[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawahała się, czy też niewysiąść, ale ostatecznie postanowiła czekać.Po chwili drzwi się otworzyły. Mam usiąść z tyłu? spytała Clarence Inika. Nie, nie, nie trzeba odparł tamten drugi zza jego pleców. Iniko powiedział, żejesteś Hiszpanką i że poznaliście się w Sampace. To, że od razu zaczął mówić do niejna ty , sprawiło, że poczuła z nim jakąś bliskość.Poza tym jego głos brzmiał bardzowesoło. I że masz na imię Clarence, jak to miasto. Przytaknęła.Już nigdy nikt niepowie do niej po prostu Clarence.Przynajmniej nie w tym miejscu.Tu nazywała się Clarence-jak-to-miasto.Chłopak wyciągnął dłoń. Ja jestem Laha. Miło mi. Co porabiasz w Malabo? Niech zgadnę! Pracujesz dla jakiejś organizacjipozarządowej. Nie. Nie? Wyglądał na zdziwionego.Wsparł łokcie na oparciach przednich foteli,między głowami Clarence i Inika, przymrużył powieki. Pomyślmy& Piszesz raport dlaONZ? Nie. Z każdą sekundą podobał jej się coraz bardziej.Był bardzo sympatyczny, ado tego niesłychanie pociągający, poza tym po hiszpańsku mówił wręcz świetnie, choć zlekkim, jakby północnoamerykańskim akcentem. Przyjechałaś w interesach? Jako inżynier? Iniko! Pomocy! Jako badacz oświadczył Iniko bezbarwnym tonem. Pewnie z uniwersytetu.Cóż, przynajmniej pamięć ma jaką taką, pomyślała Clarence. A co badasz? chciał wiedzieć Laha. Jestem językoznawczynią.Zbieram informacje o miejscowej odmianiehiszpańskiego. Interesujące! I co? Jak ci się widzi nasza odmiana?Clarence parsknęła śmiechem. Przyleciałam wczoraj! Jeszcze na nic nie miałam czasu& A ty? Czym się zajmujesz?Przyjechałeś na wakacje? I tak, i nie.Jestem inżynierem, rma przysłała mnie, żebym nadzorował montażskraplarek. Zobaczył, że Clarence szeroko otwiera oczy, i spytał: Wiesz, o czymmówię? Zaprzeczyła ruchem głowy. No więc tak& Machnął gdzieś na lewo. Tuniedaleko znajduje się prawdziwy labirynt gazociągów, czyli kompleks petrochemicznyPunta Europa.Jak może słyszałaś, Gwinea posiada duże złoża ropy naftowej i gazu,eksploatowane wyłącznie przez zagraniczne rmy, takie jak moja, i w całościeksportowane.Dzięki montowanym teraz urządzeniom będziemy mogli skraplać tutajgaz.Następnym krokiem będzie zbudowanie rafinerii&Iniko prychnął i rzucił coś w nieznanym Clarence afrykańskim języku.Lahazmarszczył brwi. W ogóle dużo się tu teraz wdraża projektów& dorzucił. Dlatego często odwiedzasz wyspę wtrąciła Clarence. A gdzie normalniemieszkasz? W Kalifornii.Ale lubię tu wracać.Tu się urodziłem. No proszę! Clarence była coraz bardziej zdumiona. Studiowałem w Berkeley, potem zatrudniłem się w międzynarodowej korporacji.Traf chciał, że moja rma kupiła udziały w innej, zaangażowanej w przemysł naftowyw Gwinei.No i zaproponowano mi nadzór nad rozbudową instalacji, właśnie dlatego, żeznam wyspę i nie przeszkadzają mi ciągłe podróże.Dzięki nim odwiedzam rodzinę,prawda, Iniko? Poklepał tamtego po ramieniu. Jesteście spokrewnieni? Clarence zupełnie zdębiała.Ci dwaj nie byli do siebiepodobni w najmniejszym nawet stopniu. Iniko ci nie mówił, że jedzie na lotnisko po brata? Jakoś o tym nie wspomniał.Podobnie jak o niczym innym.Czy to możliwe, żeby bracia aż tak się różnili? Inikosprawiał wrażenie obojętnego na wszystko.Laha ziewnął i zmienił temat: I co planujesz? Poprosiłaś już kogoś, żeby ci pokazał miasto? Jeszcze nie.W poniedziałek wybieram się na uniwersytet. Liczyła, że Lahazaproponuje jej coś na wieczór albo następny dzień, nie chciała jednak wyjść nazdesperowaną albo znudzoną.Poza tym on przecież dopiero co odbył długą podróż.Może dzisiaj trochę pozwiedzam. My mamy rodzinne spotkanie oświadczył Iniko tonem, który nie pozostawiał jejcienia złudzeń co do możliwości dalszego cieszenia się towarzystwem jego brata. Nie sądzę, żebym na nim długo wytrzymał mruknął Laha, tłumiąc kolejneziewnięcie.Co za pech, pomyślała Clarence, odrobinę rozczarowana.Wyjrzała przez okno irozpoznała ulicę, przy której stał jej hotel.Iniko zatrzymał samochód przed wejściem.Najwyrazniej nie zamierzał wysiąść.Zrobił to natomiast jego brat. Clarence& Może chcesz, żebym cię w poniedziałek zaprowadził na uniwersytet? rzucił, jak gdyby dobrze rozumiał jej osamotnienie na tej wyspie. Mam znajomych nawydziale mechanicznym.Czasem do nich wpadam. Myślał przez chwilę. Może odziesiątej pod katedrą? Czy wolisz, żebym tu po ciebie przyszedł? Niech będzie pod katedrą.Dziękuję. To do poniedziałku.Podał jej rękę, którą uścisnęła z wdzięcznością i zadowoleniem, że poznała kogośtakiego.Jednocześnie zdała sobie sprawę, że nie pożegnała się z Inikiem, a to w sumieon wyświadczył jej grzeczność.Pochyliła się więc, zaglądając do wnętrza land-rovera,lecz jego kierowca ani drgnął.Siedział z łokciem wspartym o krawędz otwartego okna ipatrzył przed siebie.Clarence zacisnęła usta, na które już miał wypłynąć uprzejmyuśmiech.Nigdy w życiu nie spotkała nikogo tak niemiłego jak ten typ
[ Pobierz całość w formacie PDF ]