[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.no i zaczęło się.- Jaki był sygnał? - rzucił Garden.Zaśpiewałem:Tęsknię za tobą tak bardzo,\e chudnę i więdnę jak kwiat.Tęsknię za tobą tak bardzo,\e przestał istnieć dla mnie świat.- To jest sygnał - potwierdził Carsoni, a oczy jego byłypełne zdumienia.- Co wiesz o zamordowaniu Carla Barenzo? - spytałem.- Nic nie wiem.Kiedy zadawałem to pytanie, oczy rannego zmru\yły sięlekko.Dlatego odpowiedz mnie nie zadowoliła.- Nie kłamiesz?- Nie.Niech mnie Najświętsza Panienka pokarze, je\elikłamię.Franco i ja wybuchnęliśmy śmiechem.- Pogadamy o tym za chwilę.Powiedz mi teraz, dlacze-go Mario Andelo zabił szefa?193 - Przez pana - wybuchł niespodziewanie ranny.- Przezpana!- Uspokój się - matowym głosem powiedział Garden.-Krzyk nic ci nie pomo\e.Ranny dyszał cię\ko, mając ramiona wyciągnięte wzdłu\ciała.- Zapalisz? - ponownie odezwał się Franco.Carsoni skinął potakująco głową.Franco podał mu pa-pierosa.Spojrzałem na swoje pobrudzone ubranie.Dobrze,\e chocia\ zdjąłem stalową koszulkę - pomyślałem.Obej-rzałem swoje dłonie.Za paznokciami była ziemia.Skrzywi-łem się.Garden dojrzał moje skrzywienie i spojrzał na mniepytająco.śeby go uspokoić, uśmiechnąłem się.Ranny paliłłapczywie.Zaciągał się krótko, lecz silnie.Poczułem się zmęczony i senny.Pomyślałem o Marii.Chciałem wywołać jej obraz.W tym celu zamknąłem po-wieki.Nic to nie pomogło.Myślałem o Marii, lecz były tomyśli leniwe i senne.Jej obraz nie zjawił się pod powieka-mi.Ogarnęła mnie nagła złość.Otworzyłem oczy.Rannypalił w skupieniu, patrząc na sufit.Franco patrzył na mojepobrudzone nogawki.Zało\yłem nogę na nogę.SpojrzenieGardena powędrowało na ścianę.Ten pokoik był ohydny wswojej czystości.Białe ściany, biało lakierowane sprzęty,białe drzwi i w dodatku ten biały facet, zaciągający się194 papierosem.Po cholerę czekamy, a\ on wypali papierosa -pomyślałem.Potem spojrzałem przez okno.Niebo byłopuste, bez jednej chmurki.- Wymiecione - powiedziałem głośno, myśląc o niebie.Garden i Carsoni spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.Uśmiechnąłem się.Złość odpłynęła; była zresztą uczuciemwywabiającym zmęczenie i senność.Ranny zgasił papierosa o poręcz łó\ka i wyrzucił niedo-pałek.- Ile pan ma lat? - spytał Franco.- Trzydzieści jeden.- Dlaczego hotelarka została otruta? - zadałem pytanie.- Nie odpowiem.- Podczas rozprawy będę świadkiem - pouczył go Gar-den.- Mogę powiedzieć, \e ty byłeś najgorszym łobuzem.Wtedy podwy\szą ci wyrok.Kapujesz?- Ona wiedziała za du\o.- Co to znaczy?- Czy mogę dostać jeszcze jednego papierosa?Franco podał mu papierosa i popatrzył na mnie znacząco.- Ona wiedziała za du\o - powtórzył ranny, wypuszcza-jąc kłąb dymu.- A to nikomu nie wychodzi na zdrowie.195 - Mów jaśniej.O czym wiedziała?- śe my mogliśmy.\e znaliśmy tego faceta, któregowykończyli.- Carla Barenzo?- Tak.- Co was z nim łączyło?- Płacił.Musiał płacić.- Aha! Szanta\yk - inteligentnie domyślił się Garden.- Dlaczego go szanta\owaliście? - spytałem.Nie odpowiedział.- Czy mo\esz mi odpowiedzieć, kto spowodował kata-strofę wozu Marca Estello? Zdarzyło się to ubiegłego roku,w miesiącu.Przestałem mówić.Twarz rannego z białej stała się zie-lona.- Kto to zrobił? - zapytałem stanowczo.-  Biały.On ju\ nie \yje.Wykończyli go w Malowa-nym Rycerzu.- Gdzie pracował?- W gara\u, do którego ten facet oddał wóz.- Kto go wykończył?-  Białego ?- Tak.- Jeden facet z Neapolu.Upili się.Poszło im o dziew-czynę.Wtedy ten wło\ył  Białemu nó\ do brzucha.- Kto kazał wykończyć Marca Estello?196 - Nie wiem.- Nie rób z siebie idioty - poradziłem \yczliwie.- Carlo Barenzo.- Czy wiesz dlaczego?- Podobno przeszkadzał mu w interesach.- Kiedy wykończyli  Białego ?- Zaraz.Gdzieś miesiąc po tej robocie z autem.- Kiedy zaczęliście szanta\ować pana Barenzo?Carsoni zaciągnął się mocno papierosem i przechyliłgłowę na prawo.Powieki miał przymknięte.Wygląda jak zraniony ptak - pomyślałem.- To nie my go szanta\owaliśmy.Robił to szef.My by-liśmy kryci.To znaczy szef.Szef miał taśmę z rozmowątego filmowca.Omawiał wtedy z  Białym , jak skończyćtego faceta.no.Estello.Szef był przy tym obecny ale siędo tego nie mieszał Tak \e na taśmie nie ma ani jednegosłówka wypowiedzianego przez szefa.- Gdzie szef spotykał się z Carlem Barenzo?- W hotelu Santa Caterina.- Dlaczego właśnie tam?- Nie lubił rozgłosu, a poza tym to było dobre miejsce.- Znasz Enrica Ranzoni?- Tak.On daje proszki od bólu głowy jako kokainę zadwa tysiące lirów ka\demu, kto tylko zechce.197 - W porządku.Teraz mi powiedz, w jaki sposób doszłodo zamachu na Marca Estello?- Barenzo gadał kiedyś z szefem, w jaki sposób mo\naby zlikwidować konkurenta.Nic wtedy z tego gadania niewyszło.Coś miesiąc potem szef dowiedział się, \e do gara-\u, w którym pracował  Biały , został oddany wóz MarcaEstello.Trzeba było zrobić jakieś duperele.Nie była to po-wa\na robota, bo wóz był nowy.Szef spiknął się wtedy zBarenzem i przyprowadził ze sobą  Białego.Potem wszy-scy poszli do mieszkania szefa, gdzie została nagrana roz-mowa między  Białym a klientem.To był tylko przypa-dek, \e Estello oddał wóz do gara\u.Bogacze zawsze koń-czą przez swoje zachcianki.Jakby nie oddawał nowegowozu do gara\u, to \yłby do dzisiaj, a tak co? Została taśmai szef ciągnął forsę od Carla Barenzo.To było dobrze po-myślane.- Czy Carlo Barenzo zbuntował się przeciw płaceniu?- Tak, tu\ przed samą śmiercią.Jakby dla sprawdzenia, jakie wra\enie zrobią na mnie tesłowa, ranny podniósł zamknięte dotychczas powieki.Za-uwa\yłem, \e ma przekrwione białka.- To znaczy, \e mo\na tą zbrodnią was obcią\yć?- Mo\na - zgodził się, przymykając na powrót powieki -198 ale to nie my zrobiliśmy.Myśleliśmy, \eby to zrobić, alenie zrobiliśmy.Ktoś nas uprzedził.- Jakie masz przypuszczenia? - zwrócił się do rannegoGarden.- śadne.Jak byśmy dostali tego skurwysyna w ręce, tobyśmy go nauczyli nie odbierać innym zarobków.- Nie masz więc \adnych przypuszczeń.Czy tak? - na-legał w dalszym ciągu Garden.- Nie wiem.- Czy sumy, jakie dawał Barenzo były du\e? - spytałem.- O tak.Dawał kilkakrotnie po pięć milionów.- Hotelarka wiedziała za du\o.Tak powiedziałeś.Czyznała ona jakieś wasze meliny?- Nie.To by było za du\o.Mogła policji opowiedzieć,jak wyglądamy.A ka\dy z nas był ju\ kiedyś karany.Jakieśgłupstwa.Przez te głupstwa policja ma nasze zdjęcia.Namsię to nie uśmiechało.Wtedy Mario ją wykończył.- My przypuszczamy, \e to nie Andelo ją wykończył -niespodziewanie wyskoczył Franco.- A kto? Duch Zwięty, czy co? Zawsze był świnią.Uciekać nie zabrawszy kolegów.Tak robi tylko świnia.- Czy znany wam był portier hotelu? - nie dawał za wy-graną porucznik.199 - Znaliśmy go z widzenia.Nic go z nami nie łączyło -powiedział po prostu Carsoni.- Pytaj dalej, Umberto - odezwał się zniechęcony Gar-den.- Czy wiesz, \e Barenzo w dniu swojej śmierci odwie-dził moje biuro?- Tak.- Skąd o tym wiesz?- Szef kazał go śledzić.- Kto śledził?- Andelo.Opowiadał, \e zatelefonował do pana zarazpo wyjściu tego frajera.I pan powiedział mu coś do słuchu.Czy tak było?Kiwnąłem potakująco głową.- Szef go za to opieprzył.Ci dwaj od dawna się nie lubi-li [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl