[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A teraz spał na niewygodnej kozetce, pozbawiony usługkamerdynera.Mimo to, jeśli nie liczyć marudzenia z powodu płaszcza, anirazu się nie poskarżył.Czemu więc w porę się nie powstrzymała? To nie było podobne doniej.Zawsze była uosobieniem powściągliwości! Chociaż Raleigh swoimkpiącym spojrzeniem i nonszalancją budził w niej najgorsze instynkty, jejprzykre słowa były niewybaczalne.Zamrugała, by strącić z rzęs łzy wstydu.Zamiast wypoczywać, leżała w ciemnościach, obmyślając upokarzająceprzeprosiny, które nie wiedzieć kiedy zamieniały się w intymne wyznania.Raleigh pochylał się ku niej bez tego swojego kpiącego uśmieszku.Nagle usłyszała jakiś rumor.Jane zastygła.Zazwyczaj w nocy nie zwracała uwagi na żadne hałasy,jednak trudno było zachować zimną krew, słysząc stłumione kroki, którymtowarzyszyło pobrzękiwanie metalu.Wstrzymując oddech, słuchała w na-pięciu.Tak, teraz słyszała wyraznie, mimo wycia wiatru i łomotu okiennic,miarowe kroki.Przyciskając kołdrę do piersi, usiadła, próbując przeniknąć wzrokiemciemności pokoju, w którym nie płonęła żadna świeca, gdyż sama starannieAnula & ponaousladanscje pogasiła, kładąc się spać.Była równie praktyczna jak Sarah i niełatwoulegała lękom i fantazjom, teraz jednak była samotna, w nie znanym sobiemiejscu, i dziwne pobrzękiwania przyprawiły ją o gęsią skórkę.Może to Raleigh chodzi po garderobie, mówiła sobie.On i paniGraves byli poza nią jedynymi mieszkańcami domu, a ponieważ gospodyninie wyglądała na osobę krążącą o tej porze po domu, więc mógł to być tylkowicehrabia.Kiedy oswoiła wzrok z ciemnościami, uwagę jej przyciągnęłaściana przeciwległa do ściany sąsiadującej z garderobą, stamtąd bowiemdobiegały owe dziwne odgłosy.Znów głośny rumor.Wielkie nieba, brzmiało to, jakby ktoś wędrował przez dom, ciągnącłańcuch! Z trudem opanowując panikę, próbowała przeniknąć wzrokiemciemności, ale nie udało jej się nic dostrzec.Postanowiła zapalić grubąświecę, kiedy jednak sięgała w stronę ozdobnego stolika przy łóżku, za-uważyła, że niektóre fragmenty fresku są jaśniejsze.Zastygła z wyciągniętądłonią.Nie mogła oderwać wzroku od malowidła na ścianie.Nagle wydałojej się, że jeden fragment ożył.Jej cichy jęk przeszedł w głośny krzyk, kiedy ruch zmalał.Janezamrugała.Czy to ciemność spłatała jej figla,czy wyobraznia? Dyszącciężko, podciągnęła kołdrę pod brodę.Bała się drgnąć.Nagle dobiegł ją hałas z drugiej strony pokoju.Drzwi garderobyotwarły się gwałtownie i do sypialni wpadł Raleigh.- Co się dzieje? Wszystko w porządku, Jane?Zaśmiała się niepewnie, odczuwając taką ulgę na jego widok, że miałaochotę wyskoczyć z łóżka i paść mu w objęcia.Stary, dobry Raleigh, takmówił o nim zawsze Wycliffe, a ona prychała z potępieniem.Teraz tamtookreślenie wydawało jej się tak tramę, że łzy napłynęły jej do oczu.Anula & ponaousladansc- Tak.w porządku.Coś słyszałeś? - spytała.- Słyszałem twój krzyk - odparł.Jego niewyrazna w półmrokusylwetka promieniowała ciepłem i zdawała się rozpraszać mroki samymswoim istnieniem.Zwiatło! Jane, nareszcie zdolna poruszyć się, sięgnęła po binokle.Pochwili poszukiwań w ciemnościach znalazła je i założyła.Drżącymi dłońmizapaliła świecę i zachłysnęła się z przerażenia.Raleigh stał tuż obok jej łożanagi jak go pan Bóg stworzył.Z trudem zaczerpnęła tchu.- Ale ty.ty.nic na sobie nie masz! - wyjąkała.- Oczywiście, że nie.Właśnie próbowałem zasnąć - odparł, pocierająctwarz.Nagle w jego oczach pojawił się złośliwy chochlik.- Znów coś ci nieodpowiada w moim stroju, kochanie? - spytał niewinnie, jednak jakaś nutkaw jego głosie sprawiła, że Jane przeszył dreszcz.- Ale.ale.ojczulek i bracia zawsze nosili koszule nocne! -powiedziała, nie mogąc oderwać wzroku od jego nagiego ciała.Parę razywidziała braci częściowo roznegliżowanych, sprawiali jednak wrażeniechudych i mizernych.Raleigh wydawał się silny.Biła od niego jakaś moc.Odarty z wykwintnych strojów, wydawał się jeszcze wyższy, bardziejbarczysty i muskularny.Był smukły i gładki jak antyczny posąg.Szerokaklatka piersiowa zwężała się i przechodziła w płaski brzuch, a niżej.Jane ztrudem oderwała wzrok od gęstwiny brązowych włosów.Krew dudniła jej wuszach tak głośno, że ledwie słyszała jego głos.- Nie pojmuję, jak można spać w koszuli nocnej.To już dawnoniemodne, moja miła.Wiecznie na biało, do tego wszyscy mężczyzniwyglądają w takim stroju, jakby mieli krzywe nogi.Teraz już wiedziała, że sobie z niej kpi, odgrywając się na niej zaAnula & ponaousladanscwcześniejsze uwagi.Czyż mogła go o to winić? Spąsowiała.Zamknęła oczyi usiłowała sobie przypomnieć przeprosiny, jakie komponowała, zanim towszystko się zdarzyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]