[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ym.e.azywa.Słowa jakoby przez mur jaki.ma.Kto ja?Hnet ognie buchają, a ja, ja samojeden pośród nich.Ognie w ciemnicy, w lochu krętym.Aaa, no tak.Czarty.Tfu, zum Teufel.K mnie idą.Gromadą.Arcybies pergamin pokazuje, czarną pieczęcią oznaczon.Jest i mój znak tam, moje godło,mój lak.Rży arcybies jak koń.Hnet kolejne płomienie buchają, o dwa kroki ode mnie, okrok.Szeol.Gorze! Gorze!Ognie i gorąc barzo wielgi.Kostucha.Smert.1Pokój konferencyjny był zadbany i czysty, czego, niestety, nie można było powiedzieć otych, którzy owo wychuchane wnętrze zajmowali.Twarz generała Wdowiaka pokrywałkilkudniowy zarost, łatwo można było wychwycić zagniecenia na schludnych zazwyczajspodniach.Koszula w tym zestawieniu wyglądała jeszcze gorzej - wymięta, tak jak gdybyzostała dopiero co wyciągnięta z pralki.Niestety, ostry zapach potu wskazywał, że niewidziała ona pralki od dawna.Nie wdając się w dalsze, niezbyt smaczne szczegóły, trzebapowiedzieć, że generał Wdowiak, najważniejsza osoba w Wojsku Polskim, wyglądał jak pokilkudniowej, ostrej libacji.Niestety nie, pomyślał Wdowiak, spoglądając krytycznie na swoje odbicie, którezobaczył w szklance z wodą.Niestety, nie było żadnej libacji.Ani nawet drinka.Ba, piwachociaż.Tylko kawa - on i jego współpracownicy wypijali w ostatnich dniach całe czarneoceany.Jedynie dzięki kawie jakoś trzymam się na nogach, pomyślał.Ale jak długo takmożna?Na szczęście coroczna sesja planistyczna Królikarni dobiegała końca.Generał mimochodem spojrzał na siedzących przy stole.Z mściwą satysfakcją zauważył,że sam, w porównaniu z innymi, nie wyglądał zle.O, specjalista od zasobów osobowych byłznacznie bardziej wymęczony.Albo pułkownik Chmielą, zajmujący się uzbrojeniempochodzącym zza Drugiej Strony Lustra.A już Kapelusznik, jedna z najważniejszych personKrólikarni, odpowiedzialny za utrzymanie łączności z Drugą Stroną, prezentował sięwyjątkowo niechlujnie.Gęsta dwutygodniowa szczecina, rozchełstana czarna koszula,wzorzysta apaszka zwisająca bezładnie gdzieś w okolicach szyi, prześwitujący spod apaszkiowłosiony tors.No i nieodłączny czarny kapelusz z niewielkim rondem.Wdowiak byłczłowiekiem starej daty i pamiętał jeszcze słynnego niegdyś Piotra Skrzyneckiego - duszękrakowskiej Piwnicy pod Baranami.Kapelusznik wyglądał identycznie.Kropka w kropkę.W dodatku wciąż zalatywało odniego whisky Chivas Regal i kubańskimi cygarami.Tylko przedstawiciel Gniezna trzyma sięświetnie, zauważył generał.Oczy żywe, wcale niezmęczone, twarz blada, ale nie tak blada jakmoja czy nawet twarze młodszych ode mnie adiutantów, umysł jasny, uwagi celne.Skąd teżkuria bierze takich ludzi?Wdowiak zabębnił palcami o blat stołu, zerknął na leżącą przed nim listę i zmarszczyłbrwi.Do omówienia został jeszcze jeden punkt.Nieprzyjemny.Ciekawe, czy Gniezno będzierobić problemy?- Panowie - spojrzał groznie na podwładnych.Kadrowiec i Kapelusznik drgnęli.Wiedzieli, że generał mówił do nich.- Macie przed sobą statystyki sporządzone przez Departament Studiów Strategicznych.Tosą dane z kilku lat, można to sobie wszystko przeliczyć i wyciągnąć wnioski.Lecz uprzedzęfakty: dotychczasowa polityka transferowa Królikarni w odniesieniu do tych, którzysprowadzani są przez rabbithole na Ziemię, nie sprawdziła się.Tyle - mówiąc delikatnie.Mówiąc nieco mniej oględnie - naszą politykę transferową można sobie wsadzić.Generał odczekał chwilę, by sprawdzić, czy jego słowa wywrą na słuchaczachodpowiedni efekt.Wywarły.Kadrowiec zrobił się jeszcze bardziej blady, upodabniając siętym samym do kartki, na której pisał.Kapelusznik przeciwnie, poczerwieniał na twarzy idyszał ciężko, ocierając co chwila pot z czoła.- Zastanówmy się, jaki był pożytek dla Rzeczpospolitej ze sprowadzenia choćby elfów -podjął generał.- Może i one mają jakieś tam umiejętności, może i mają potencjał, ale na razieżaden nie puścił pary z gęby.Snują się smętnie po ośrodkach adaptacyjnych, notabenefinansowanych z budżetu, śpiewają rzewne pieśni, podrywają pielęgniarki i zażywająnarkotyki.Swoją drogą, ciekaw jestem, skąd mają pieniądze na używki - pielęgniarki imkupują? W dodatku nie spotkałem jeszcze bardziej nielojalnych istot - czy one znają w ogólepojęcie państwa, narodu?Kapelusznik zaprzeczył szybkim ruchem głowy.- No właśnie - podchwycił Wdowiak.- Orki to co innego, wiedzą dobrze, co toposłuszeństwo.Niestety, za grosz rozumu ani krzty inteligencji, zero kreatywności
[ Pobierz całość w formacie PDF ]