[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Howell poczuÅ‚, jak ostrze narzÄ™dzia wsuwa siÄ™ miÄ™dzy jego uda, dokÅ‚adnie podgenitalia.ZakwiliÅ‚ i uniósÅ‚ siÄ™ na czubki palców.- ZdobÄ™dÄ™ pieniÄ…dze - zaskamlaÅ‚ przerażony.- Ale musisz mi dać wiÄ™cej czasu.- Twój czas siÄ™ skoÅ„czyÅ‚, Kenny.- Mężczyzna przy¬cisnÄ…Å‚ mocniej ostrze noża.- Nie, nie.ProszÄ™, na miÅ‚ość boskÄ…, nie.BÄ™dÄ™ miaÅ‚ forsÄ™ dla ciebie.- CaÅ‚Ä…?- Co do centa.- Kiedy?- Za.miesiÄ…c.Drugi napastnik puÅ›ciÅ‚ jego wÅ‚osy.Howell w ostatniej chwili uniknÄ…Å‚ nadziania siÄ™ na ostrze.- Za dwa tygodnie - poprawiÅ‚ siÄ™.Powolnym ruchem mężczyzna wycofaÅ‚ nóż.- Dobrze.Dwa tygodnie.- WyszczerzyÅ‚ zÄ™by, a po chwili spojrzaÅ‚ groznie.- Nie kÅ‚opocz siÄ™szukaniem nas.BÄ™dziemy nad tobÄ… krążyć jak muchy nad kupÄ… gówna, Kenny.Razem z towarzyszem opuÅ›ciÅ‚ plamÄ™ Å›wiatÅ‚a neonu i znik¬nÄ…Å‚ w ciemnoÅ›ciach nocy.Ken opadÅ‚ na kolana i zwymiotowaÅ‚.Gdy ustÄ…piÅ‚y skurcze, zaczÄ…Å‚ na kolanach rozpaczliwieszukać kluczyków od samochodu.ZwiatÅ‚a samochodu wyrwaÅ‚y Schyler z zamyÅ›lenia.Sie¬dzÄ…c na werandzie, leniwymiruchami bosych stóp poruszaÅ‚a huÅ›tawkÄ…" Powoli zapadaÅ‚a w drzemkÄ™.Dopóki nie zaczęłapracować w biurze, nie wiedziaÅ‚a, czym jest zmÄ™czenie.Zawsze rano przybywaÅ‚a pierwsza ikoÅ„czyÅ‚a pracÄ™ dobrze po zmierzchu.UÅ›miechnęła siÄ™ do Kena, gdy ten z trudem wspinaÅ‚ siÄ™ po schodach.- Cześć! WyglÄ…dasz tak, jak ja siÄ™ czujÄ™.- Ja.Mam rozstrój żoÅ‚Ä…dka.- Mam nadziejÄ™, że to nic poważnego.PokrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ….- Czy to dlatego nie byÅ‚o ciÄ™ na kolacji?- Nie.Po prostu nie miaÅ‚em czasu.- PrzemierzyÅ‚ werandÄ™ w kierunku wejÅ›cia do domu.- JeÅ›li masz trochÄ™ wolnego czasu, chciaÅ‚abym ciÄ™ o coÅ› zapytać.ZatrzymaÅ‚ siÄ™ i zwróciÅ‚ ku dziewczynie.- Ja także chcÄ™ ciÄ™ o coÅ› zapytać - powiedziaÅ‚ z tru¬dem.- ZmiaÅ‚o!- Czy sypiasz z Cashem Boudreaux?UÅ›miech znikÅ‚ z twarzy Schyler.To pytanie zawieraÅ‚o w sobie zniewagÄ™.Poza tym uważaÅ‚a,że nikt nie ma prawa ingerować w jej życie osobiste.- OczywiÅ›cie, że nie.PostÄ…piÅ‚ krok w jej kierunku.- Krąży po mieÅ›cie taka plotka.Ciemność ukryÅ‚a rumieniec, jaki zalaÅ‚ jej twarz.Nie daÅ‚a jednak poznać po sobie, jak bardzojego sÅ‚owa wytrÄ…ciÅ‚y jÄ… z równowagi.Machnęła rÄ™kÄ….- Wiesz, jak ludzie w okolicy lubiÄ… gadać.- W każdej plotce tkwi odrobina prawdy.- Nie tym razem.- SpÄ™dzasz z nim caÅ‚e dnie.- Ale nie noce! - ByÅ‚a zbyt zmÄ™czona, by spierać siÄ™ z Kenem.- PracujÄ™ z Cashem.Jestemzmuszona spÄ™dzać z nim dużo czasu.PracowaÅ‚am z wieloma mężczyznami, ale nie znaczy tojeszcze, że z nimi sypiaÅ‚am.- WyjÄ…tek w osobie Marka Houghtona daje jednak dużo do myÅ›lenia.Schyler zeskoczyÅ‚a raptownie z huÅ›tawki.- Nie mam zamiaru rozmawiać z tobÄ… o swoim prywat¬nym życiu.T o nie twój cholernyinteres.Dobranoc!ZÅ‚apaÅ‚ jÄ… za ramiÄ™, gdy mijaÅ‚a go z podniesionÄ… gÅ‚owÄ….- Schyler, Schyler - bÅ‚agaÅ‚.- Nieodchodz.ZostaÅ„ i porozmawiaj ze mnÄ….- Porozmawiaj? W porzÄ…dku.O tym, czy Å›piÄ™ z Boud¬reaux lub z kimkolwiek innym? Nie!- Do diabÅ‚a! Nie rozumiesz, co ludzie o tym myÅ›lÄ…?- MogÄ… myÅ›leć, co im siÄ™ podoba, ale po tobie spodziewaÅ‚am siÄ™ czegoÅ› lepszego.- Nie mogÄ™ znieść myÅ›li, że twoje imiÄ™ jest wiÄ…zane z Cashem.- Co radziÅ‚byÅ› mi zrobić? Pracujemy razem.- Wyrzuć go.- Nie mogÄ™! - krzyknęła Schyler.- Nie chcÄ™.Jest mi potrzebny.- Z poczÄ…tku tak nie myÅ›laÅ‚aÅ›.- MyliÅ‚am siÄ™.To znakomity pracownik.Wynagrodzenie, które otrzymuje, jest zbyt maÅ‚e wstosunku do pracy, jakÄ… wykonuje.- W takim razie ty odejdz.Pozwól mi kierować firmÄ…"Schyler nie spodobaÅ‚a siÄ™ ta propozycja.MiaÅ‚aby siÄ™ poddać? Jej starania o zamówienia oddawnych klientów dotychczas nie odniosÅ‚y wielkiego skutku, ale myÅ›l o rezyg¬nacji wydaÅ‚a jejsiÄ™ nie do przyjÄ™cia.Nie wierzyÅ‚a, by ktokolwiek inny, nawet Ken, potrafiÅ‚ walczyć tak zacieklejak ona, by zachować Belle Terre.Powiedzenie mu tego wprost byÅ‚oby zbyt grubiaÅ„skie,próbowaÅ‚a wiÄ™c odrzucić jego propozycjÄ™ w miarÄ™ dyplomatycznie.- Nie możesz być w dwóch miejscach jednoczeÅ›nie.- PrzeniosÄ™ siÄ™ do biura na placu.- Nie możesz tego zrobić, Ken.- MogÄ™ - perswadowaÅ‚ uporczywie.- Daj mi szansÄ™.- To nie jest konieczne.Szczególnie teraz, kiedy.ZacisnÄ…Å‚ mocniej dÅ‚oÅ„ na jej ramieniu.- Ja nie chcÄ™.Nie zamierzam pozwolić ci na wykony¬wanie pracy stosownej dla prostegochÅ‚opa!- Nie jestem taka!- Szybko siÄ™ stajesz.- PrzyciÄ…gnÄ…Å‚ jÄ… ku sobie.- PamiÄ™tam, jak sÅ‚odka i kobieca byÅ‚aÅ›, gdy.- Ken, proszÄ™.- Pozwól mi skoÅ„czyć.Wciąż ciÄ™ ko.- WydawaÅ‚o mi siÄ™, że sÅ‚yszÄ™ twój gÅ‚os.Już najwyższy czas, byÅ› przywlókÅ‚ siÄ™ do domu.ProszÄ™, proszÄ™.- Tricia zaÅ›miaÅ‚a siÄ™ lekko, stajÄ…c w progu.- Co wy tutaj robicie oboje?Milczenie trwaÅ‚o dÅ‚ugÄ… chwilÄ™.W koÅ„cu gÅ‚os zabraÅ‚a Schyler
[ Pobierz całość w formacie PDF ]