[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo chciałbym się z tobą kochać, Tree.Chciałem tego od chwili, gdy cię ujrzałem.Obróciła się i ujrzała Domina Cruza, opierającego się o framugę drugiego wejścia.Stanęłaoniemiała.Mężczyzna wszedł do środka, a za nim weszło kilkanaście młodych dziewcząt,odzianych w szaty z emblematami tygrysa.Miał na sobie błękitny ubiór z zielonym smokiem napiersiach, podkreślonym złotosrebrnymi nićmi.Z jednego przekłutego ucha zwieszała się złotapapryka, a na szyi dyndała figa pięść z kciukiem wstającym z zaciśniętych palców, łacińskisymbol płodności, przedstawiający penis wchodzący do pochwy.Domino był o głowę niższy odTree, krępy i muskularny, o kwadratowej czaszce, grubej szyi i ogromnych czarnych wąsach,spływających spod szerokiego nosa.Tree otrząsnęła się z pierwszego szoku, podniosła z podłogi kimono i owinęła się nimdokładnie. Jak długo tu stałeś? Drzwi były szeroko otwarte, amiga. Nie odpowiedziałeś na pytanie. Ciebie również miło widzieć, Tree. Do diabła.Przestraszyłeś mnie.Co tu robisz? Podglądałeś nas? Zupełnie przypadkowo, wierz mi.Wybacz, proszę.Ale rzeczywiście dowiedziałem się, żemacie problem. To sprawa między Masonem a mną.Proszę, uszanuj naszą prywatność.Domino uniósłręce. Oczywiście.Dlaczego miałbym wtykać nos w wasze sprawy osobiste? Zbliżył się dogorącego zródła i spojrzał na przejrzystą wodę. Aadnie.Naprawdę ładnie.Mam taką wewłasnym pałacu. Zachichotał. Hej, jak ci się podoba w tym miasteczku? Próbujemy znalezć sposób na wydostanie się stąd.Słyszałeś coś o szlaku, który prowadziprzez tę górę do dżungli? Mierde.Mnie się tak nie spieszy.Szczerze mówiąc, nie mam zamiaru stąd pryskać.Jestemtutaj jak bóg. Rozpostarł ramiona w kierunku swego haremu. To raj dla każdego z jajami.Zmrużył czarne oczy. To dlatego Mason chce stąd uciec, no nie? On nie jest prawdziwymmężczyzną.Służki mają oczy; krąży plotka, że jeszcze nie był w łóżku ani z tobą, ani z tą drugą.Tree poczuła na twarzy gorący rumieniec. Mason jest najbardziej męskim facetem, jakiego kiedykolwiek spotkałam, a spotkałamwielu takich pseudotwardzieli jak ty.Domino odwzajemnił jej piorunujące spojrzenie. Nie spiesz się tak ze zniewagami pod moim adresem, amiga.Pamiętaj, ja ciebie niepotrzebuję, ale ty niewątpliwie potrzebujesz mnie. Do czego? %7łeby pożyczyć od ciebie kolczyk? Chyba muszę powiedzieć to za ciebie.Masonowi nie staje.Potrzebujesz mnie, żeby zajśćw ciążę.Drugi mężczyzna w tym mieście ma jedenaście lat. Schwycił za rękę jedną ze swoichżon i przyciągnął ją do siebie.Białe szaty wydęły się na brzuchu młodej dziewczyny. Spójrz.Zapłodniłem już osiemnaście żon.Osiemnaście. Spadaj stąd! warknęła Tree. Idz zapładniać kolejne.Mnie to nie interesuje.Postąpił krok do przodu. Nie przesadzałem mówiąc, że jestem tu jak bóg.Mogę dostać wszystko, czego pragnę.Chcę cię od Canaimy. Uśmiechnął się przez gęste wąsy. Może powinniśmy zacząć zaloty?Odepchnęła go mocno, kiedy sięgał do jej kimona, ale był od niej cięższy i nie przestawałnapierać.Cofała się, aż oparła się o kanapę. Powiedziałam ci zasyczała. Nie jestem zainteresowana.Zatrzymał się z bezczelnymuśmiechem na twarzy. Przemyśl to, Tree.Daj spokój.Po co odwlekać to, co nieuniknione?W drzwiach pojawiła się K un-Chien z napiętym cisowym łukiem.Cięciwa dotykała nosa,czubek strzały był wycelowany prosto w pierś Domina.Mięśnie przedramienia napięły się.Auknie drżał.Kobiety z haremu Domina stały nieruchomo, sparaliżowane strachem, z wyrazemprzerażenia na twarzach. Nie jesteś tu mile widziany odezwała się K un-Chien niskim, spokojnym głosem.Pierwsza żona chce, żebyś odszedł.Zrób to, proszę, natychmiast.Domino odstąpił od Tree. Zaczekaj.Powiedz jej, że nie mówię zbyt dobrze po chińsku.Tree uśmiechnęła sięchłodno. Mówisz językiem łuku i strzały? Taak, taak.Już mnie tu nie ma. Odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku łazni, wlokącza sobą liczny harem.Zatrzymał się w drzwiach i obrócił twarzą do Tree. Z tego, co widzę, czas przecieka ci przez palce.Kiedy zegar wybije godzinę zero, będzieszmusiała przyjść i poprosić mnie, żebym cię przeleciał.Wtedy się nad tym zastanowię.Może, jakbędziesz mnie błagać albo mi zapłacisz. Wynocha! wrzasnęła.Domino uśmiechnął się bezczelnie i wyszedł.K un-Chien opuściła łuk i spojrzała prosto w oczy Tree.W tej kobiecie nie było ani śladu nieśmiałości czy słabości.Tree wydawało się, że patrzyw jasne, nieustraszone męskie oczy.Odwróciła się plecami do K un-Chien, przerywając silny strumień energii, jaki przepływałpomiędzy nimi.Opadła ciężko na skraj kanapy, ukryła twarz w dłoniach i załkała.Nic się nie układało, a czas umykał nieubłaganie.Mason nie mógł się z nią kochać.Domino ta świnia miał rację.Ona naprawdę potrzebowała jego usług, aby zajść w ciążę.A co więcej,mimo emocjonalnego oporu, jej niepokojąca wizja seksualnej więzi z K un-Chien spełniała się.Rozdział 20Mason klęczał na drewnianej podłodze i ćwiczył kaligrafowanie, wodząc długim pędzelkiempo zwoju jedwabnego papieru. Doskonale ocenił Meng-Po. Radzisz sobie zaskakująco dobrze, jak na nowicjusza. Szczerze mówiąc, to nie jest moja pierwsza próba, ale nie mam w tym praktyki.Miałemprzyjaciela, który nazywał się Gibraltar, brata Tree.On pokazał mi podstawy.Gib byłwspaniałym kaligrafem, wielkim malarzem. Dwie z trzech perfekcji. O tak, i dobrym poetą.Był doskonały we wszystkim. Człowiekiem oświeconym.Mason pokiwał głową i westchnął. Mój najlepszy przyjaciel.Został zabity w czasie wojny w kraju leżącym niedaleko Chin. Przykro mi odezwał się delikatnie Meng-Po. Taka jest karma. Tak, tak przypuszczam.Karma.Jego i moja.Mason nie zmrużył oka przez całą noc, nie mogąc dojść do siebie po porażce z Tree;przytłaczała go wielka odpowiedzialność.Miał nadzieję, że czas spędzony z Meng-Po pomożerozjaśnić mu umysł, by myśleć twórczo i obmyślić plan ucieczki.Uśmiechnął się do swegomłodego przyjaciela.Towarzystwo tego chłopca koiło niczym prawdziwy balsam.Meng-Po upuścił trzy kropelki wody do kamiennego kałamarza w kształcie kwiatu lotosu.Miażdżył pałeczką sosnową sadzę zmieszaną z klejem zwierzęcym, aż mieszanka zmieniła sięw tusz. Razem z Tree przebyliście długą drogę do Chung Kuo, Państwa Zrodka, ojczyzny moichprzodków. Zanurzył pędzelek z ludzkich włosów w lśniącym płynie w kałamarzu. Jaosobiście nigdy nie widziałem niczego poza zboczami tej doliny.Szybkim ruchem pędzelka narysował na białym polu gaj bambusowy, nakładając kleistąsubstancję nagłymi uderzeniami, malując rośliny w tradycyjnym porządku: łodygi, gałęzie,liście.Meng-Po nauczył Masona, że klasyczni malarze uznawali czerń za najważniejszy kolori wiele pejzaży namalowano czarnym tuszem.Jego bambusowy gaj tętnił życiem. Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem w Chinach przyznał Mason. Tree i Gib dorastalitam w mieście zwanym Nankin.Większość moich podróży dokonała się poprzez książki. To nas łączy.Czytałem wiele dzienników z wypraw nadwornych historyków różnychdynastii, począwszy od dynastii Shang aż po Ming.Dowiedziałem się o siedmiu wyprawachFloty Skarbów Zheng-He i wielkiej ekspedycji założyciela tego miasta, Ko T ung Jen.CzyNankin nie był jego domem? Tak, ojciec Tree fascynował się Ko T ung Jenem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]