[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zwracając na niego uwagi spojrzałem ze zdziwieniem naKikatsę i zapytałem: Cóż to za głos słyszę? Przypuszczałem dotychczas, że przyognisku wolno siedzieć tylko poważnym, powściągliwymludziom.A tu nagle słyszę głos podobny do głosu bawołu.Czy Jakonpi-Topa dopuści do takiej mowy na zebraniu, wktórym biorą udział roztropni, doświadczeni mężowie? CzyOld Shatterhand wstanie, czy też dalej będzie siedział tozależy wyłącznie od niego.Czyż można z tego powodu tracićspokój i równowagę, które są najwyższą ozdobą każdegowojownika? Peteh poczuł się z pewnością zawstydzony.Nadając głosowispokojny, wyniosły ton, rzekł: Uff! Niech siedzi, niech stoi, nie patrzę na niego! Za topózniej powalę go tak, że już nigdy nie wstanie!Zabrał głos Jakonpi-Topa, nie każąc mi już wstawać: Wojownicy Indian Arikara wydali nam Old Shatterhanda,którego udało im się schwytać w tym celu, byśmy się naradzilinad jego losem.Mędrcy plemienia zeszli się i podjęlinastępującą uchwałę: Old Shatterhand był zawszeprzyjacielem Upsaroków i dlatego żadna krzywda nie powinnago od nich spotkać.I on, i jego dwaj towarzysze są wolni.Mogą odejść, gdzie im się podoba, mogą wziąć i zatrzymaćwszystko, co do nich należy, ale Peteh, wódz Indian Arikara,który go wziął do niewoli, żąda jego śmierci i nalega, byśmierć ponieśli również jego dwaj towarzysze.WojownicyUpsaroków nie mogą mu w tym przeszkodzić.Postanowionowięc, że ma walczyć najpierw z Old Shatterhandem, potemzaś z obydwiema bladymi twarzami.Peteh zażądał, by sięodbyła sti-i-poka, walka na życie i śmierć.Zgodziliśmy się nato.Niechaj wybierze broń, niech oznaczy, z ilu części składaćsię ma sti-i-poka.Walka rozpocznie się dziś, na godzinę przedzachodem słońca.Trzeba jeszcze omówić warunki,wojownicy Upsaroków będą czuwać, by ich dotrzymano.Niechaj Peteh, wódz Arikarów, powie, czy dobrze mówiłem.Po tym zapytaniu Peteh wstał i przybierając możliwienajwynioślejszą minę zrobił lekceważący ruch ręką i rzekł: Jestem Peteh wódz Indian Arikara.Dotychczas nie pokonałmnie żaden przeciwnik.Dotąd walczyłem jedynie z mocnymi,odważnymi nieprzyjacielami, dziś zmuszono mnie dorozprawy z tchórzliwym kojotem.Gdybym tego nie uczynił,pozwolono by mu uciec i rozprzestrzeniałby wszędzienieczystość, którą cuchnie.Dlatego zdławię go jednymchwytem ręki i rzucę trupa sępom na pożarcie.Z jego dwomatowarzyszami, którzy nie umieją ani szczekać, ani kąsać,stanie się to samo, Rzekłem!Gdy usiadł na dawnym miejscu, Jakonpi-Topa zwrócił siędo mnie: Old Shatterhand słyszał słowa swego przeciwnika, niechteraz sani przemówi!Nadmieniłem już, że ręce związane miałem bardzo słabo.Podczas przemówienia Peteha udało mi się oswobodzić jednąi drugą rękę.Wyciągając je wstałem, potrząsnąłem ramionamii rzekłem: Mam mówić? Pshaw! Old Shatterhand zwykł odpowiadaćczynami! Na godzinę przed zachodem słońca zjawię się naplacu.Howgh!Odwróciłem się chcąc opuścić zebranie! Peteh skoczył narówne nogi i zawołał: Kto pozwolił temu psu na odrzucenie więzów? Niechnatychmiast go zwiążą!Zauważyłem, że Jakonpi-Topa zmieszał się nieco podwpływem tego wezwania.Właściwie powinienem byłpozostać w więzach do chwili rozpoczęcia pojedynku, niemiał jednak odwagi wydać takiego polecenia z chwilą, gdy sięsam uwolniłem z więzów.Chcąc go wybawić z kłopotu,odparłem w jego imieniu: Skoro wojownicy Upsaroków postanowili, że mamodzyskać wolność, wziąłem ją sobie! %7ładen Upsaroka niesprzeciwi się tej decyzji.A gdyby któryś z Indian Arikaraodważył się wystąpić przeciw postanowieniu starych, mądrychwojowników, niech się zbliży i niech spróbuje związać mniena nowo.Oto rzemienie, oto moje ręce.Kto ma odwagę?Jestem gotów!Nikt się nie ruszył. Uff, niechże więc kojot chodzi tymczasem bez więzów! zawołał wódz Arikarów. Związałbym go sam, ale nie mogętego uczynić.Zginąłby bowiem pod uderzeniem mych pięści,a to ma się stać przecież dopiero po południu.Nie słyszałem dalszych słów, gdyż oddaliłem się.Indianierozstąpili się, żaden nie próbował mnie zatrzymać.Oczywiścieposzedłem prosto do naszego szałasu, by uwolnić z więzówCarpia i Rosta; po odzyskaniu swobody ruchów nie chciałem,by oni byli jej pozbawieni.Opowiedziałem przebieg naradyopuszczając tylko szczegóły, które by ich mogły zaniepokoić.Przeszedł ranek, minęło popołudnie, wódz nie pokazał się.By skrócić czas oczekiwania, spacerowaliśmy po obozie,wszędzie przyjmowano nas serdecznie.Padały głośne słowa iokrzyki skierowane przeciw Indianom Arikara.Byłydowodem, że sympatie Gawronów są po naszej stronie.Nietrzeba chyba podkreślać, że wszystkie myśli skupiały siędookoła walki, która miała nastąpić pod wieczór.W oboziepanowało wskutek tego niezwykłe podniecenie.Indianin uważa przygotowanie do walki za rodzaj zabawy.Przy tej zabawie zaprawia się jednak do sytuacji poważnych.Poważanie i szacunek, jakie otaczają czerwonoskóregowojownika są wprost proporcjonalne do ilości wrogów,których pokonał, nawet niebo w pojęciu Indianina nie jestwiecznym pokojem, lecz krainą ciągłych walk i zwycięstw.Gdy dwaj malcy zmagają się ze sobą, otacza ich zwykle kołostarszych, pobudzając okrzykami do walki.Podczas wojnymiędzy dwoma plemionami wrogowie niejednokrotnieprzestają walczyć, nie atakują się nawzajem, by mócprzyglądać się pojedynkowi dwóch wybitnych wojownikówreprezentujących ich plemiona.Wyniki tych zapasówkomentowane są przez lata całe z takim przejęciem iznajomością rzeczy, jak gdyby rozegrały się wczoraj.Czymże były te wszystkie zapasy wobec oczekiwanego znapięciem sti-i-poka na śmierć i życie między mocnym jakbawół, niepokonanym wodzem Arikarów i białym strzelcemShatterhandem, o którym żaden jeszcze przeciwnik nie mógłpowiedzieć, że nad nim góruje.Omawiano szczegółowoszansę walki, rozważano je z taką skrupulatnością idokładnością, jak gdyby chodziło o życie wszystkichUpsaroków.Peteh reprezentował surową, nieopanowaną siłęfizyczną, należało się po nim spodziewać gwałtownego ataku iprzewagi w wytrzymałości, miał mięśnie i ścięgna niezwyklemocne i wytrzymałe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]