[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co się stało? - zapytałam.Dochodzące z dołu dzwięki przybrały na sile i łupały mi wgłowie.- Zemdlałaś - wyjaśnił.- Nie wiedziałem.Nie powinienem był tak na ciebie naciskać.Uniosłam się na łokciu, bezskutecznie próbując mu się wyrwać.Wpatrywałam się wjego wargi i połyskujące pomiędzy nimi śnieżnobiałe zęby.Czy ja to sobie wyobraziłam, czyon.Zcisnęło mnie w żołądku.- Dowiedziałeś się czegoś? Czy twoja teoria się sprawdziła?Clancy oparł się o wezgłowie.Jego twarz przybrała nieodgad-niony wyraz.- Nie.- Znów wstał i zaczął się przechadzać pomiędzy oknem a białą kotarą.Mójwzrok padł na podłogę po drugiej stronie pokoju i nie zdziwiłam się, kiedy zauważyłam, żeskąpana jest w niebieskiej poświacie bijącej od laptopa.- Nie.Wciąż o tym myślę.Wydawałomi się, że być może wymazałaś im pamięć specjalnie, ponieważ byłaś zła lub zmartwiona, aleprzecież nie wymazałaś im wszystkich wspomnień, tylko te, w których.byłaś ty.No ijeszcze ta dziewczyna, Samantha.Samantha Dahl, lat siedemnaście, z miejscowości Bethesdaw stanie Maryland.Rodzice Ashley i Todd.Zielona, pamięć fotograficzna.- umilkł.- Wciążo tym rozmyślałem, próbując zrozumieć, jak to zrobiłaś, ale mimo że przetrząsnąłem twojewspomnienia, wciąż nie wiem, co się dzieje w twojej głowie.%7ładnej przyczyny, tylko skutek.Zastanawiałam się, czy zdaje sobie sprawę z tego, jak chaotyczna jest jegowypowiedz.Nie wiedziałam nawet, czy zauważył, że ześlizgnęłam się z jego łóżka.Towarzyszyła mi tylko jedna myśl - jak najszybciej wydostać się z tego pokoju i znalezć sięjak najdalej od niego.Po chwili ból powrócił.Co on mi zrobił? Przyłożyłam rękę do czoła.Zawsze, kiedy wślizgiwał się do mojejgłowy, odczuwałam ból, ale tym razem migrena była ostrzejsza.Clancy nie tylko zajrzał domojego umysłu.Sprawił także, że chciałam go pocałować.Czy nie tak?- Jest już pózno - powiedziałam, przerywając mu.- Muszę.muszę znalezć resztę.Clancy odwrócił się do mnie plecami.- Chcesz powiedzieć, że musisz znalezć Liama Stewarta.- Tak - odparłam, robiąc kilka kroków w stronę drzwi.- Miałam się z nim spotkać.Będzie się martwił.- Moje włosy zaplątały się w białą zasłonę.Clancy potrząsnął głową.- Co ty w ogóle o nim wiesz, Ruby? Znasz go od miesiąca, półtora? On jest Niebieski,a poza tym ma sporo na sumieniu.I to od dawna, jeszcze zanim zabił te wszystkie dzieciaki.Sto czterdzieścioro ośmioro.Ponad połowę obozu.Możesz sobie darować te bzdury i przestaćpatrzeć na niego jak na bohatera, ponieważ on na to nie zasługuje.Jesteś zbyt wartościowąosobą, żeby marnować z nim czas.Kiedy złapałam za klamkę, zatrzasnął mi drzwi przed nosem.- O co ci chodzi?! - wrzasnęłam.- Co z tego, że jest Niebieski? Czy to nie ty wciążpowtarzasz, że wszyscy jesteśmy Czarni i że powinniśmy się wzajemnie szanować?Uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, był jednocześnie bezczelny i pociągający.- Musisz pogodzić się z tym, że jesteś Pomarańczowa i że w związku z tym zawszebędziesz samotna.- Głos Clancyego stał się spokojny.Kiedy znów złapałam za klamkę, jegonozdrza rozszerzyły się ze złości.Ponownie zatrzasnął drzwi, przyciskając je obiema dłońmi,tak bym nie mogła wyjść.- Widziałem twoje marzenia.Nie ma w nich ani twoich rodziców,ani przyjaciół.Chcesz być z nim, jak wczoraj w chacie albo wtedy w samochodzie, w lesie. Nie chcę cię stracić , powiedziałaś.Czy naprawdę jest dla ciebie aż tak ważny?Czułam, jak rośnie we mnie gniew.- Jak śmiesz? Obiecałeś, że nie.Powiedziałeś.Zaśmiał się szyderczo.- Rany, jaka ty jesteś naiwna! Ta kobieta z Ligi pewnie nie musiała się nawet wysilać,żeby przekonać cię, że nie jesteś zwyczajnym monstrum.- Mówiłeś, że mi pomożesz - wyszeptałam.Wywrócił oczami.- Dobrze, gotowa na kolejną lekcję? Ruby Elizabeth Dały, jesteś i zawsze będzieszsamotna.Gdybyś nie była taka głupia, może sama byś się tego domyśliła, ale ponieważ cię toprzerasta, powiem ci to powoli, żebyś zrozumiała: Nigdy nie będziesz w stanie zapanowaćnad swoimi umiejętnościami.Nigdy nie będziesz umiała powstrzymać się przed tym, bywtargnąć do czyjegoś umysłu, ponieważ w głębi serca wcale nie chcesz tego kontrolować.Oznaczałoby to przecież, że musisz to zaakceptować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]