[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem, co czuÅ‚am, ale to byÅ‚o inne. WÅ‚aÅ›nie.RozprostowaÅ‚a plecy.LRT Tak czy inaczej, muszÄ™ siÄ™ wybrać na spotkanie z EmilianÄ… Stallows.To jedno mi zostaÅ‚o.Nigdy nie mówiÅ‚ tak szczerze, ale byÅ‚ jej to winien. Ido, zostaÅ‚a ci tylko chwila.Może nawet mniej.To zależy od tego,kiedy twoje ciaÅ‚o przestanie sobie radzić z tym, co zamieniÅ‚o siÄ™ w szkÅ‚o.To może siÄ™ stać w parÄ™ sekund! Po prostu zapadniesz siÄ™ w siebie.Wargi jej drżaÅ‚y. Ile to jest chwila? Trudno powiedzieć. Ile, Henry? Przynajmniej to mi powiedz.PomyÅ›laÅ‚ o szklanych zwÅ‚okach na bagnie.I o swojej hipotezie, żetransformacja mogÅ‚a nagle przyspieszyć i zamienić czÅ‚owieka w szklanyposÄ…g, ale nie miaÅ‚ na to mocnych dowodów i nie chciaÅ‚ jej jeszcze bardziejniepokoić.PoszedÅ‚ na kompromis. MiesiÄ…ce odparÅ‚. JeÅ›li bÄ™dziesz miaÅ‚a szczęście.Bardziej praw-dopodobne, że tygodnie.UsiadÅ‚a na kuchennym krzeÅ›le. Super powiedziaÅ‚a. To jak piorun z jasnego nieba. Nie chcÄ™ umniejszać znaczenia tego, co twój przyjaciel i Emilianaodkryli tam, w Enghem, ale cokolwiek by z tobÄ… robili, to tylko.faÅ‚szywaobietnica.Usiedli przy stole, żeby zjeść.Na blacie leżaÅ‚ nowy obrus w brÄ…zowemotyle.Henry podaÅ‚ kraby.Ida, jedzÄ…c, pomyÅ›laÅ‚a, że smakujÄ… bagnem.W KOCCU ZAMÓWIAA TAKSÓWK, żeby wrócić do Ettinsford.KiedyHenry protestowaÅ‚, że to on powinien jÄ… podwiezć, tak jak obiecaÅ‚, uprzej-mie wskazaÅ‚a na jego pustÄ… szklaneczkÄ™ dżinu.W drodze powrotnej drzewa wyglÄ…daÅ‚y jak pochylone siwe gÅ‚owy sta-rych kobiet.Znieg leniwie padaÅ‚ na grzbiet kocura, który wlókÅ‚ wzdÅ‚użdrogi kosa.Taksówka sunęła Shale Lane, do miasta wjechaÅ‚a mostem nadzamarzniÄ™tÄ… wodÄ….Ludzie brodzili ulicami w gumowcach, kaptury i para-LRTsolki mieli biaÅ‚e od Å›niegu.Przed koÅ›cioÅ‚em pod wezwaniem Å›wiÄ™tegoHaudy ktoÅ› zawiÄ…zaÅ‚ lilowy szalik wokół szyi patrona.Taksówka wyrzuciÅ‚a jÄ… przed domem Midasa.Ida wlokÅ‚a siÄ™ ta wolnoprzez furtkÄ™ i podwórko, że jakieÅ› rozeÅ›miane dziecko krzyknęło w przelo-cie: GÅ‚owa do góry, babciu!", ale zobaczyÅ‚o jej mÅ‚odÄ… twarz i trochÄ™ siÄ™speszyÅ‚o.Midas zapytaÅ‚, jak poszÅ‚o z Henrym, ale nie miaÅ‚a ochoty o tym mówić. Nie powiedziaÅ‚ niczego nowego, tak to ujmijmy.ChciaÅ‚abym nachwilÄ™ zapomnieć o tym wszystkim.MoglibyÅ›my coÅ› zrobić? Zabierz mniegdzieÅ›.WiÄ™c zawiózÅ‚ jÄ… do Toalhem Head, wÄ…wozu, gdzie cieÅ›nina EttinsfordwychodziÅ‚a na morze.Na urwisku, obok nieczynnej latarni morLRTskiej, byÅ‚ punkt widokowy.Wiatr zdarÅ‚ z niej farbÄ™, ale tylko z jednej stro-ny, i zastÄ…piÅ‚ jÄ… biaÅ‚ymi plamami solnego osadu.PadaÅ‚ Å›nieg, stali oboksiebie na odlegÅ‚ość wyciÄ…gniÄ™tej rÄ™ki, owiniÄ™ci szalikami i skuleni z zimna.Na skaÅ‚ach urwiska, aż do poziomu morza, jak krÄ™gle w krÄ™gielni staÅ‚y ma-skonury.Co jakiÅ› czas krzyczaÅ‚y i kÅ‚apaÅ‚y dziobami.Midas fantazjowaÅ‚, że razem z IdÄ… patrzÄ… na morze i widzÄ… meduzy za-mieniajÄ…ce siÄ™ w żywe Å›wiatÅ‚o, ale tego popoÅ‚udnia co innego pÅ‚awiÅ‚o siÄ™ wwodzie.Góry lodowe wielkoÅ›ci kaplicy, skrzÄ…ce siÄ™ od Å›niegu, przyżeglo-waÅ‚y na cieplejsze wody wypÅ‚ywajÄ…ce z wÄ…wozu, żeby rozpaść siÄ™ na stobiaÅ‚ych kawaÅ‚ków. Wiesz, czego dowiedziaÅ‚am siÄ™ o twoim tacie? zapytaÅ‚a. No czego? O jego grobie.MilczaÅ‚.PatrzyÅ‚a, jak góra lodowa pÄ™ka z trzaskiem, wpÅ‚ywajÄ…c w prÄ…dy sÄ…czÄ…cesiÄ™ z wÄ…wozu.RozÅ‚upaÅ‚a siÄ™ i rozpuÅ›ciÅ‚a jak bÄ…belki piany w zlewie. Nie chcesz mówić o tym, co siÄ™ staÅ‚o? Straszna historia, ale terazchyba lepiej go rozumiem.Midas otworzyÅ‚ usta, wypadÅ‚o z nich suche chrypienie, przeksztaÅ‚ciÅ‚osiÄ™ w sÅ‚owo. Rozumiesz? Tak.Twojego ojca. Dlaczego chcesz go zrozumieć? PomyÅ›laÅ‚am, że to pozwoli mi lepiej zrozumieć e. Za pózno zmu-siÅ‚a siÄ™ do milczenia. SÄ…dziÅ‚aÅ›, że jak lepiej poznasz jego, to lepiej poznasz i mnie? Prze-cież nigdy go nie spotkaÅ‚aÅ› i już ci siÄ™ wydaje, że jestem taki jak on! Nie, Midasie, ale tak czÄ™sto o nim myÅ›lisz.WydawaÅ‚o mi siÄ™, że.hm.LRTKawaÅ‚y rozbitej góry lodowej wciÅ›niÄ™te przez prÄ…d pod powierzchniÄ™wypÅ‚ynęły na wierzch na peÅ‚nym morzu.Ze wszystkich stron rzuciÅ‚y siÄ™ nanie fale.NaprawdÄ™ uważaÅ‚a, że rozumie ojca Midasa.Taka już byÅ‚a.WczuwaÅ‚a siÄ™ w sytuacjÄ™ mężczyzn z kompleksami, znajdowaÅ‚a dla nichusprawiedliwienia.MusiaÅ‚o istnieć jakieÅ› wyjaÅ›nienie kompleksów Mida-sa. Przepraszam powiedziaÅ‚a.PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ…. Nie trzeba.PrzebaczaÅ‚aÅ› mi już tyle razy, odkÄ…d siÄ™ spotkaliÅ›my.RozeÅ›miaÅ‚a siÄ™. Aha! WyrównaliÅ›my teraz rachunki? Nie, nie.Nie o to mi chodziÅ‚o.O Boże. Midas, jest w porzÄ…dku.Dobrze, że wyrównaliÅ›my rachunki. Dobrze.Akurat. Tak. GÅ‚Ä™boko zaczerpnęła powietrza.PatrzyÅ‚a, jak daleko, w do-le, maskonur skoczyÅ‚ do wody i natychmiast zaczÄ…Å‚ walczyć z prÄ…dem.WiÄ™c teraz chcÄ™ ciÄ™ poprosić o pewnÄ… przysÅ‚ugÄ™.Powiedz, co Henry poka-zaÅ‚ ci na bagnach? Obaj jesteÅ›cie tacy tajemniczy, wykrÄ™cacie siÄ™ od odpo-wiedzi.Maskonur z trudem wylazÅ‚ z wody i z opuszczonÄ… gÅ‚owÄ… usadowiÅ‚ siÄ™na kamieniu, z którego skoczyÅ‚.Midas uniósÅ‚ brwi i wydÄ…Å‚ policzki. Nie jestem pewien.UniosÅ‚a oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]