[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykrzykiwałaśmoje imię i ściskałaś mnie tak mocno, tak mocno.jeśli naprawdę myślisz, że jestem w stanieo tym zapomnieć i zacznę wszystko od nowa, to chyba postradałaś rozum.Z trudem utrzymywała się w pozycji pionowej, słuchając, jak wspomina ich miłość.Jego lekko schrypnięty głos sprawił, że drżała, marząc o tym, by znów poczuć na sobie jegodotyk.- To co, twoim zdaniem, mamy zrobić?- Chodz, pokażę ci.Pokręciła głową.Dobrze wiedziała, co się stanie, jeżeli znajdzie się w jego ramionach.Chciała najpierw wyjaśnić wszystkie dręczące ją wątpliwości.Uważnie, z napięciem wpatrywała się w jego twarz.- Najpierw odpowiedz na moje pytanie.Chwycił ją za ramiona.- Nie, najpierw ty mi odpowiedz.Czy wciąż mnie kochasz?Spuściła wzrok.Nie chciała go okłamywać, mimo iż powiedzenie prawdy łączyło sięz utratą przewagi.- Złamałeś mi serce - powtórzyła.- Ostrzegałem cię, pamiętasz?- Powinieneś był powiedzieć mi o moim ojcu.- Nie, to był obowiązek twoich braci.To nie ja powinienem był ci o tym powiedzieć.- W takim razie dlaczego nie byłeś tam z nimi, kiedy to mówili? Byłoby mi dużołatwiej to przyjąć.- Byłem w Hammond i broniłem pewnego człowieka w sądzie, kiedy twoi braciazdecydowali się powiedzieć ci o tym, a kiedy wróciłem, już cię nie było.Do diabła, Mary Roses, nie powinnaś była ode mnie uciekać.Jestem twoim mężem.Zważywszy fakt, że miała ochotę go zabić, ucieczka stanowiła jej zdaniem dużomniejsze wykroczenie przeciwko obowiązkom małżeńskim.- Byłam potwornie wściekła.Wzruszył ramionami.Nie taką reakcję spodziewała się w nim wywołać.- Gdzie wtedy byłaś? - zapytał.- Douglas zabrał mnie do Cohenów.Mieszkałam u nich dwa tygodnie.Czy jest ciprzykro, że mnie zraniłeś?Czekała na słowa przeprosin.Co prawda nie wiedziała, czy to pomoże uśmierzyć bólserca, lecz przynajmniej miała taką nadzieję.- Zrobiłem wszystko, co do mnie należało, zważywszy okoliczności.Po jakimś czasieto zrozumiesz.- Czy mnie kochasz?- Tak.Bardzo.Mocno przytulił ją do siebie.- Czy możemy już trochę się poprzytulać?Pochyliwszy głowę, zaczął obsypywać pocałunkami jej czoło i nos, cały czaspowtarzając szeptem, że bardzo się za nią stęsknił.Odsunąwszy się na chwilę, zdarł z niej szlafrok, wziął na ręce i zaniósł na łóżko.Znalazłszy się na niej, uniósł się na łokciach, by spojrzeć jej w oczy.Po jej policzkach płynęły łzy.- Czy chcesz, żebym sobie poszedł, Mary Roses?Pokręciła głową, a on poczuł się tak, jakby spadł mu z piersi wielki ciężar.A potem pochylił się, by ją pocałować.Jego usta pozostawały nieruchome, lecz język wniknął głęboko i badał każdyzakamarek ciepłego wnętrza.Nie wiedział, czy bardziej podnieca go ta wyprawa w głąb jejciała, czy cudowny dotyk jedwabistej skóry.Gładziła go po plecach i po ramionach,doprowadzając do drżenia.Chciał posiąść ją jak najprędzej, a jednocześnie pragnął cieszyć się nią jak najdłużej,chciał dać jej jak najwięcej przyjemności, zanim nastąpi spełnienie, lecz jej dotyk sprawił, żewkrótce przestał się kontrolować.Była cudownie uległa i również pragnęła obdarzyć go jaknajwspanialszymi dowodami swej miłości.Boże, jak ją kochał.Zaczął całować jej piersi, delikatnie obwodząc sutki językiem.Odpowiedzią byłszybki, zdyszany oddech, w którym usłyszał ponaglenie, a kiedy zaczął gwałtownie ssać iszarpać sutek zębami, westchnienia przeszły w błagalne jęki.Wygięła ciało w łuk, niecierpliwie wodząc palcami nóg po jego łydkach, starając sięjeszcze mocniej z nim zespolić.Jego ruchy stały się szybsze i bardziej niecierpliwe.Przewędrował dłonią wzdłużbrzucha ku niżej położonym partiom ciała, aż dotarł do miejsca, które stanowiło głównyprzedmiot jego pożądania.Poczuwszy ciepłą wilgoć pomiędzy jej udami, stracił panowanienad sobą i szybko wsunął w nią palce.Mary Roses wbiła paznokcie w jego plecy, domagając się, by zaprzestał tychmiłosnych tortur i w pełni się z nią połączył.Nie był w stanie poruszać się tak szybko, jak tego by sobie życzyła.Gdy objęła gopalcami, z jego gardła wyrwał się niski jęk rozkoszy.Nie mógł już czekać dłużej.Chwyciwszy ją za ręce, położył je sobie na ramionach, apo chwili wszedł w nią jednym pchnięciem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]