[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wziąłem z półki neseser, żeby go zważyćw ręku.Przez cały czas obserwowałem ją kątem oka.Zerknęła w mojąstronę i jej wzrok spoczął na mnie na dużo dłuższą chwilę niż spojrze-nie klienta, który swobodnie rozgląda się po sklepie.Obejrzałem nese-ser, odłożyłem go na miejsce i odwróciłem się powoli.Midori wciążpatrzyła na mnie, z głową lekko przekrzywioną w prawo.Mrugnąłem, niby zaskoczony, i podszedłem do niej.- Kawamura-san! - zawołałem po japońsku.- Co za niespodzian-ka! W zeszły piątek widziałem panią w klubie Alfie.Była pani wspa-niała.54Przez kilka sekund przyglądała mi się w milczeniu.W duchu gratu-lowałem sobie, że mój niewielki podstęp powiódł się tak dobrze.Mido-ri była mądrą kobietą; nie wierzyła w przypadki.Gdybym przyszedł poniej, wiedziałaby, że ją śledzę.- Tak.pamiętam - odparła w końcu.- Porównał pan jazz do sek-su.Ale nie musiał pan tego robić - dodała, zanim znalazłem właściwąodpowiedz.- Troszeczkę więcej tolerancji.Pierwszy raz mogłem zobaczyć całą jej sylwetkę.Była szczupłai długonoga - zapewne po ojcu, który wystawał ponad tłum przechod-niów na Dogenzace.Jej szerokie ramiona znakomicie harmonizowa-ły z długą i pełną wdzięku szyją.Piersi miała niewielkie, ale bardzokształtnie zarysowane pod cienkim swetrem.Nic na to nie poradzę, mu-siałem im się przyjrzeć.Z nie mniejszym zachwytem patrzyłem na jejbiałą, jedwabistą skórę, widoczną w wycięciu płytkiego dekoltu.Spojrzałem w jej ciemne oczy i natychmiast odechciało mi się z niąspierać.- Tak, to prawda - odpowiedziałem.- Przepraszam.Na moment przymknęła powieki i pokręciła głową.- A więc spodobał się panu nasz występ?- Ogromnie.Mam pani płytę i już od dawna chciałem zobaczyćpanią na żywo.Ale niestety, ciągle podróżuję, więc jak dotąd nie mia-łem szansy.- Dokąd pan jezdzi?- Głównie do Ameryki i Europy.Jako konsultant - dodałem znu-żonym tonem na znak, że ta praca mnie okropnie nudzi.- Nic ekscytu-jącego.Niestety nie jestem pianistą jazzowym.Uśmiechnęła się.- Rola pianisty jest ekscytująca?Potrafiła w całkiem naturalny sposób pochwycić ostatnie zdanierozmówcy i w ten sposób skłonić go do dalszych zwierzeń.Nie dałemsię na to nabrać.- Może ujmę to inaczej - powiedziałem.- Nie pamiętam nikogo,kto przy mnie porównał zawód konsultanta z seksem.Roześmiała się.Nie zakrywała ust w niepotrzebnie skromnym geś-cie, jak to robią inne Japonki.Była niezwykle pewna siebie.Ciąglemnie tym zaskakiwała.- To było naprawdę dobre - odparła.Skrzyżowała ręce na pier-siach i uśmiechnęła się lekko.55Odpowiedziałem jej uśmiechem.- Co dzisiaj? Małe zakupy?- Mniej więcej.A pan?- To samo.Muszę sobie sprawić nową teczkę.Praca konsultantawymaga odpowiedniej oprawy.- Spojrzałem na jej torbę z zakupami.-Lubi pani Paula Stuarta? Właśnie się tam wybierałem.- To dobry sklep.Znam go jeszcze z Nowego Jorku.Cieszę się, żeotworzyli filię w Tokio.Lekko uniosłem brwi.- Długo mieszkała pani w Nowym Jorku?- Długo - odparła ze zdawkowym uśmiechem, patrząc mi prostow oczy.Niezła jest, pomyślałem.Wypróbuj ją, chłopie.- Znasz więc angielski? - zapytałem, rzecz jasna po angielsku.- Zazwyczaj daję sobie radę - odpowiedziała bez wahania.- A co powiesz na filiżankę kaffy? - zagadnąłem z najlepszymbrooklyńskim akcentem.Znowu się uśmiechnęła.- Zabrzmiało to całkiem niezle.- Propozycja jest szczera.- Myślałam, że wybierasz się do Paula Stuarta.- Miałem taki zamiar.Ale teraz chętnie wypiłbym kawę.Znaszmoże kafejkę Tsuta? Tam jest naprawdę bosko.i to całkiem niedale-ko.Zaraz za rogiem Koto-dori.Ciągle trzymała ręce skrzyżowane na piersiach.- Nie znam.- W takim razie zapraszam.Koyama-san parzy najlepszą kawęw całym Tokio.Przy okazji można posłuchać Bacha lub Szopena i po-patrzeć na tajemniczy ogród.- Tajemniczy ogród?- powtórzyła.Domyśliłem się, że gra nazwłokę.- Co to za tajemnica?- Koyama-san zawsze powtarza: jeżeli komuś o tym powiesz, tozaraz go zabij.Lepiej jak sama to zobaczysz.Znów wybuchnęła śmiechem.Nie przejmowała się, że zapędziłemją w pułapkę.- A może najpierw się przedstawisz? - zapytała.- Fujiwara Junichi - odparłem i odruchowo się ukłoniłem.Mój oj-ciec rzeczywiście nazywał się Fujiwara.56Midori się odkłoniła.- Bardzo mi miło, Fujiwara-san.- A więc pozwól, że ci pokażę Tsutę - powiedziałem z uśmiechemi wyszliśmy ze sklepu.Spacer do Tsuty zabrał nam nie więcej niż pięć minut
[ Pobierz całość w formacie PDF ]