[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zignorowała wszystko.Peter leżał z głową na kierownicy.Vicki odpięła pas i ścisnęłałaka lekko za ramię.- Peter?Dolna część jego twarzy była cała we krwi płynącej z rozbitegonosa.- Hamulce - powtórzył.- Nie.nie zadziałały.- Wiem.- Delikatnie zwiększyła siłę uścisku.Zaczynał drżeć ichociaż miał do tego prawo, wszyscy mieli, to nie była pora nawpadanie w histerię.-Wszystko w porządku?Zamrugał, spojrzał na siebie, potem na nią.- Tak sądzę.- Dobrze.Rozepnij pas i zobacz, czy możesz otworzyć drzwi -ton jej głosu był niemal identyczny jak ten, którego Nadineużyła rano, i Peter posłuchał bez wahania.Dziękując w duchuza wypracowane odruchy, Vicki uklękła na siedzeniu i zajrzałana tył, żeby zobaczyć, co z Rose.Tylne drzwi wgięły się, ale trzymały.Wypełnienie i mechanizm,który w sobie zawierały, leżały na siedzeniu, w dziwacznysposób wygięte w stronę dachu.Tylna szyba wypadła nazewnątrz, boczna do środka.Większość szkła rozbiła się namiliard małych kawałków, ale trzy duże wbiły się w tapicer-kę.Trójkątne ostrze, długie na dwadzieścia centymetrów, drgało tużnad zwiniętą w kłębek Rose, wbite głęboko w tapicerkę drzwipo przeciwnej stronie.Szkło błyszczało w jasnych włosachdziewczyny niczym śnieg, a jej ramiona i nogi znaczyły licznepowierzchowne nacięcia.Vicki wyrwała odłamek.BMW z 1976 roku nie miało szyb zbezpiecznego szkła.- Rose?Powoli rozluzniła się.- Już po wszystkim?- Tak.- %7łyję?- %7łyjesz.- Chociaż gdyby siedziała po drugiej stronie, byłobyzupełnie inaczej.- Peter.- Wszystko z nim w porządku.- Chcę wyć.- Pózniej - obiecała Vicki.- Teraz odblokuj zamek w drzwiach,żeby Peter zdołał je otworzyć.Podczas gdy Peter pomagał siostrze wydostać się z tylnegosiedzenia, Vicki przeczołgała się nad rączką skrzyni biegów,ciągnąc za sobą torbę.Zarzuciła ją na ramię, kiedy tylkoznalazła się na zewnątrz.Znajomy ciężar niósł ukojenie w tymchaosie.Wokół zebrał się mały tłum, zatrzymywały się kolejnesamochody.Jeden z nich.jak zauważyła z zadowoleniem,należał do policji.Upewniwszy się, że blizniętom nic się nie stało, Vicki zostawiłaich, by pocieszali się wzajemnie i poszła sprawdzić, co zkierowcą ciężarówki.Krew spływała mu po twarzy z rozcięcianad lewym okiem, a szyję znaczyło czerwone otarcie od pasa.- Chryste, paniusiu - jęknął, kiedy zatrzymała się przed nim.-Popatrz na moją ciężarówkę.- Chociaż ogromny zderzak przyjąłwiększość uderzenia, krata była wygięta i wgnieciona wchłodnicę.- Nie przejechałem jeszcze pięćdziesięciu kilosów.%7łona mi skopie tyłek.- Delikatnie dotknął jedynego ocalałegoreflektora.- Halogen kwarcowy.Siedemdziesiąt dziewięćdolców za żarówkę.- Wszystko w porządku?Jeszcze zanim się odwróciła.Vickł wiedziała, co zobaczy.Zbytwiele razy używała tego tonu.Funkcjonariusz miejscowejpolicji był starszym mężczyzną z siwymi włosami,regulaminowymi wąsami i regulaminowo neutralnym wyrazemtwarzy.Jego młodszy partner rozmawiał z blizniętami, a dwajmundurowi z drugiego radiowozu zajmowali się kierowaniemruchem i rozproszeniem tłumu.Słyszała, jak Peter zaczynabełkotać o awarii hamulców, i doszła do wniosku, że na raziezostawi go samego.Odrobina histerii pomoże tylko przekonaćpolicję, że mówią prawdę.Ludzie zbyt spokojni zwykle mielicoś do ukrycia.- O ile się orientuję, wszyscy jesteśmy cali - odparła.Funkcjonariusz uniósł brwi.- A pani jest?.- Ach.Przepraszam.Vicki Nelson.Służyłam w policji Toronto,zanim nawalił mi wzrok.- Mówienie o tym już nawet niebolało.Może była w szoku.- Jechałam w BMW.- Wygrzebaładowód i podała mu go.- Prowadziła pani?- Nie.Peter prowadził.- To pani samochód?- Nie, znajomego.Pożyczył nam go na dzisiaj.Kiedy Peterpróbował się zatrzymać na światłach, hamulce nawaliły.-Machnęła ręką w stronę ciężarówki.- Nie miała szans nasminąć.- Tuż przed moim nosem - zgodził się kierowca, ocierając krewz policzka.- Nawet nie zrobiłem jeszcze pięćdziesięciu kilosówna tej małej.A całyprzód trzeba będzie odnowić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]