[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obajwiedzieliśmy, że kłamię.Uważałem, że on również, ale tylko on wiedział, czy na pewno.Przywykłem wykręcać się od jasnej odpowiedzi, ale zza maski pobielonej twarzy.Okazało sięto trudniejsze, kiedy mogłem ukryć swoje myśli tylko za minami.Tak więc gdy onobserwował mnie, usiłując przyłapać na kłamstwie, ja obserwowałem jego, próbującwyśledzić jego kłamstwa.Wez jednego intendenta, dodaj czas, ciężki los, więzienie, wojny,szaleństwo.Czy suma da Peruna? Dostrzegłem niezauważone wcześniej szczegóły.CzyMalwolio miał tę niewielką bliznę nad lewym okiem? Tego kształtu nos? Nie potrafiłem sobieprzypomnieć.Blizny można zarobić, nos może ulec złamaniu i przeobrażeniu.- Przepraszam, że zepsułem ci święta.- Och, wprost przeciwnie, dzięki tobie są ciekawe.Jak powiedziałem, mógłbym cięzabrać do drugiej izby i wydobyć informacje, na których mi zależy, ale jest pewien problem.-Urwał, żeby zrobić większe wrażenie.- Jaki to? - spytałem wreszcie, ciągnąc nasz dialog.Kiwnął z aprobatą głową.- A taki, że nie wiem, dla kogo pracujesz - rzekł.- W tych niespokojnych czasach jestzbyt wiele możliwości.Gdybym zacieśniając je, przypadkiem spowodował twoje zejście, mógłbym wdłuższej perspektywie sprawić miastu więcej złego niż dobrego.Czy Wenecja zaatakuje? Czystawimy jej opór, jeśliby do tego doszło? Czy nasz daleki węgierski pan poczuje siędotknięty? A co z Saracenami? I tak dalej.Nie palisz się mnie oświecić, prawda?- Obawiam się, że jedynie jeszcze bardziej zaciemniłbym dostępny ci obraz sytuacji,kapitanie.Jestem kupcem, ni mniej, ni więcej.- Dobrze powiedziane - pochwalił mnie, uderzając otwartą dłonią w stół.- I wstosownym czasie cię uwolnię.Wybacz mi, że tak dysponuję twoją osobą, ale zamierzam siętobą posłużyć do wyciągnięcia przynajmniej okruszka informacji.- Jakiej to?- Ciekaw jestem, kto ze szlachty na tyle cię ceni, by zażądać twojego uwolnienia.Zawsze dobrze znać powiązania w wyższych sferach.- A nie powinno cię bardziej ciekawić, kto zabił Fabiana?- W tej chwili moi podwładni przeszukują miasto.A ja prowadzę własne śledztwo.- Jakim sposobem?- Rozmawiając z tobą.Starałem się przybrać wyraz stosownego zdziwienia, ale byłem zmęczony.- Podejrzewasz mnie, że oprócz tego, iż jestem szpiegiem, również morduję?- Nie - odparł.- W takim razie jestem w konfuzji.Dobył sztyletu i elegancko czyścił sobie paznokcie.- Trzech ludzi wyszło rządkiem ze Słonia.Jeden został zabity bełtem z kuszy,wystrzelonym pod niezwykle ostrym kątem i z niezwykle dużej odległości.Albo kusznik byłwyjątkowo zręczny, albo chybił i trafił Fabiana.Tak się składa, że ten intendent byłirytującym osobnikiem, to pewne, ale nie na tyle, by narobić sobie śmiertelnych wrogów.Nato był za ostrożny.- Więc myślisz, że bełt był przeznaczony Sebastianowi?- Lub tobie.Powiedz mi, masz wrogów w Orsyno?- Tylko ciebie i jak wiem, nie od czterech dni.Zaśmiał się, po czym spojrzał za mnie.Z korytarza rozlegały się głosy.Szybko wstał izłożył ukłon.Odwróciłem się.W progu ujrzałem upozowaną godnie hrabinę Oliwię.Wstałemi również się skłoniłem.- Mój małżonek powiada mi, że aresztowaliście tego człowieka, kapitanie -powiedziała, uśmiechając się.- Nie aresztowałem - zaprotestował Perun.- Herr Okta-wiusz uprzejmie zgodził siętowarzyszyć straży do mojej placówki, gotów przedstawić biednemu słudze jej hrabiowskiejmości przebieg pewnego wydarzenia.Nie chciałem niepokoić waszej wysokości tą sprawą.- Bardzo uprzejmie z waszej strony, kapitanie.Ale potrzebuję go wolnego.Obiecał mitrzy skrzynki cynamonu.Z tego, co pamiętałem, była mowa o jednej, ale jakiekolwiek protesty w tej kwestii niewydały mi się sensowne.- Doskonale, pani hrabino - powiedział kapitan.- Należy do szlachetnej pani.Kolejno ukłoniłem się jej i jemu.Usatysfakcjonowana skinęła głową i ruchem rękiwskazała, że mam za nią iść.Perun klepnął mnie w ramię i odwróciłem się.- Ciekawe - skomentował.- Jesteś w łaskach u dwóch wielkich rodzin bez szczyptyprzypraw w zamian.Dobra robota.Tak przy okazji, nie musisz się martwić, że to ja mogę byćtwoim prześladowcą.- Czyżby? - spytałem.- Dlaczego nie?- Bobym nie chybił - wyjaśnił i uśmiechnął się ciepło.Ale w oczach miał lód.To mnie przekonało.Wyszedłem tak szybko, jak potrafiłem.- Dziękuję, szlachetna pani - powiedziałem, gdy zrównałem się z Oliwią.- Przyjdzie czas, w którym cię poinstruuję, jak powinieneś mi odpowiedniopodziękować - rzekła.- A jeśli twój statek nie przypłynie, może przyjdziesz pracować dlamnie.Wiesz, potrzebuję nowego intendenta.Znów się ukłoniłem, a ona oddaliła się, jakby płynąc ponad ziemią.Było ciemno, gdy dotarłem do pałacu.Malachiasz zostawił mi kawałek baraniny, zaco mu wylewnie podziękowałem.Poruszając pracowicie szczękami, poszedłem do pokojuBobo, kiwnąwszy po drodze dworzaninowi, który go pilnował.Nie spał, gdy wszedłem.Czytał przy świetle świecy.- Fabian nie żyje - poinformowałem go.- Kusza.- Wiem - rzekł.- To pierwszy, któremu daliśmy umrzeć.Kto będzie następny?Rozdział XIIIKto swemu sercu ufa - ten głupi.Prz 28,26 rvolejna zła noc, jako że Fabian dołączył doOrsyna w moich snach.Patrzył na mnie z naganą. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi ,powiedział. Ileż to razy śmialiśmy się i upijali do nieprzytomności.Czemuś mi teraz niepomógł? Ale byłem zbyt zajęty utrzymaniem reszty maczug w powietrzu.Może Bobo miał rację, pomyślałem rano.Jego krytyczne uwagi bolały, ale czasemtrzeba błazna, żeby błazen się otrząsnął.Moje machinacje okazały się tyleż niebezpieczne, ilenieskuteczne.Na krótką metę lepiej zająć się ratowaniem ludzi.Na dłuższą nic nie miałoznaczenia.Patrząc z perspektywy na tę intrygę, widziałem jasno, że od samego początkuzostałem wymanewrowany.Wszedłem w starannie ustawioną pułapkę i nawet świadomość,że tak jest, nie wystarczyła, żebym się z niej uwolnił.Mój wspólnik został usunięty pozagłówny bieg wydarzeń, a ja uwięziony w niebłazeńskim przebraniu i poddany kontroliPeru-na.I w dalszym ciągu nie mogłem wykluczyć, że jest Mal-woliem.Więcej, satysfakcja,z jaką się ze mną bawił, sprawiła, że wydawał mi się jeszcze bardziej podejrzany niżwcześniej.Pogrzeb Fabiana odbył się do południa.Stałem, jak nakazywał szacunek, w głębikościoła, po czym udałem się za resztą zgromadzonych na szczyt wzgórza.Hrabina miała nasobie żałobny strój tak dopasowany do figury, że byłem zaskoczony, iż nie podniosłazmarłych z grobów.Uśmiechała się i rozmawiała z mieszczanami, jakby to był bal.Sebastianwyglądał na skacowanego.Nie, więcej.Winnego.Dostrzegłem Aleksandra i podszedłem do niego.- Co się dzieje z hrabią? - spytałem.- Myślę, że to wyrzuty sumienia po wczorajszych wyskokach - odparł.- Powiedział,że gdyby tylko stawił się na próbie o wyznaczonej porze, Fabian może by nadal żył
[ Pobierz całość w formacie PDF ]