[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla-czego nie zapytacie go o dziecko, które porwał? Dziecko? Jakie dziecko? Snell zmrużył oczy. Och! Yetta krzyknęła głośno. Może to wyjaśnia jego zachowanie.Czy cierpiszna urojenia i przywiduje ci się, że on porwał twoje dziecko? Czy przyszedłeś tutaj, by goszukać? Mrugnęła na Snella tak wyraznie, by Housk mógł to zauważyć. No, to się wam nie może upiec wściekał się Housk. Czy jesteś na służbie?Jeżeli tak, przejrzyj tę szafkę i znajdziesz tam próbkę tkanki Centaura. Nie byłoby w tym nic dziwnego. Snell wzruszył ramionami. Faktycznie, zwy-kle trzymamy dwieście lub trzysta takich próbek. Ja mówię o tej, którą przysłał wam człowiek nazywany Jivesem! Doktorze, sądzę, że jesteśmy na skraju fantazji paranoidalnych mruknęła Yetta. Mam taką próbkę, ale Jives jest Niedzwiedziem, jak sądzę, a przynajmniej ma akcentNiedzwiedzia!Patrząc na Snella Housk odgadł, że zgadza się on z tą sugestią, i natychmiast upadł naduchu.Mówił dalej głosem zmienionym, grubym, powolnym i pozbawionym nadziei. Kłamstwa, nic tylko kłamstwa, od początku do końca.To planeta maniaków żyją-cych we śnie.Powinienem zrozumieć to, gdy tylko dowiedzieliśmy się o Starej Zwiątyni. Co takiego? spytałem, nie mogąc zrozumieć.Odzyskał odrobinę pozy i zaszydził ze mnie. O tak, ty znasz Zwiątynię, nieprawdaż? Lub tylko tak ci się wydaje.Biczując, dopro-wadziłeś mnie do nieprzytomności i zostawiłeś tam.Czyż nie tak? I gdyby Raglan nie znalazłmnie i nie powiedział mi o Jivesie, upiekłoby ci się.Ale nic z tego.Przysięgam!Snell spojrzał na mnie.Potrząsnąłem przecząco głową, a on po sekundzie zastanowieniazdecydował, że moje słowo przeważa nad zdaniem Centaura, który wtargnął do środka i stra-szył Yettę biczem.Nakazał gestem, aby wyprowadzono Houska. Nie tak szybko. Housk wyswobodził się gwałtownym szarpnięciem obu ramion istanął przede mną. Przeklęta marsjańska szumowino, czy mogę powiedzieć ci coś o tejtwojej wspaniałej Zwiątyni? My wiemy o niej więcej niż ty! Dlaczego? Całymi latami używa-liśmy tego pomieszczenia, gdzie mnie biczowałeś, i nikt prócz nas tam nie zajrzał.Durnapało! Ile razy stałeś, gapiąc się na te piętnaście sławnych artefaktów i nie zastanowiło cię, cotam robią, wystawione na widok publiczny, zamiast być zastąpione przez repliki, aby orygina-ły poddać badaniom i analizom?Ziemianie w pokoju wymienili zatroskane spojrzenia, ale było to coś, czego każdyMarsjanin chciałby się dowiedzieć. Bujda! zapiał Housk. Bujda, nic więcej! Ustawiono je tam, by ludzie wierzyliw pierwotnych Marsjan! Od lat znaliśmy prawdę.Kto, prócz głupich Marsjan, dałby się na-brać na taką bujdę? Chcieliśmy wiedzieć, czy to byli p r a w d z i w i Marsjanie, czy teżgoście z gwiazd, którzy zatrzymali się na Marsie.Zaczęliśmy więc badania i odkryliśmy, żekamienie były obrobione narzędziami o wymiarach metrycznych.L u d z i e budowali wasząśmierdzącą Zwiątynię! Pienił się niemal, chcąc za wszelką cenę odegrać się jakoś na Mar-sjanach, którzy zniweczyli jego ostatnią nadzieję uratowania reputacji, zanim jego zwie-rzchnicy dowiedzą się, że spartaczył robotę.Wydawało się najprawdopodobniejsze, że ten Raglan, który znalazł go nieprzytomnego,przynosząc raport na temat Jivesa, musiał być agentem Centaurów używającym pokoju wświątyni jako skrzynki kontaktowej dokładnie tak, jak to przewidywałem.Jego zaintereso-wanie Jivesem mogło nie dotyczyć niczego istotnego, poza tym, że Centaurowie, tak samo jakThoder, podejrzewali w nim agenta Niedzwiedzi.Z powodu szczególnie newralgicznego po-łożenia Starego Systemu między obydwoma blokami, każda ze stron chciałaby pilnie śledzićdrugą.Wydawało się bardzo prawdopodobne, że Housk nie wspomniał nikomu więcej onowych danych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]