[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obrońcy unieśli Bolluxa,przepchnęli przez otwór i wszyscy, jeden po drugim, również się tam schronili.Dopiero wówczas, gdy już byli bezpieczni, Han jako ostatni przecisnął się przez właz,pozostawiając za sobą cichy, jakby wymarły korytarz.Zwieższe, gęstsze powietrzewypełniające wnętrze tunelu podziałało na niego jak narkotyk.Skinął uspokajającow stronę zebranych. Tysiącletni Sokół był jeszcze bądz co bądz jego statkiem i samzamierzał go pilotować. Solo, zaczekaj! Z gęstego dymu wypełniającego szczelnie cały korytarz, wyłoniłasię sylwetka mężczyzny.Był to sam wiceprezydent Hirken.Wyglądał przynajmniej odwadzieścia lat starzej. Solo, wiem że usunęliście nasz statek z dolnego luku, ale nikomu o tym niepowiedziałem, nawet własnej żonie.Nakazałem Espo przerwać atak i sam do wasprzyszedłem.Podszedł bliżej, składając dłonie w błagalnym geście.Han w zdumieniu przypatrywał się111Han Solo na krańcu gwiazdWiceprezydentowi do Spraw Bezpieczeństwa Wspólnego Sektora, jednemu z władców,bez odrobiny godności żebrzącemu o darowanie życia. Proszę, zabierzcie mnie ze sobą.Zróbcie ze mną, co chcecie, ale błagam.niezostawiajcie mnie.Nagle na jego przystojne oblicze wystąpił dziwny grymas, jakby Hirken zapomniał, cochciał powiedzieć, powoli osunął się na plecy.Na jego piersiach czerwieniła się ogromna,jakby szarpana rana.Tuż za jego plecami ujrzeli małżonkę z dymiącym jeszcze pistoletemw ręce i liczną rzeszę tłoczących się espowców.Han w ostatniej chwili zatrzasnął i zablokował wewnętrzny luk.Podążył biegiem w głąbtunelu powietrznego i zamknął również zewnętrzną klapę.Zanim zagłębił się w tunelu,spojrzał jeszcze po raz ostatni przez wizjer.%7łona Hirkena, towarzyszący jej oficjele iespowcy z rozpaczą uderzali w szczelnie zamknięty właz.Tunel powietrzny odłączyłsię już zresztą od Krańca Gwiazd, z coraz większą prędkością przybliżającego się dopowierzchni Mytusa VII.Wokół siebie Han widział całe rzesze uciekinierów podążające z tunelu w kierunku Sokoła i statku Espo.Wszyscy byli tak zaabsorbowani szukaniem skrawka wolnegomiejsca lub opatrywaniem rannych, że tylko jedna istota była świadkiem zagłady KrańcaGwiazd.Podczas gdy jego matka i Doc pochylali się nad tablicą rozdzielczą Sokoła , zastanawiającsię, jak pokierować tak bardzo obciążonym i utrzymywanym przez promień ściągającytunelem, Pakka wlepił wzrok w przestrzeń, doskonale widoczną przez iluminatorsterowni.Tylko on nie musiał się o nic troszczyć, a jednocześnie wybrał sobie doskonałypunkt obserwacyjny.Malec przyglądał się, jak Kraniec Gwiazd coraz bardziej obniża tor lotu, opadając pogładkiej trajektorii ku powierzchni pozbawionego atmosfery świata.Nikt oprócz niegonie zwrócił uwagi na krótki, jasny błysk eksplozji, powstałej wskutek uderzenia wieżyo powierzchnię Mytusa VII.Pakka niemy, bezradny malec był jedynym świadkiemzagłady symbolu potęgi Rządów.Na lądowisku na Urdur zimnej, surowej, lecz niezależnej i wolnej planecie szalałoabsurdalnie porywiste, lodowate wietrzysko.Eks-więzniowie, którzy wreszcie po długiejpodróży dotarli do nielegalnej bazy, nie narzekali jednak na te drobne niedogodności ibez protestów podążyli w kierunku specjalnie dla nich przygotowanych kwater.Han silniej otulił się pożyczoną od kogoś peleryną. Nie zamierzam się sprzeczać stwierdził. Ale po prostu niczego nie rozumiem. Zwracał się bezpośrednio do Doca, choć Jessa, Atuarre, jej mąż Keeheen i syn Pakkarównież przysłuchiwali się rozmowie.Niedaleko na lądowisku zaparkowany był Sokół wciąż przyłączony do tunelupowietrznego i statku Espo.Doc bez trudu nawiązał kontakt z Jessą i doprowadziłobydwa pełne pasażerów statki do miejsca, w którym się aktualnie znajdowali.Chewbacca nie zszedł jeszcze z pokładu, bo chciał dokonać dokładnej inspekcjiwszystkich uszkodzeń powstałych na kadłubie i we wnętrzu Sokoła.Za każdym razem,gdy udało mu się dostrzec jakiś nowy defekt, wydawał z siebie żałosny, przeciągły ryk. Młodzieńcze, sprawdz tego robota rzekł Doc, nie zwracając uwagi na stwierdzenieHana.Technicy właśnie wyładowywali ze statku połamanego, uszkodzonego Bolluxa.Całysegment metalowej czaszki został odstrzelony wskutek ataku Uul-Rha-Shana.Na rozkazDoca technicy przytaszczyli podnośnik i siłą, przy użyciu łomu i śrubokrętów rozwarliplastron na piersiach androida.Wewnątrz spoczywał Błękitny Max korzystający z własnego zasilacza.Han pochylił się112Han Solo na krańcu gwiazdtuż nad nim. Hej, Max! Kapitanie Solo zapiszczał komputer. Dawno pana nie widziałem.Prawdę mówiącod dawna niczego nie widziałem! Przepraszam cię, ale to była naprawdę niezwykła podróż.Czy Bollux jest tam ztobą?W odpowiedzi rozległ się nieco zniekształcony głos starego robota, emitowany zapośrednictwem Maxa. Do usług, kapitanie! Błękitny Max był ze mną połączony, gdy dosięgły mnie strzały,i zgromadził w swojej pamięci wszystkie moje podstawowe programy.Czy jesteście wstanie wyobrazić sobie coś takiego? Oczywiście, stracę niektóre właściwości, ale zawszemogę nauczyć się pewnych rzeczy od nowa. Głos niespodziewanie spoważniał. Obawiam się jednak, że moja powłoka nadaje się już wyłącznie na złom. Załatwimy ci nową, Bollux obiecał Doc. Jedną, wspólną dla was dwóch, maszna to moje słowo.Ale teraz musisz nas już opuścić.Moi chłopcy chcą sprawdzić, czywszystkie obwody działają jak należy. Bollux zaczął Han nie wiedząc, co powiedzieć.Czasami miewał ten problem. Głowa do góry! Staram się odrzekł głos. Do widzenia, kapitanie Solo dorzucił Błękitny Max.Jessa mrużąc oczy wskazała nazdobyczny statek bojowy. Mamy pewien problem, którego chyba nie zdołamy rozwiązać w warsztacie.Na trapie statku siedziała ciemnoskóra istota ze smutnie zwieszoną głową. Odczuł śmierć wuja bardzo boleśnie kontynuowała Jessa. Rekkon był wielkimczłowiekiem, stratę kogoś takiego jak on trudno przeboleć.Spojrzała na Hana, który nieruchomo wpatrywał się w jakiś punkt.Głowa młodzieńca otwarzy zdumiewająco przypominającej Rekkona uniosła się. Co z nim zrobimy? spytała Jessa. Większość więzniów rozpocznie gdzieś noweżycie, nawet ojciec i brat Torma.Sporo z nich opuści granice Wspólnego Sektora, kilkuzapaleńców planuje zaskarżyć Rządy przed Trybunałem.Tenchłopiec jest jednak jeszcze bardzo młody i jest zupełnie sam.Spojrzała na ojca wyczekująco.Doc zmarszczył brwi. Nie podpuszczaj mnie, córeczko.Wiesz, że jestem wyjętym spod prawa człowiekieminteresu, a nie sierocińcem.Roześmiała się radośnie. Ale przecież nigdy nie opuszczasz w potrzebie żadnych sierot! Zawsze mówiłeś, żeprzy stole powinno się znalezć miejsce dla zbłąkanego wędrowca, więc po prostu. Wiem.Ugotujemy więcej zupy i usmażymy jajecznicę z kilku jajek więcej.Hmm, będęmusiał porozmawiać z tym młodzieńcem, może okaże się do czegoś przydatny.Atuarre,ty zdaje się pracowałaś z jego wujem.pójdziesz ze mną do niego?Doc i Triańczycy ruszyli w stronę lądowiska.Pakka odwrócił się i po raz ostatni pomachałHanowi ręką.Jessa spojrzała na pilota. No cóż, Solo, dziękuję ci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]