[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszli do pózniejszych wydarzeń.Minęło prawie czterdzieści osiem godzin, zanim śledczy zKryminalnego Biura Zledczego Marynarki Wojennej pierwszy raz przesłuchali Harkera.McKnightzapytał, czy w tym czasie albo potem Harker naradzał się z sierżantem Delgado.Padła odpowiedzprzecząca.Prócz tego, co zostało powiedziane w obecności Danny'ego tuż po wydarzeniu napodwórku, nie rozmawiali ze sobą.- Zabroniono mi, proszę pana.Otrzymałem taki rozkaz i się podporządkowałem.McKnight podszedł do stołu i wziął dokument podany mu przez pomocnika, po czym wolnym krokiemwrócił na swoje miejsce.- Podczas pierwszego przesłuchania, panie szeregowy,354wypowiadał się pan w sposób znacznie mniej konkretny o tym, co kapral Bedford mówił lub krzyczał,zanim obaj otworzyliście ogień.Dlaczego tak pan zeznawał?- Nie chciałem wpakować go w kłopoty, proszę pana.- Nie chciał pan wpakować go w kłopoty.- Tak, proszę pana.- Powiedział pan w trakcie przesłuchania, cytuję:  Było za głośno.Wszyscy wrzeszczeli i krzyczeli".Zgadza się?- Było dużo krzyku, ale on krzyczał głośniej i dobrze słyszałem.- A zatem skłamał pan w swoim pierwszym zeznaniu.- Nie, proszę pana.Starałem się chronić kolegę.- Mówiąc nieprawdę.- Mówiąc niecałą prawdę. - Mamy więc nie wierzyć temu, co pan powiedział za pierwszym razem, natomiast mamy wierzyćtemu, co pan powiedział pózniej, gdy właśnie wycofano składany panu zarzut morderstwa.Richards natychmiast zerwał się z krzesła.- Sprzeciw!- Sprzeciw podtrzymany.McKnight sformułował swoje stwierdzenie inaczej i kontynuował w tym samym tonie.Ale widać było- nawet Tom zdawał sobie z tego sprawę - że prawnik osiągnie niewiele więcej.Harker prezentowałsię jako człowiek honoru, który zmuszony był wybierać między chronieniem kolegi a powiedzeniemcałej prawdy.Raz po raz, nie mrugnąwszy nawet okiem, zaprzeczał, że kiedykolwiek naradzał się lubzmawiał z sierżantem Delgadem w celu ujednolicenia ich zeznań.Koniec końców spory o niuanse iczasem niemal napastliwy ton355przesłuchania zirytowały pułkownika Scrase'a.Kilkakrotnie przerywał przesłuchanie, pytającMcKnighta, do czego ma prowadzić taki sposób zadawania pytań, i nakłaniając go do poruszenianastępnej kwestii.Eldon Harker opuścił miejsce dla świadka nie tylko bez uszczerbku, lecz przedewszystkim w aurze człowieka dzielnego i wiarygodnego, co nawet Tomowi wydawało sięuzasadnione.Podczas kolacji, na którą poszli do małej włoskiej restauracji Marco's, dwie przecznice za ichmotelem, panował niemal posępny nastrój.Byli w piątkę, tylko rodzina: Gina z Dutchem, Danny zKelly i Tom.Nikt nie wspomniał o przesłuchaniu, ale można powiedzieć, że temat zajmował głównemiejsce przy stole.Chcąc poprawić atmosferę, Dutch zaczął opowiadać o swoim przyjacielu, partnerze do golfa, którypoleciał do Bangkoku, żeby za tysiąc dolarów zrobić sobie badania zdrowotne.- Wkładają człowiekowi do środka takie kamerki - mówił.- Jedną przez gardło, a drugą, no wiecie,przez Khyber Pass.- Proszę, Dutch - jęknęła Gina.- Nie przy jedzeniu.- No dobrze, oszczędzę wam szczegółów.- Oby.Kelly zapytała, co to znaczy  Khyber Pass", na co Dutch odrzekł, że to angielskie wyrażenie i najlepiejwytłumaczy je Tom.- Wydaje mi się, że oznacza tylną część ciała w rymowanym slangu cockney*.[* Osoba mówiąca rymowanym slangiem cockney (gwara z londyńskiego East Endu) zastępuje słowo,którego nie chce wymówić, dwoma lub trzema słowami, a to ostatnie rymuje się ze słowemniewymówionym.I tak, zamiast arse (dupa) mówi Khyber Pass (przełęcz Chajber) - słowa arse i passsię rymują]. 356- No więc - kontynuował Dutch - filmują człowiekowi wnętrzności i dają mu DVD, żeby sobie obejrzałpo powrocie do domu.Któregoś dnia Doug posadził mnie na kanapie i kazał obejrzeć to cholernenagranie.Mówię wam, coś niesamowitego, lepsze niż filmy science fiction.Podróż do trzewi.- Dutch, wystarczy.- Moment kulminacyjny następuje wtedy, gdy kamera, która wędruje przez jakąś breję w takimkrętym różowym tunelu, wychodzi zza zakrętu i łup, wpada na tę drugą kamerę.Wszyscy się roześmieli, także Danny.Kiedy opuścili restaurację, niebo pokrywała łososiowa poświatapoprzecinana smugami kondensacyjnymi, w balsamicznym powietrzu rozchodził się zapachrosnącego przy ulicy jaśminu.Dutch szedł na przedzie, obejmując Kelly ramieniem.Za nim podążałaGina z Tomem i Dannym po bokach.Trzymała ich pod ręce, przyciskając do siebie, żadne z nich się nieodzywało.Tom zastanawiał się, jak to możliwe, żeby wśród przeciwności losu, mimo tylu zgryzot, ichmała grupka zdołała zaznać czegoś w rodzaju spokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl