[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic prócz bariery z goryczy i żalu po obu stronach, potężnej niczym kamiennemury.Bolało go, że będzie fizycznie tak blisko Dominie, a jednak tak daleko od jejserca.Na co czekał ten człowiek? Dominie słyszała, że jest już blisko.Dlaczego poprostu nie położył się przy niej? Najwyrazniej odwlekał tę chwilę wnieskończoność.Ona z kolei chciała mieć to już za sobą.Zawsze w taki właśnie sposób podchodziła do nieprzyjemnych obowiązków, amiała ich sporo jako pani na Harwood i Wakeland.Im szybciej się z nimirozprawiała, tym prędzej było po wszystkim.Po pierwszej niezręcznej chwili wramionach Armanda na pewno wszystko się ułoży.Jeśli nie przestanie o tym myśleć, być może nigdy się nie dowie.Wyciągnęła rękę przed siebie, tam, skąd dochodził oddech Armanda.Natrafiłana tunikę. Kładz się wreszcie.Zapierasz się jak osioł, a jest coraz zimniej.Armand wyrwał jej materiał z dłoni. Wcale się nie zapieram  mruknął.Pod osłoną nocy pozwoliła sobie na uśmiech.Bawiła ją jego irytacja.KiedyArmand mościł się w jamie, hałasując i się ciskając, rozwiązała pelerynę. Jesteś na mnie gotowy?  Pragnęła, by pytanie to zabrzmiało całkiemniewinnie. Tak  odparł. Lisica  dodał pod nosem.Z jakiegoś powodu zły humor Armanda bardziej ją śmieszył, niż irytował.Mimo to postanowiła nie ryzykować i nie przypominać mu, z czyjej winy muszą spędzać tę noc przytuleni do siebie, by się rozgrzać. Uwaga, kładę się  oznajmiła.Zrobiło się jej bardzo zimno, gdy ściągnęła z siebie pelerynę.Zastanawiała się,czy Armand wyczuje jej zesztywniale piersi przez wełnę tuniki? A jeśli tak, czyzrozumie, że to wyłącznie wina chłodu? Czy też będzie sobie pochlebiał, sądząc, żeto właśnie on tak na nią działa? Ta myśl szczególnie dręczyła Dominie, gdyż mogłabyć to prawda, niestety.Leżała obok niego i bardzo ją kusiło, by wyciągnąć rękę, dotknąć pewnegofragmentu ciała Armanda i osobiście się przekonać, czy ona na niego działa.Przynajmniej pod tym względem pasowaliby do siebie.Coś ją jednak powstrzymało.Może był to strach, że Armand podniósłby się bez słowa i ją zostawił.Alboniepokój, że okazałby się całkowicie odporny na jej bliskość.Nakryła ich oboje peleryną, a na nią narzuciła jeszcze stos konarów cedru.Potem, po długim moszczeniu się w jak najmniej niekomfortowej pozycji, zapadław półsen, czujny i na wpół przytomny, niewiele mający wspólnego z prawdziwymodpoczynkiem.Gdyby w tej niezręcznej sytuacji nie było im cieplej, Dominie wołałaby spać namrozie.Jednak bliskość Armanda dawała ciepło, którego tak pragnęła.Zastanawiała się, czy Armand Flambard stał się człowiekiem zimnym jakkamień.Ona odczuwała pragnienie, by się przekonać, czy człowiek, któregoniegdyś kochała, naprawdę żyje. Dominie?  wyszeptał nagle.Jego ciepły oddech owionął jej włosy. Nieśpisz? Nie. Naprawdę sądził, że mogłaby spać?  Czego chcesz? Jakiś czas temu zapytałaś, dlaczego odmówiłem mieszkańcom Harwood iWakeland pomocy w walce z Eudem St.Maurem.Nie podałem ci powodu. Może i nie. Zesztywniała. Ale zganiłeś mnie za to, że proszę cię o pomoc.Oświadczyłeś, że nie mam prawa, bo mój ojciec zagarnął twoje włości, łamiącprzysięgę. Tak, ale. Potem zadeklarowałeś, że nikomu chętniej nie powierzyłbyś Harwood.Nicnie rozumiem.To jak właściwie jest, Armandzie? I tak, i tak.Ani tak, ani tak. Zabrzmiało to, jakby i on niczego nierozumiał. Jest coś jeszcze, coś więcej. A co takiego, pozwolę sobie zapytać?  Złożyłem przysięgę.po Lincoln.do końca życia nie używać przemocywobec żadnego człowieka. Co przysiągłeś?  Dominie zwinęła dłoń w pięść i uderzyła Armanda w pierś.Nic to nie dało. Dlaczego czekałeś aż do tej chwili z tym wyznaniem? Po co mi wojownik,który poprzysiągł już nigdy nie walczyć? Usiłowałem ci to powiedzieć  przypomniał. Nie chciałaś mnie słuchać.Byłaś zbyt zajęta spiskowaniem, jak by tu pozbawić mnie łaski opata.Dominie chciała zaprzeczyć tym oskarżeniom, ale nie mogła.Niestety, to, comówił ten człowiek, było prawdą.A niech go diabli!Nie słuchała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl