[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedzenie także jej nie odpowiadało, ale co mogło być złego w wodzie?Nie dało się przygotować przyzwoitej herbaty.Naprawiała jedną z pięknych, jedwabnychnocnych koszul Alice, przyszywając drobnym ściegiem koronki falbanek.Alice nadalużywała bielizny kupionej do swej wyprawy w 1934 roku i nadal miała taką samą figurę.Lilybyła z tego dumna.Wiedziała, co pasuje jej pani, i mówiła to.Alice odpowiadała jej, żeby sięzamknęła, ale raczej rzadko ubierała się po raz drugi w coś, czego Lily nie zaakceptowała.%7ładna z nich nawet się do niej nie umywa, rozmyślała Lily.Córka do pięt jej niedorasta, chociaż wydaje fortunę na stroje i kosmetyki.Zmieszne, jak sobie przypomnieć, jakągałganiarką była jako mała dziewczynka.Diana miała wygląd, ale zdaniem Lily była dziwką.%7ładnego dostojeństwa.Jej rodzina mogła wywodzić swój rodowód od czasów Agincourt, aleona była taką samą dziwką jak te, które stały dawniej na Piccadilly.Lily wiedziała o niejwszystko.Widziała kiedyś, jak szelma patrzyła na młodego, przystojnego lokaja.Zrobiło jejsię niedobrze.Biedny Richard.Myślała o nim zawsze jak o złotym chłopcu, którego pomagaławychowywać.Teraz był wrakiem.Lily wiedziała, co z człowieka może zrobić wódka -widziała na przykładzie swoich przyjaciół i sąsiadów rodziny.Nie bez powoduprzyrównywano alkohol do diabła.Ale nie winiła Richarda.Obwiniała jego żonę.Ona go takzniszczyła.Powinien był jej sprawić tęgie lanie i wykopać za pierwszym razem, kiedy zostałaprzyłapana, a cały skandal spadł na rodzinę.Pan Hugo nie pozwolił na to.Pragnął utrzymaćministerialną posadę i nie obchodziło go, czy jego synowi i lady Alice popękają serca.Lilynigdy mu tego nie wybaczyła.Nie mogło tak trwać bez końca.Ona znowu wpadnie i wpakujewszystkich w kłopoty.Lily wyszła ze szwalni, by odnieść koszulę nocną Alice do jej sypialni.Zachowywałasię i poruszała zawsze bardzo cicho; nie robiła hałasu.Ujrzała ich w korytarzu, lecz oni jej niewidzieli.Wchodzili do jednej z pustych sypialni, zamykając za sobą drzwi.Koszula nocna wyślizgnęła jej się z rąk.Stała tam, zbyt zszokowana, by była w staniesię ruszyć.Diana i Brian Kiernan.- Wszechmogący Boże - szepnęła Lily.Alice była na spacerze.Hugo i Fern w kościele.Richard czytał w łóżku gazety.A oniwyszli z blizniakami, Lily widziała ich.I wrócili wcześniej.Podnosząc koszulę nocną izamykając za sobą drzwi, wróciła do szwalni.Teraz rodzina całkowicie zostanie zniszczona.*- To on, prawda? - spytał Richard.- Kochanie, proszę! Nie wiem, o czym mówisz!- Nie próbuj mnie bujać, Di.Znam cię.Jego także.Tym razem naprawdę nasrałaś nawłasny próg.Nie próbuj mi wmawiać, że jestem pijany.Bo nie jestem.Jeszcze nie.- Jak możesz tak mówić? Wiesz, jak bardzo Brian nam pomógł!Po lunchu Richard uparł się nagle, by wyjść podczas mżącego deszczu na spacer.Znalazłszy się poza zasięgiem obcych uszu, napadł na nią.Pierwszą jej myślą było, że musiałich widzieć.Nie wiedziała, co robić, ale trzymała się swego i kłamała.- Pomógł tobie, rozumiem, i wiem dlaczego.Traktował mnie w tym cholernymzakładzie jak gówno.Powiedział, że rozwali mi gębę, jeżeli po wyjściu stamtąd znowu sięupiję.Diana pobladła.- Nie wiedziałam - wykrztusiła.- Nie powinien był tak.- Wystarczająco zle się stało, że cham został mężem mojej siostry, ale ty.Jak mogłaś,Di? Jak mogłaś mi to zrobić?Zwiesiła głowę.Deszcz przybrał na sile.Włosy miała przylepione do głowy, kroplewody wpadały jej za kołnierz.- Byłam zrozpaczona - wyznała.- Przerażona twoją matką i tym, co zrobi.Niewidziałam ciebie od dwu dni.Zatelefonowałam do niego.Nikomu innemu nie mogłamzaufać.Zaczął znowu iść.Poszła za nim, ciągnąc go za ramię.- Przeziębisz się - powiedziała.- Wracajmy, jesteś przemoczony do suchej nitki.- Nie wiem o innych - mówił, ciągnąc ją za sobą.- Nie znam tego faceta zKnightsbridge i chciałem koniecznie spotkać się z Hubbardem, ale nie potrafiłem spojrzeć muw oczy.Nie znam żadnego z pozostałych.Musiały ich być setki.Powinno się nakręcić film otwoim życiu, kochanie.Stu mężczyzn w jedną noc.Ale znam tego jednego.Pod samym moimnosem z moim chamskim szwagrem.Zatrzymał się nagle i wyrwał jej swoje ramię.Stali w ulewie, patrząc na siebie.- Mam dosyć.Sądzę, że doszedłem do kresu wytrzymałości.- Dick! - krzyknęła.- Dick, nie mów tak.Proszę.Odszedł bez odpowiedzi.Stała w strugach ulewnego deszczu, nie ruszając się z miejsca.Mówił tak do niej poraz pierwszy.Zwykle upijał się i oskarżał ją, ale kończyli w objęciach, z płaczem, dającpociechę swym zgubionym duszom.Od bardzo dawna nie powiedział ani słowa na ten temat.Zapomniała o ostrożności.Brian także nie był ostrożny.Pobiegła za nim w stronę domu, ale wszedł już do środka i zanim dotarła na górę,zamknął się w łazience.Waliła w drzwi i prosiła go, by otworzył.Słyszała lejącą się wodę,ale nie odpowiadał.Zrzuciła z siebie mokre ubranie i poszła do łazienki blizniaków, by wziąćgorącą kąpiel.Nie miał tego na myśli.Nie mógł mieć.Ale powinna ostrzec Briana.Dzisiejszej nocy musiała się z nim zobaczyć.*Hugo usiadł.Nagle poczuł się stary; bolała go noga.- Jak daleko to zaszło? - spytał.- Nie wiem - odparła Fern.- Tato, nie zauważyłeś nic, nawet kiedy poszła z nim dziśrano do kościoła?- Nieco się zdziwiłem - przyznał - ale sądziłem, że to głupia, dziecinna zagrywka; żechce zwrócić na siebie uwagę.Jesteś pewna, że nie wyolbrzymiasz sprawy, nazbyt poddającsię wyobrazni?Opadła obok niego na sofę.- Nie - stwierdziła z ciężkim, ledwo słyszalnym westchnieniem.- Nie wydaje mi się.Od jakiegoś czasu bardzo się zmienił.Pózno wraca do domu, wobec mnie jest opryskliwy,bezceremonialny - mówi, że to z powodu zmęczenia pracą nad nowym obrazem, ale niewierzę mu.Widziałam, w jaki sposób patrzą na siebie.Zawsze go obłapia.Coś jest międzynimi.Wiem o tym.- Jak tylko wróciliśmy, wydała mi się jakaś dziwna - zauważył Hugo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]