[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotowała Jude'owi przekąskę.Usiadł, Angus uło-\ył mu się u stóp.Ze swego miejsca przy kuchennym stole Jude widział podwó-rze z tyłu domu.Z gałęzi wysokiego starego orzecha zwisałomszały sznur; przymocowana niegdyś do niego opona ju\ daw-no zniknęła.Za ogrodzeniem ciągnęła się uliczka nierówno wy-brukowana starymi cegłami.Bammy nalała sobie lemoniady.Parapet za jej plecami był za-stawiony pucharami kręglarskimi.Podwinięte rękawy ukazywałyprzedramiona równie włochate jak jego własne.- Nigdy nie słyszałam romantycznej historii o tym, jak się po-znaliście.- Oboje byliśmy w Central Parku - odparł.- Zbieraliśmy sto-krotki.Zaczęliśmy rozmawiać i postanowiliśmy urządzić sobiepiknik.- Jasne.Albo poznaliście się w jakimś zboczonym klubie dlafetyszystów.- Jeśli się zastanowić, to mógł być zboczony klub dla fetyszy-stów.- Wsuwasz, jakbyś nigdy w \yciu nie widział jedzenia.- Nie jedliśmy lunchu.- Skąd ten pośpiech? Co się dzieje na Florydzie, \e tak was tamgna? Przyjaciele urządzają orgię, której nie mo\ecie przegapić?- Sama pani robi tę sałatkę?- Pewnie.- Jest pyszna.- Chcesz przepis?W kuchni zapadła cisza, przerywało ją tylko skrobanie widel-ca o talerz i uderzenia psiego ogona o podłogę.Bammy przyglą-dała mu się uwa\nie.- Marybeth nazywa panią Bammy? - spytał w końcu Jude, byzapełnić czymś ciszę.- Dlaczego?- To zdrobnienie od mojego imienia - wyjaśniła Bammy.-Alabama.M.B.nazywa mnie tak, odkąd nie robi w pieluchy.Jude zakrztusił się, zakasłał i uderzył pięścią w pierś.Zamru-gał łzawiącymi oczami, piekły go uszy.182 - Naprawdę? - rzekł, gdy ju\ mógł mówić.- To mo\e dziwnepytanie, ale czy była pani kiedyś na moim koncercie? Na przy-kład w siedemdziesiątym dziewiątym, kiedy występowałem ra-zem z AC/DC?- Raczej nie.Nawet gdy byłam młoda, nie przepadałam za ta-ką muzyką.Stado goryli skaczące po scenie, wykrzykujące prze-kleństwa i wrzeszczące na całe gardło.Mogłam cię widzieć, jeśliwystępowałeś przed Bay City Rollers.A czemu pytasz?Jude otarł z czoła świe\e krople potu.Zrobiło mu się niemalsłabo z ulgi.- Kiedyś znałem pewną Alabamę.Niewa\ne.- Coście tacy poharatani? A\ \al na was patrzeć.- Byliśmy w Wirginii i z motelu poszliśmy coś zjeść.W po-wrotnej drodze o mało nie przejechał nas samochód.- Jesteś pewien tego o mało?- Przechodziliśmy tunelem.Gość wjechał jeepem w kamiennąścianę.Niezle rozwalił sobie twarz o przednią szybę.- Prze\ył?- Chyba tak.- Był pijany?- Nie wiem, nie wydaje mi się.- Co się stało, kiedy przyjechała policja?- Nie czekaliśmy na nich.- Nie czekaliście.- Wylała do zlewu resztę lemoniady i wy-tarła usta przedramieniem.Skrzywiła się, jakby ostatni łyk byłzbyt kwaśny.- Niezle się wam spieszy.- Odrobinę.- Synu, jak powa\ne macie kłopoty?W tym momencie przeszkodziła im Georgia.- Jude, chodz się poło\yć! - zawołała z góry.- No chodz, po-le\ymy trochę w moim pokoju.Bammy, obudzisz nas za godzi-nę? Czeka nas dziś jeszcze długa jazda.- Nie musicie jechać dzisiaj.Mo\ecie zanocować.- Lepiej nie - odparł Jude.- Nie widzę w tym cienia sensu.Dochodzi piąta.Dokądkol-wiek jedziecie, nie dotrzecie tam przed nocą.183 - Nie szkodzi, jesteśmy nocnymi markami.- Wło\ył talerz dozlewu.Bammy przyjrzała mu się uwa\nie.- Nie odjedziecie bez obiadu.- Nie, psze pani, nie przyszłoby mi to nawet do głowy.I dzię-kuję, psze pani.Przytaknęła.- Coś ugotuję, a wy się prześpijcie.Z jakiej części Południapochodzisz?- Z Luizjany, małego miasteczka Moore's Corner.Na pewnopani o nim nie słyszała.Nic tam nie ma.- Znam je, moja siostra wyszła za gościa ze Slidell.Moore'sCorner jest tu\ obok.Mieszkają tam porządni ludzie.- Moja rodzina jest inna - odparł Jude i poszedł na górę.An-gus biegł tu\ za nim.Georgia czekała na podeście, w chłodnym półmroku.Włosyowinęła ręcznikiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl