[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.Ten samotny Dovim na niebie i ta czerwona poświata.Wiesz co? Wtej chwili dałbym dziesięć kredytów za przyzwoitą porcję białego światła.Mocny Tano Special.Chciałbym też zobaczyć Tano i Sithę.A jeszcze lepiejOnosa.- Onos wzejdzie rano - odezwał się Biney, który tylko co wszedł do pokoju.- Tak, ale czy my to zobaczymy? - spytał Szirin i natychmiast uśmiechnął sięszeroko, co miało złagodzić wymowę tych słów.Zwrócił się do Bineya: - Naszprzyjaciel dziennikarz ma ochotę na kropelkę alkoholu.- Athor dostałby chyba ataku serca.Wszystkim przykazywał, by dzisiejszegowieczora byli trzezwi.- Więc nie można dostać nic poza wodą? - zapytał Szirin.- No.- Daj spokój, Bineyu.Athor tu nie przyjdzie.- Prawdopodobnie masz rację.Biney na palcach podszedł do najbliższego okna, przykucnął i z szafki podparapetem wyciągnął butelkę czerwonego płynu, który przy potrząśnięciuzabulgotał apetycznie.- Mam nadzieję, że Athor nic o tym nie wie - mruknął astronom wracając dostołu.- Proszę bardzo! Jest tylko jedna szklanka.Szirinie, dajmy ją gościowi.Strona 138Isaac Asimov - Nastanie nocyMy będziemy pić z butelki.- Bardzo ostrożnie napełnił maleńką szklaneczkę.- Zmieniłeś się, chłopie - zauważył Teremon ze śmiechem.- Kiedy ciępoznałem, za nic w świecie nie tknąłbyś alkoholu.- Tak było kiedyś.Teraz jest inaczej.Mamy ciekawe czasy, Teremonie.Szybko się uczę.Mocny drink może bardzo pomóc przetrwać takie czasy.- Podobno - zgodził się Teremon.Skosztował.Było to czerwone wino, cierpkiei młode, prawdopodobnie tanie, pochodzące z którejś z południowychprowincji.Właściwie należało się tego spodziewać, że Biney, wieloletniabstynent,191nie znający się na trunkach, kupi akurat coś w tym rodzaju.No, ale lepsze toniż nic.Biney wypił potężny łyk i podał butelkę Szirinowi.Psycholog przyłożył ją doust i pociągnął długi haust.Mruknął z zadowoleniem, oblizał się iodstawiając butelkę powiedział do Bineya:- Athor jest dziś jakiś nieswój.Mam na myśli choćby uznanie okolicznościspecjalnych.O co tu chodzi?- Chyba martwi się o Farona i Imota.- O kogo?- Dwóch dyplomantów.Mieli tu być przed kilkoma godzinami i jeszcze się niepokazali.Athorowi brakuje rąk do pracy, ponieważ wszyscy pracownicy,oprócz rzeczywiście niezbędnych, ukryli się w Sanktuarium.- Nie myślisz chyba, że zdezerterowali? - wtrącił Teremon.- Kto? Faron i Imot? Oczywiście, że nie! To nie w ich stylu.Wszystko byoddali, żeby tylko być tu dzisiaj i dokonywać pomiarów, kiedy nastąpizaćmienie.Może w Saro doszło do jakichś zamieszek i nie mogą wydostać sięz miasta? - Biney wzruszył ramionami.- Cóż, na pewno prędzej czy pózniejsię pojawią.Gdyby jednak nie było ich tu w chwili, gdy zaczniemy się zbliżaćdo fazy krytycznej, wówczas, przy nawale zadań, mogą wyniknąć pewnetrudności.Chyba tym właśnie martwi się Athor.- Nie byłbym tego taki pewien - rzekł Szirin.- Owszem, pewnie się kłopoczetymi zaginionymi młodzieńcami, ale jest jeszcze coś innego.Nagle siępostarzał.Jest zmęczony.Nawet pokonany.Kiedy widziałem go ostatnio, byłpełen energii, pełen pomysłów na odbudowę społeczeństwa po zaćmieniu -prawdziwy Athor o żelaznej woli.Teraz widzę smutnego, zmęczonego starca,który po prostu czeka na nadejście końca.Nawet nie wyrzucił Teremona zadrzwi.- Próbował - wpadł mu w słowo dziennikarz - ale Biney go od tego odwiódł.Z pomocą Siferry.- No proszę! Czy znałeś, Bineyu, kogoś, kto byłby w stanie odwieść Athora odczegokolwiek? Dalej, podaj mi butelkę.Strona 139Isaac Asimov - Nastanie nocy- Być może to moja wina - zasugerował Teremon.-192We wszystkich felietonach atakowałem jego plan utworzenia w całym krajuschronów typu Sanktuarium.Jeśli on naprawdę wierzy, że za kilka godzinnastanie ogólnoświatowa Ciemność i że cały rodzaj ludzki nagle postradazmysły.- Tak właśnie uważa - rzekł Biney.- Podobnie jak my wszyscy.- Zatem fakt, że rząd nie potraktował poważnie jego przewidywań, musiałodczuć jako druzgocącą porażkę.I ja, na równi z innymi, jestem za toodpowiedzialny.Dlatego nigdy bym sobie nie wybaczył, gdyby się okazało,że to jednak wy mieliście rację.- Nie pochlebiaj sobie, Teremonie.- Szirin lekceważąco machnął ręką.-Nawet gdybyś pisał pięć felietonów dziennie, wszystkie wzywające doogromnego ruchu na rzecz powszechnej gotowości, rząd i tak nic by niezrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]