[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coś nie tak.Jasne, warunków po prostu nie było.Westchnęłam ponownie z ulgą i oddałam się kontemplacjiwydarzenia.Staliśmy tak potwornie długo, on pod palmą, a jana balkonie, bo chciałam zobaczyć, co z tego wyniknie, niebędąc przy tym natrętnie aktywna.Załamałam się pierwsza.Nie mogę długo stać, krzyż mi zdrętwiał i nogi, cofnęłam się dopokoju sięgając po krzesło i tracąc go z oczu tylko na sekundę,dzięki czemu ujrzałam jeszcze, jak się oddala.Widok znajomejjuż sylwetki upewnił mnie ostatecznie, że to on!Prozaiczne zakończenie romantycznej sceny nawet mniespecjalnie nie rozczarowało, być może dlatego, że już odnastępnego poranka stałam się obiektem czułych uczuć.Blondyn mego życia wyraził kategoryczne życzenie zwiedzaniaSycylii w moim towarzystwie, twierdząc, iż wszystkie plenerybeze mnie tracą cały urok.Obejrzałam zatem bez protestów zarówno to, co jużwidziałam wcześniej, jak i to, czego nie zdążyłam obejrzeć.Zwiedziłam szczegółowo Palermo, Catanię, Syrakuzy i paręinnych miejscowości, Monte Castello zaś mogłam jużnarysować z pamięci.Szał turystyczny, który go z nagła opętał,odpowiadał w pełni moim upodobaniom i z prawdziwąprzyjemnością weszłam po raz pierwszy w życiu w rolę słodkiejidiotki, otoczonej opieką męskiego ramienia.Uczciwie trzeba przyznać, że zaczęło mi się to nawetpodobać.Kobiety mają łatwość przystosowywania się dosytuacji, a to był facet przyzwyczajony widać do roztaczaniaopieki nad rozmaitymi niedojdami życiowymi i sam mi tę rolęnarzucał.Co sobie we mnie upatrzył, nie było wiadomo, ale poszczegółowym obejrzeniu się w lustrze doszłam do wniosku, żeostatecznie można go zrozumieć.Taormina zawsze mi dobrzerobiła na wygląd zewnętrzny.Przytłumiona sielanką iskra trzezwości błysnęła we mnie pokilku dniach w miejscu najzupełniej po temu niestosownym.Powinna była tam raczej zgasnąć bezpowrotnie.Wpłynęliśmyłodzią do Grotta Azzura, najpiękniejszej ze wszystkich, i siedzącna kołyszącej się pode mną ławeczce z nie zmąconym niczymzachwytem patrzyłam na kolorystyczny cud, który jawił sięprzed moimi oczyma.Mogłam się temu przyglądać bez końca,wciąż nie umiejąc uwierzyć, że to, co widzę, rzeczywiścieistnieje.Następnie spojrzałam na Apolla Belwederskiego przywiosłach i aż coś we mnie jęknęło, bo zawsze miałam wysokorozwinięte poczucie estetyki.Uznałam, że scena wymagapoetycznego uzupełnienia, a skoro on nic nie mówi, to muszęja.Jego, miejmy nadzieję, dławi nadmiar wzruszenia. Masz oczy zupełnie takie same jak to powiedziałamrzewnie, acz przypadkiem zgodnie z prawdą, wskazującnieprawdopodobnie błękitny refleks na skałach.I już siłąrozpędu dodałam z żalem: Szkoda, że nie jesteś prawdziwy&Wpatrzony uprzednio melancholijnie w szafirową wodęApollo odwrócił się tak gwałtownie, że zakołysał łodzią. Co to znaczy? Co chcesz przez to powiedzieć? Zwracam ci uwagę, że nie umiem pływać! Nie szkodzi, ja umiem.Co to znaczy, że nie jestemprawdziwy?Milczałam, gapiąc się na niego, bo właściwie sama niebardzo wiedziałam, co mam na myśli.Oczyma duszy ujrzałamnagle kolejkę po cytryny& Nie wiem powiedziałam mimo woli, usiłując to jakośsamej sobie wyjaśnić. Nie możesz być prawdziwy.Nie ma naciebie miejsca w moim prawdziwym życiu.Jesteś happy endemsensacyjnego filmu z życia wyższych sfer, po którym na ekranieukaże się #"koniec" i trzeba będzie wyjść z kina.Powiedziałam to, zanim zdążyłam pomyśleć, co mówię, idopiero potem pomyślałam, że udało mi się powiedzieć wielkąprawdę.Poczułam się dumna z siebie.Teraz on milczał przez chwilę, patrząc na mnie dziwnieuważnie. A jakie jest twoje prawdziwe życie? spytał łagodnie icicho.Przestraszyłam się, pojąwszy nagle, że powiedziałam zadużo.Nie mogłam mu przecież wyznać, że moje prawdziweżycie jest bardzo daleko stąd, na północy, gdzie księżyc świecisrebrnym, a nie złotym blaskiem, gdzie morze jest przeważniezimne i ma kolor szarozielony, gdzie w jedynym dla mniemieście na świecie jeżdżą przepełnione tramwaje i niewyspaniludzie śpieszą się rano podpisać listę obecności, gdzie brakujeczasem wody w kranach i papieru toaletowego w sklepach,gdzie stoją kolejki po mięso i po Encyklopedię Powszechną,gdzie jest trudno żyć, gdzie trzeba umieć żyć i gdzie wyłączniemożna żyć.W mieście, które dwadzieścia pięć lat temustanowiło beznadziejną ruinę, a teraz żyje jedynymprawdziwym życiem.Nie mogłam mu tego powiedzieć, bo niemiałam najmniejszego zamiaru zdradzać, kim jestem, i wobectego nadal milczałam wpatrując się uparcie w przejrzystą,ciemnoniebieską wodę. Nic mi o sobie nie mówisz powiedział z odcieniemniezadowolenia. Nic o tobie nie wiem.Gdzie mieszkasz? Corobisz?Przez całe życie marzyłam o tym, żeby być tajemnicza, inigdy mi się to nie udawało.Szybko pomyślałam, że chociaż razsamo wyszło.Iskra trzezwości, która tak znienacka przedchwilą we mnie błysnęła, przybierając postać kolejki pocytryny, nie zgasła.Zwieciła nadal. W hotelu Minerwa mruknęłam. Przeżywam przytwoim boku najczarowniejsze chwile życia.Ukłonem wyraził mi wdzięczność za komplement.Maniery,trzeba przyznać, miał nieskalane.Wykonać z gracją wymownyukłon, siedząc przy wiosłach na chwiejnej łodzi, to jest jednakpewna sztuka.Po czym podjął temat. Traktujesz mnie jak epizod mówił z lekkimniesmakiem. Jak wakacyjną rozrywkę.Jak jakiś marginesżyciowy.Wyjedziemy stąd, rozejdziemy się i stracę cię z oczu.Aja sobie tego nie życzę.Jesteś inna, niepodobna do kobiet,które znałem w życiu.Chciałbym cię poznać lepiej, bliżej,chciałbym cię znać dalej, w zwykłym życiu.W tym twoimprawdziwym życiu&Jasne, oczywiście, ja jestem inna, taka niewinna, takaodmienna, piękna Helenna.Patrzyłam na niego w upojeniu,gwałtownie usiłując utrwalić w pamięci wszystkie szczegóły tejnieopisanie wzruszającej sceny.Mignęła mi wprawdzie wgłowie myśl, że on pewno zwariował, ale to nie zmieniało faktu,że przeżywam tu oto gigantyczny sukces życiowy na osobistymtle.Iskra trzezwości zaczęła nieco przygasać, kolejka po cytrynynabrała charakteru niewyraznej zmazy. Możemy& powiedziałam niepewnie. Możemy& Dokąd stąd jedziesz? przerwał stanowczo, sam pewnolepiej wiedząc, co możemy. Do Paryża odparłam odruchowo. Pojedziemy razem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]