[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie sądzisz, że obiad był wyborny? Kaczkę przyrządzono pomistrzowsku.Szczęśliwie zrezygnowano z kurczaków, które do znudzenia podaje się na przyjęciachdobroczynnych.- Rzeczywiście, wszystko bardzo mi smakowało - rzekł Stary Tom.- Ale trudno było tym się najeść.- Wyglądasz na najedzonego, a nawet na przejedzonego - odparła z lekkim rozbawieniem,wymownie patrząc na przepasany czarną szarfą wydatny brzuch Starego Toma.55 Wyprostował swoją wysoką sylwetkę, bezwiednie wypinając pierś i wciągając brzuch.- Widać odrazu, że się na tym nie znasz.Ważę tyle samo co czterdzieści lat temu.- Tyle że wszystko inaczej się rozłożyło - wtrącił z przekornym uśmiechem Bannon.- Zauważyłam - powiedziała cicho Sondra, świadoma tego, że Stary Tom obrzucił ją nieżyczliwymspojrzeniem.Zdawała sobie sprawę, że jej nie lubi, tak jak nie lubił jej siostry.Niechęć była zresztąwzajemna, chociaż starannie skrywała ją przed Bannonem.- Uważaj.Ty też się starzejesz - ostrzegł Stary Tom, dobrodusznie drocząc się z synem.Sondra zignorowała ich żarty i powróciła do obserwowania gości, szukając w rozplotkowanym,roześmianym tłumie J.D.Lassitera.Jej wzrok padł na Helen Caldwell, która tańczyła shimmy, robiąc z siebie widowisko.Zdążyła jązauważyć, zanim wszyscy usiedli do stołu.Już wtedy widać było, że Helen wypiła trochę za dużo;zachowywała się bardzo hałaśliwie.Powodem jej stanu była scenka rozgrywająca się w rogu sali.Jejmąż Evan Caldwell, bogaty przemysłowiec, niczym się nie krępując flirtował z najpopularniejszą wtym sezonie modelką, znajdując tysiące pretekstów, aby ją dotknąć i szepnąć coś do ucha.Na parkiecie Helen Caldwell chwyciła zażenowanego partnera za klapy fraka i mocno przyciągnęłado siebie.Sondra przyglądała się temu przedstawieniu, coraz bardziej poirytowana zachowaniem tejpary.Ponownie zaczęła wyławiać wzrokiem twarze z tłumu magnatów prasowych i telewizyjnych orazwielkich przedsiębiorców i potentatów przemysłowych, myśląc pogardliwie o pełnym wyższości ipobłażliwości sposobie, w jaki traktowali w interesach kobiety i o ich uprzedzeniach starannieskrywanych pod maską wyszukanej uprzejmości.Była pewna, że jest od nich inteligentniejsza ibardziej utalentowana w prowadzeniu interesów.Wiedziała jednak, że nie miało to dla nich znaczenia.Interesowała ich jedynie władza i pieniądze.Przy drzwiach prowadzących na taras spostrzegła J.D.Lassitera.Pochylił lekko głowę w stronężony, która coś do niego mówiła.Wyraz jego twarzy świadczył dobitnie o tym, że się nudzi.- Mogę cię na chwilę przeprosić? - Położyła dłoń na ramieniu Bannona, chcąc zwrócić jego uwagę.-Chciałabym porozmawiać z Lassiterem.Bannon zdawał sobie sprawę, że Sondra nie prosi go o pozwolenie, ale mimo to skinął głową.Kiedy odeszła.Stary Tom zapytał:- O czym ona może z nim rozmawiać?- Pewnie o interesach.Bannon odprowadzał ją wzrokiem, obserwując, jak toruje sobie drogę w tłumie, przystając, bywymienić i uprzejmości ze znajomymi.- Gdyby była tu twoja matka, zrobiłaby wszystko, żeby wyciągnąć mnie na parkiet.Kochałamuzykę, każdy rodzaj muzyki.Lubiła też uczyć - wspominał Stary Tom przyglądając się orkiestrze izauważając na ł estradzie fortepian.- Szczególnie gry na fortepianie.%7łałuję, że nie było jej dane uczyćnaszej wnuczki.Bannon miał zamiar odpowiedzieć ojcu, lecz usłyszał znajomy radosny śmiech.- Słyszę śmiech Kit.- Kit? Tutaj? Gdzie?- O tam.Ta w złocistej sukni, obok Johna Travisa.- Spośród osób towarzyszących Kit rozpoznałtylko słynnego aktora.- Teraz widzę.- Stary Tom przyglądał się Kit przez dłuższą chwilę, z przyjemnością obserwując, jakradośnie, szeroko się śmieje.Jej widok natychmiast poprawił mu humor.- Chodz, przywitamy się.Bannon zawahał się przez ułamek sekundy, po czym podążył za ojcem, który poszedł prosto wstronę Kit.Kątem oka Kit zauważyła ruch obok siebie i odwróciła się.Dostrzegła najpierw Starego Toma, zarazpotem ujrzała Bannona.Dziesięć minionych lat wydało jej się nagle jedną chwilą.Miała wrażenie,jakby nigdy się z nim nie rozstawała.Zwalczyła w sobie to uczucie i ponownie spojrzała na StaregoToma, ściskając jego upstrzoną starczymi plamami dłoń.- Pięknie dziś wyglądasz - powiedziała z czułością, spoglądając na.szerokie ramiona siwegomężczyzny.- Dziwię się, że nie kręcą się koło ciebie tłumy kobiet.- Zawsze byłaś dla mnie lekarstwem, Kit.- Zwiatło kinkietów miękko kładło się na jegopobrużdżonej, ogorzałej twarzy.Z serdecznością i swobodą, której pozazdrościć by mu moglirówieśnicy Kit, ucałował jej dłoń.W geście tym znać było maniery dawnego wielkiego świata.56 Uśmiechając się Kit pomyślała, że widok tego staroświeckiego ranczera przypomina jej nastrójtowarzyszący odnajdywaniu krynolin z minionej epoki w starym kufrze na strychu.- Długo cię tu nie było - lekko napomniał ją Stary Tom.- Tak, niestety.- Skinęła głową i nie wysuwając ręki z dłoni Starego Toma, spojrzała na Bannona.Zwalczyła w sobie uczucie skrępowania i przyjrzała się, jak czyniła to tysiące razy w przeszłości, jegoszczerej twarzy, zauważając ciepłe radosne spojrzenie.- Cześć, Bannon.- Witaj, Kit.- Skłonił się, a uśmiech pogłębił mu drobne zmarszczki wokół oczu.Dla każdego, a już szczególnie dla Kit, która obu mężczyzn znała od urodzenia, było oczywiste, żeBannon i Stary Tom są do siebie bardzo podobni.Ten sam mocno zarysowany podbródek, gęste brwi,głęboko osadzone oczy, tak samo surowo profilowane kości policzkowe.Zauważywszy czarną jedwabną wstążkę, którą nosił zamiast oficjalnego krawata, uśmiechnęła się.- Wciąż musisz być inny niż wszyscy.- Tak jakoś wychodzi.- Przedstaw nas, Kit - upomniała się Paula.- Och, przepraszam.- Wciąż trzymając Starego Toma za rękę, Kit stanęła pomiędzy nim aBannonem.Starała się zachować na twarzy wyraz beztroski i swobody.- Tomie, chciałabym, żebyśpoznał moich przyjaciół z Los Angeles.To jest John Travis, którego właściwie przedstawiać nietrzeba.Ta płomiennowłosa kobieta to Paula Grant, z którą występowałam w Wichrach przeznaczenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl