojego koszyka na robótki Brandy wyciąga białozłotąwstęgę, magiczny akt, i mgiełkę tego białego jedwabiu ze złotymwzorem greckiego meandra zarzuca mi na głowę.Za kolejnym woalem realny świat oddala się jeszcze bardziej.- Zgadnij, jak powstaje ten złoty deseń - mówi Brandy.Materiał jest tak lekki, że wydyma go mój oddech, jedwabdotyka moich rzęs i nawet ich nie przygina.Nawet moja twarz, choćdochodzą do niej zakończenia wszystkich nerwów, nawet moja twarznic nie czuje.Potrzeba do tego zespołu hinduskich dzieci, mówi Brandy,cztero - i pięcioletnich dzieci, które jako wegetarianie siedzą przezcały dzień na drewnianych ławkach i muszą wyskubywać większość znieprawdopodobnej liczby złotych nitek, żeby uzyskać wzórpozostawiony przez złoto.- Nie widuje się dzieci starszych niż dziesięć lat przy tej pracy -mówi Brandy - bo do tego czasu większość z nich ślepnie.Ten woal, który Brandy wyjmuje ze swojego koszyka, ma chybaze sześć stóp kwadratowych.Utracony bezcenny wzrok wszystkichtych kochanych maluszków.Bezcenne dni ich kruchego dzieciństwa,spędzone na wyskubywaniu jedwabnych nitek.Pokaż mi litość.Błysk.Pokaż mi empatię.Błysk.Chciałabym, żeby moje biedne serce pękło.- Vswf siws cm eiuvn sincs - mówię.Nie, wszystko w porządku, mówi Brandy.Ona nie chcenagradzać nikogo, kto wyzyskuje dzieci.Kupiła to na wyprzedaży.Uwięziona za jedwabiem, otoczona obłokiem organdyny iżorżety, odkrywam, że skoro nie mogę dzielić się swoimi problemamiz innymi ludzmi, to gówno mnie obchodzą ich problemy.- I nie przejmuj się - mówi Brandy.- Nadal będziesz przyciągaćuwagę.Masz bombowe combo cycków i tyłka.Nie możesz tylko znikim rozmawiać.Ludzie po prostu nie znoszą, kiedy czegoś nie wiedzą, mówi mi.Zwłaszcza mężczyzni muszą wspiąć się na każdą górę i sporządzaćmapy wszystkiego.Wszystko poetykietować.Obsikać każde drzewo inigdy więcej już nie zadzwonić.- Za woalem jesteś wielką niewiadomą - mówi.- Większośćfacetów będzie stawać na głowie, żeby cię poznać.Niektórzy będązaprzeczać, że istniejesz naprawdę, a niektórzy będą cięnajzwyczajniej ignorować.Zeloci.Ateiści.Agnostycy.Nawet jeżeli ktoś nosi tylko opaskę na oko, ludzie zawsze mająochotę pod nią zajrzeć.Sprawdzić, czy nie oszukuje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]