[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słomkowy kapelusz na początku pazdziernika!Bo\e! Czy to złudzenie, czy rzeczywiście wygląda teraz o dziesięć latmłodziej ni\ jeszcze parę miesięcy temu? Na pewno złudzenie.Jednakwydawało jej się, \e oczy ma większe, ni\ pamiętała, wargi pełniejsze, apoliczki bardziej zaró\owione.- Ale któ\by się oparł urokowi Josepha? - powiedziała Susanna.- Zawsze go lubiłam, odkąd Lauren mnie z nim poznała, a teraz jeszcze bardziej zyskał w moich oczach, skoro miał dość rozsądku, \eby sięw tobie zakochać, Claudio.- I któ\by się oparł mę\czyznie - dodała Anne - który tak uwielbiaswoje dziecko? A zwłaszcza niewidome i nieślubne dziecko.- Całe szczęście, \e mamy Luciusa, Petera i Sydnama - oświadczyłaFrances.- Inaczej byłybyśmy o niego śmiertelnie zazdrosne, Claudio.Claudia obróciła się na stołku.Pokojówka sprawnie uprzątnęła toa-letkę i wyszła z pokoju.- Czy to normalne - zapytała Claudia - \e ślub budzi we mnie tylesprzecznych emocji? Jestem taka szczęśliwa, \e mogłabym fruwać, a zdrugiej strony, jest mi tak smutno, \e chyba się rozpłaczę.- Ani się wa\ - ostrzegła Susanna.- Będziesz miała czerwone ispuchnięte powieki.Tak jak wczoraj wieczorem.Zaczęło się od po\egnalnej kolacji wszkolnej jadalni, na której zostały równie\ dochodzące uczennice.Potembyły koncert-niespodzianka i podziękowania.Pózniej do Claudii ustawiłasię kolejka uczennic i nauczycieli, z których ka\dy chciał ją uściskać napo\egnanie i po raz ostatni zamienić z nią parę słów.A na koniec czteryprzyjaciółki, razem z Lilą i Eleanor, zaszyły się w prywatnej bawialniClaudii - która ju\ wkrótce będzie prywatną bawialnią Eleanor- na długie godziny rozmów i wspominek.- Mnie było tutaj bardzo dobrze - powiedziała teraz Anne.- A kiedywychodziłam za Sydnama, wcale nie miałam pewności, czy będę z nimszczęśliwa.Ale jestem, i ty te\ na pewno znajdziesz szczęście z Josephem,Claudio.Ju\ je znalazłaś.- To zupełnie naturalne, \e jesteś smutna - pocieszyła ją Frances.- Jamiałam Luciusa i obietnicę kariery śpiewaczej, kiedy wychodziłam zamą\, ale tutaj te\ byłam szczęśliwa.Tu był mój dom, tu zostawiałam mojenajserdeczniejsze przyjaciółki.Susanna podeszła do Claudii i uściskała ją ostro\nie, \eby nie popsućfryzury i nie przesunąć kapelusza.- Ta szkoła była mi domem i rodziną - oświadczyła.- Przyjęła mniepod swój dach, kiedy miałam dwanaście lat i nie wiedziałam, dokąd pójść;tu zdobyłam wykształcenie i doświadczyłam miłości.Nigdy bym stąd nie290odeszła, gdybym nie spotkała Petera.Ale teraz nie \ałuję, z oczywistegopowodu, ale te\ dlatego, \e nie zniosłabym, gdybym musiała zostać tusama, bez was.Nie umiem ci powiedzieć, Claudio, jak bardzo się cieszę.- Chodzmy ju\ lepiej - pospieszała Anne.- Panna młoda nie powinna się spóznić, a my musimy być w kościele przed nią.A jaką mamyśliczną pannę młodą.Ten kolor jest dla ciebie stworzony, Claudio.- A ten kapelusik.po prostu przeuroczy - dorzuciła Susanna.Claudia z trudem powstrzymywała łzy, gdy przyjaciółki jedna po drugiej przytuliły ją i zeszły do powozu czekającego przed wejściem.Kiedy ju\ pojechały, naciągnęła rękawiczki i ostatni raz rozejrzała siępo sypialni.Pokój opustoszał -jej kufry i walizy przewieziono ju\ wcześ-niej.Weszła do bawialni, rozglądając się dookoła.Nie było tu ju\ \adnychjej ksią\ek.To ju\ nie był jej pokój.Od tygodnia szkołę oficjalnie przejęła Eleanor.A od jutra placówkabędzie nosiła nazwę śeńskiej szkoły panny Thompson.Cię\ko jest pozostawiać za sobą całe \ycie.Kiedyś musiała to zrobić, a te-raz czyniła to z wyboru.Tak chyba czuje się noworodek: porzuca bezpieczne,zaciszne wnętrze łona matki i wydostaje się na olbrzymi, nieznany świat.Cię\ko jej było, chocia\ całym sercem pragnęła tego nowego \ycia,nowego domu, który na nią czekał, tej bystrej niewidomej dziewczynki,która będzie jej córką, i tego dzieciątka, które urodzi się za ponad sześćmiesięcy (jeszcze nie mówiła nikomu oprócz Josepha, który przyjechałwczoraj z Willowgreen), i tego mę\czyzny, który wszedł w progi jej szkołyprzed czterema miesiącami, a w jej sercu zagościł wkrótce potem.Joseph!Gdy zeszła na dół, słu\ba stała ju\ rzędem w korytarzu, \eby się z niąpo\egnać.Jakimś cudem zdołała się nie rozkleić, kiedy podchodziła doka\dego z osobna, \eby zamienić kilka słów, lecz większość słu\by pła-kała.Z wyjątkiem pana Keeble'a.On stał sztywno wyprostowany przydrzwiach, czekając, a\ będzie mógł je przed nią otworzyć.I nie wiedzieć czemu, właśnie po\egnanie z nim, z tym starym, wier-nym, kościstym portierem, było dla Claudii najcię\sze.Skłonił się przednią, skrzypiąc podeszwami butów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]