[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero po chwili przypomniał sobie, że położył to na przednim siedzeniu.Zatrzasnął bagażnik i szybko obszedł wóz.Placek leżał na fotelu, a jego powierzchnia była idealnie nieruchoma - dokładnie tak, jak przypuszczał.Nagle jego dłonie przestały drżeć.Heidi znów stała na werandzie, obserwując go.Podszedł do niej i podał jej placek.Nadal się uśmiechał.Dostarczam towar, komu trzeba - pomyślał.Przecież o to również w tym wszystkim chodziło.Szeroko się uśmiechnął.- Voila-powiedział.- Ojej! - Pochyliła się nad plackiem i pociągnęła nosem.- Truskawkowy, mój ulubiony!- Wiem - odrzekł z uśmiechem Billy.- Jeszcze ciepły! Dziękuję!- Zjechałem z autostrady w Stratford, żeby nabrać benzyny i jakieś kobiety z Ladies Aid czy jakiejś innej organizacji sprzedawa-291ły ciasta na trawniku, przed tamtejszym kościołem - powiedział.- Pomyślałem.no, wiesz.kiedy wraca się do domu, przydałoby się zaopatrzyć w coś.na znak pojednania.- Och, Billy.Znowu zaczęła płakać.Objęła go impulsywnie jedną ręką, trzymając placek na rozłożonych palcach drugiej dłoni jak kelner tacę.Kiedy go pocałowała, placek się zakołysał.Billy poczuł, że serce zamiera mu w piersi i gwałtownie gubi rytm.- Ostrożnie! - wydyszał i schwycił placek, zanim zdążył zsunąć się z tacki.- Boże, jestem taka niezdarna - powiedziała, śmiejąc się i ocierając oczy rożkiem fartucha, który włożyła.- Przywozisz mi moje ulubione ciasto, a ja o mało go nie upuści.nie upuści.- Przerwała i opierając się o jego pierś, zaczęła szlochać.Gładził ją jedną ręką po krótko przystrzyżonych włosach, a drugą trzymał tacę z plackiem.Na wszelki wypadek, gdyby zrobiła jakiś gwałtowny ruch, odsunął placek nieco dalej w bok.- Billy, tak się cieszę, że wróciłeś - wychlipiała.- Przyrzeknij mi, że nie znienawidzisz mnie za to, co zrobiłam.Przyrzekasz?- Przyrzekam - odparł łagodnie, muskając jej włosy.Ma rację - pomyślał - nadal jest ciepły.- Wejdźmy do środka, dobrze?Znalazłszy się w kuchni, położyła placek na stole i ponownie podeszła do zlewozmywaka.- Nie ukroisz sobie kawałka? - zapytał Billy.- Może jak skończę - odparła.- Jeśli chcesz, to sobie ukroj.- Po takiej kolacji? - spytał i wybuchnął śmiechem.- Przynajmniej przez jakiś czas będziesz potrzebował maksymalnej ilości kalorii.- Tylko że po takiej kolacji nie wsadziłbym już w siebie ani kęsa - stwierdził.- Chcesz, żebym za ciebie powycierał?- Chcę, żebyś poszedł na górę i położył się - powiedziała.- Zaraz do ciebie przyjdę.- Dobrze.Wszedł na górę, nie oglądając się za siebie, wiedząc, że najprawdopodobniej ukroi sobie kawałek placka, kiedy zostanie w kuchni292sama.Choć zapewne już nie dziś, nie tej nocy.Przypuszczał, że przyjdzie do niego lada chwila, położy się przy nim i może nawet będzie chciała się z nim kochać.Wiedział, jak ją mógł zniechęcić.Wystarczy, że położy się do łóżka nago.Kiedy Heidi go zobaczy.A co się tyczy placka."Tere-fere", powiedziała Scariet."Zjem swój placek jutro.Jutro też jest dzień".Roześmiał się, usłyszawszy swój własny, posępny głos.Był w łazience i właśnie stanął na wadze.Uniósł wzrok, spojrzał w lustro i zobaczył oczy Ginellego.Waga wskazywała, że przytył; ważył obecnie 131 funtów, ale nie był z tego powodu uszczęśliwiony.Nie czuł nic, z wyjątkiem zmęczenia.Był potwornie wykończony.Przeszedł korytarzykiem, który wydawał mu się teraz dziwny i obcy, do swej sypialni.Potknął się o coś w ciemnościach i o mało nie upadł.Przestawiła niektóre meble w pokoju.Obcięła włosy, kupiła nową bluzkę, przestawiła krzesełko i dwa mniejsze biurka, ale był to zaledwie przedsmak niezwykłości, które tu obecnie miały miejsce.Wszystko przybrało na sile, kiedy był poza domem, zupełnie jakby Heidi została również przeklęta, aczkolwiek w dużo bardziej subtelny sposób.Czy to było aż tak irracjonalne? Billy uważał, że nie.Linda wyczuła tę niezwykłość i umknęła przed nią.Powoli zaczął się rozbierać.Położył się do łóżka, czekając na przyj ście Heidi, ale słyszał tylko dochodzące z dołu dźwięki, które, pomimo że słabe, wystarczyły, aby domyślił się wszystkiego.Skrzypienie otwieranych górnych drzwiczek kredensu -tych po lewej, gdzie znajdowały się talerzyki deserowe.Grzechot szuflady; delikatny brzęk sztućców, kiedy wyjmowała nóż.Billy z walącym sercem wpatrywał się w mrok.Odgłos jej kroków, kiedy ponownie przechodziła przez kuchnię.podchodziła do stołu, gdzie zostawiła placek.Usłyszał, jak deska pośrodku kuchennej podłogi skrzypnęła, kiedy na nią nastąpiła, tak samo od lat.293Co to z nią zrobi? Mnie'uczyniło chudym, Cary'ego zmieniło w gada, z którego skóry mógłbyś sobie obstalować zgrabne buty.Hopley stał się ludzką pizza.Co to z nią zrobi?Deska pośrodku kuchni skrzypnęła ponownie.Heidi jeszcze raz na nią nastąpiła, przechodząc na drugą stronę.Widział ją - z plackiem w prawej ręce i pudełkiem papierosów i zapałek w drugiej.Widział kawałek placka.Truskawki, kałużę ciemnoczerwonego soku.Nasłuchiwał, spodziewając się cichego pisku zawiasów w drzwiach do jadalni, ale się nie doczekał.Wcale go to nie zdziwiło.Stała przy stole, wyglądając przez okno, na boczny dziedziniec, i jadła kawałek placka szybkimi, ekonomicznymi kęsami a la Heidi.Stary nawyk.Prawie słyszał skrobanie widelczyka o talerz.Nagle uświadomił sobie, że znowu odpływa.Masz zamiar usnąć? Nie, to niemożliwe.Nie sposób usnąć, kiedy popełnia się morderstwo.Ale tak właśnie było.Ponownie usłyszał skrzypienie deski pośrodku kuchennej podłogi, kiedy podchodziła do zlewu.Szum wody, kiedy myła talerz.Usłyszał, jak krzątała się po pokojach, ustawiała termostaty, gasiła światła i sprawdzała alarm przy drzwiach; rytuały białych ludzi z miasta.Leżał w łóżku, nasłuchując skrzypienia podłogi, i nagle znalazł się za biurkiem w swojej pracowni w Big Jubilee w Arizonie, gdzie przez sześć lat prowadził kancelarię adwokacką.To było banalnie proste.Mieszkał tam z córką i babrał się w "przysłowiowym gównie", co pozwalało im obojgu przeżyć spokojnie od pierwszego do pierwszego.Poza tym działał w stowarzyszeniu pomocy prawnej.Wiedli proste życie.Stare czasy - garaż na dwa samochody, podatki od zarobków rzędu dwudziestu pięciu tysięcy dolarów rocznie, należały do zamierzchłej przeszłości.Nie tęsknił za nimi i Linda chyba także nie.Prowadził kancelarię, ale nie miał zbyt wielu spraw, a że mieszkali w pewnej odległości od Jubilee, oboje dostatecznie dobrze zdołali zrozumieć ziemię, na której przyszło im żyć.W przyszłym roku Lin pójdzie do college'u, a wówczas mógłby przeprowadzić się z powrotem, ale powiedział jej, że tego nie zrobi, chyba że zacznie ogarniać go uczucie pustki, a na to się nie zanosiło.294Prowadzili całkiem niezłe życie i to było naprawdę wspaniałe, ponieważ o to w tym wszystkim chodziło, o dobre życie dla ciebie i twojej rodziny.Nagle rozległo się stukanie do drzwi gabinetu.Odsunął się od biurka, odwrócił i zobaczył stojącą w drzwiach Linde.Nie miała nosa.To znaczy niezupełnie "nie miała".Zamiast na twarzy, znajdował się na jej wyciągniętej prawej dłoni.Krew wypływała z ciemnej dziury powyżej jej ust.- Nie rozumiem, co się stało, tatusiu - powiedziała nosowym, ochrypłym, niskim głosem -po prostu odpadł.Obudził się gwałtownie, bijąc powietrze rękami i próbując ode-gnać od siebie potworną wizję
[ Pobierz całość w formacie PDF ]