[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciekawe, skąd.Swoją drogą, sytuacja wytworzyła się idiotyczna, obcy człowiekostatnim tchem dzwoni akurat do mnie i zaraz potem korkuje.Kretyństwo.Nie masiły, nikt nie uwierzy, że go w ogóle nie znam, sama bym nie uwierzyła.Majorprzyglądał mi się bardziej podejrzliwie.- Ciekawe dlaczego zadzwonił do pani, anie na przykład do pogotowia albo od razu na milicję - zauważył.- Nie dziwi topani? - Bo ja już mam takie szczęście - odparłam ponuro.- Nic mnie nie zdziwi.Chciałam mieć spokój, więc jasne jest, że muszą mi się przytrafiać właśnie takierzeczy.Z serca panu radzę, niech pan na wszelki wypadek sprawdzi, do kogonależą numery, różniące się od mojego jedną cyfrą.Niedużo tego będzie,wszystkiego raptem dwanaście.- A przyjechała pani tutaj dlatego, że zadzwonił,tak? - No pewnie, że dlatego.Pan by nie przyjechał?- Na pani miejscu z pewnością nie.Trzeba było nie dotykać tej słuchawki,zostawić, jak leżała.Właściwie nie ma żadnego dowodu, że on faktycznie do panidzwonił.- Aż milicją porozumieć się telepatycznie? - Nie, z innego telefonu.- No przecież cały dowcip na tym polegał, że nie miałam pod ręką innegotelefonu! - Wszystko jedno, należało nie ruszać.Rozzłościłam się.- Bo co, bouważa pan, że ktokolwiek uwierzy, że sobie to wymyśliłam? Przyjechałam tak niprzypiął, ni wypiął, bez żadnego powodu? I może nawet sama go zamordowałam? Niemam nic lepszego do roboty, tylko nagle po nocy zrywam się z miejsca i lecęmordować jakiegoś.Jak mu tam? Dutkiewicza.- Waldemara Dutkiewicza.- Którego w ogóle nie znam! Gdybym to sobie wymyśliła, powiedziałabym właśnie,że go znam! Manii takiej dostałam, zabijam obcych ludzi, nowe hobby.! - Ja opani już słyszałem - przerwał mi major znienacka.Zreflektowałam się dośćgwałtownie.Istotnie, zważywszy liczne, niedawne wydarzenia, miał prawo dużosłyszeć.Miał prawo nawet podejrzewać mnie o bardzo dziwne rzeczy.- Pewnie odkapitana Różewicza, co? - mruknęłam z rezygnacją.Major pominął moje pytanie.-To szczególne, że pani ciągle ma do czynienia z jakimiś wykroczeniami -stwierdził z lekkim naciskiem.- Między nami mówiąc, ja osobiście wierzę, że ondo pani dzwonił.Pewno nie bez powodu.Nie odnosi pani wrażenia, że panią ktoś wcoś wrabia? Myśl była nowa i zaskoczyła mnie nieco.Musiałam się nad niązastanowić.Ponieważ jednak mam zwyczaj odpowiadać na wszelkie pytania bezżadnego zastanowienia, spróbowałam zareagować od razu.Wykonałam kilka gestów,przeczących sobie wzajemnie.- Wie pan, że nie.To znaczy, do tej pory nieprzyszło mi to do głowy.Ale kto wie, czy pan nie ma racji.- Ja tego wcalenie twierdzę - powiedział szybko major.- Mnie tylko interesują pani wrażenia.-Co do wrażeń, to jeszcze nie jestem pewna.Do łazienki zajrzał młody człowieki bez słowa podał majorowi mały, zniszczony notesik.Zapaliłam papierosa,usiłując zebrać myśli, wciąż zaskoczona podsuniętym przypuszczeniem.Zezbierania myśli nic mi nie wychodziło.Zastanowiłam się, czy nie warto by ichnamówić na przyrządzenie herbaty, nieboszczyk prawdopodobnie miał w kuchniwszystko, co trzeba.Zajrzałam majorowi przez ramię i herbata wyleciała mi zgłowy, bo w notesiku dostrzegłam jeden numer telefonu.Coś mi piknęło w środku.Major podniósł głowę i spojrzał na mnie z błyskiem żywego zainteresowania.- No?- powiedział zachęcająco i podsunął mi notes.- Kogo pani tu zna? Zawahałam się.- Mam mówić od razu prawdę czy na razie mogę coś zełgać? - spytałam ostrożnie.-%7łeby potem nie było, że składałam fałszywe zeznania.- Każdy zawsze coś kręci -odparł major beznadziejnie.- Lepiej niech pani od razu mówi prawdę.Moimzdaniem, to nawet wygodniej dla pani.W tej fazie śledztwa jeszcze w ogóle nicnie wiadomo i nawet jeśli pani komuś zaszkodzi, to nieświadomie.Pózniej możebyć gorzej, więc niech się pani sama zastanowi.Pomyślałam, że ten major tojakiś przytomny facet i ogólnie biorąc ma rację.Taki rodzaj strusiej politykima swoje dobre strony.Równocześnie zaświtało mi w głowie, że w tym jest cośpodejrzanego, podetknął mi cały notes, władze śledcze nie szastają takrozrzutnie, bez opamiętania, dowodami z miejsca zbrodni.On w tym coś ma.Ktośmnie w coś wrabia.Obcy nieboszczyk do mnie dzwonił.Chyba w ogóle coś siędzieje.Notes nie miał porządku alfabetycznego i wszystko w nim było zapisanejednym ciągiem, jak leci.- Baśka - powiedziałam z rezygnacją.- Poznaję ponumerze telefonu, od razu mi wpadł w oko.To jest Barbara Makowiecka, mieszka naPolnej.Tych innych nie znam.Zaraz, to R., niech pan zaczeka.Zajrzałam dowłasnego kalendarzyka.- Rakiewicz! Dobrze mi się wydawało.To jest jeden taki.Na Zachodzie to się nazywa człowiek interesu.Mieszka na Górnym Mokotowie,adresu nie pamiętam, ale mogę panu palcem pokazać.Od razu niech go pan wykluczyjako mordercę, on ma za dużo pieniędzy, żeby się zajmować głupstwami.Więcejnikogo znajomego nie widzę.Przejrzałam notes do końca i na przedostatniejstronie znalazłam siebie.Pani Joanna 41-26-33.Bardzo wytwornie i zszacunkiem.- No to jak w końcu? - zainteresował się major.- On panią znał? -A diabli go wiedzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]