[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie przyszło mu do głowy,tłumaczył pózniej pobladłej jak wosk matce, że coś mogło nadjeżdżać Derry Road; po prostuwstał, zobaczył szklisty blask lodu i pomyślał tylko, jak szybko jego Flexible Flyer możezjechać stromym podjazdem.Marie zobaczyła go, a także cysternę toczącą się ciężko drogąnumer 9 i wykrzyknęła imię syna tak głośno, że przez następne dwa tygodnie nie potrafiławydobyć z siebie prawie niczego poza szeptem.Wieczorem tego dnia, drżąc w objęciachBryanta, powiedziała mężowi, że w tym momencie ujrzała nagrobek chłopca ujrzała jak nadłoni cmentarz i napis na płycie: Hillman Richard Brown.1978 1983.Odszedł zawcześnie. Hiiillyyyyyyy!Słysząc wrzask matki, przypominający odgłos silników odrzutowych, Hilly gwałtownieodwrócił głowę w jej stronę.W wyniku tego spadł z sanek w ostatniej chwili, zanim znalazłysię u stóp podjazdu.Podjazd był wyasfaltowany, a warstewka śniegu z deszczem naprawdęcienka, poza tym Hilly Brown nie miał talentu, jakim dobry Bóg obdarza najbardziej ruchliwei aktywne dzieci talentu do szczęśliwych upadków.Złamał lewą rękę tuż nad łokciem i takokropnie wyrżnął się w czoło, że stracił przytomność.Flexible Flyer wypadł na drogę.Kierowca cysterny Webber Fuel zareagował, zanimzdążył się zorientować, że na sankach nikt nie siedzi.Skręcił ostro kierownicą i cysterna zgracją słoniowatej baletnicy w Fantazji bujnęła się w tanecznym pas wprost w niską zaspęśniegu.Przebiła ją, lądując w rowie, niebezpiecznie przechylona na bok.Niecałe pięć minutpo tym, jak kierowca zdołał się wygramolić przez okno po stronie pasażera i podbiec doMarie Brown, samochód runął na bok i znieruchomiał w zamarzniętej trawie jak martwymastodont, a z trzech otworów przelewowych zbiornika zaczął wylewać się z chlupotemdrogi olej napędowy nr 2.Marie biegła drogą, wrzeszcząc, z nieprzytomnym dzieckiem na rękach.Z przerażeniazupełnie straciła głowę i była przekonana, że Hilly został przejechany, choć wyrazniewidziała, że spadł z sanek na dole podjazdu. Nie żyje? wrzasnął kierowca cysterny.Patrzył na nią szeroko otwartymi oczamiblady jak papier.Włosy stanęły mu dęba, a w kroku spodni wolno powiększała się ciemnaplama. Jezu Chryste, kobieto, nie żyje? Chyba tak załkała Marie. Chyba tak, och, chyba nie żyje. Kto nie żyje? zapytał Hilly, otwierając oczy. Och, Hilly, Bogu dzięki! wrzasnęła Marie i uścisnęła syna.Hilly odpowiedziałentuzjastycznym wrzaskiem.Matka miażdżyła mu skruszone końce złamanej kości ręki.Następne trzy dni Hilly spędził w szpitalu w Derry. Przynajmniej trochę się uspokoi rzekł nazajutrz wieczorem Bryant Brown przykolacji złożonej z fasoli i parówek.Akurat tego wieczoru jadł z nimi Ev Hillman; od śmierci żony Ev Hillman przychodził donich od czasu do czasu na kolację; zazwyczaj pięć razy w tygodniu. Chcesz się założyć? spytał Ev, rechocząc z ustami pełnymi chleba kukurydzianego.Bryant posłał teściowi pełne wyrzutu spojrzenie i nic nie powiedział.Ev jak zwykle miał rację był to jeden z powodów, dla których Bryant miał do niego żal.Drugiego dnia pobytu w szpitalu, póznym wieczorem, gdy wszystkie dzieci na pediatriidawno już poszły spać, Hilly postanowił trochę pozwiedzać.Jak udało mu się minąćdyżurującą pielęgniarkę, nie wiadomo, ale mu się udało.Jego nieobecność stwierdzonodopiero o trzeciej nad ranem.Pierwsze przeszukanie oddziału pediatrycznego nie przyniosłorezultatów.Przeszukano więc całe piętro, również bez skutku.Wezwano ochronę.Zorganizowano poszukiwania w całym szpitalu administracja, która z początku była lekkozirytowana, zaczęła zdradzać oznaki niepokoju ale chłopca nie znaleziono.Wezwanozatem rodziców Hilly ego, którzy natychmiast się zjawili.Oboje wyglądali na zupełniezszokowanych.Marie szlochała, ale z powodu opuchniętej krtani wydobywała z siebiejedynie chrypliwy skrzek. Sądzimy, że mógł jakimś cudem wyjść z budynku powiedział im kierownik działuadministracji. Jak pięciolatek mógłby tak po prostu wyjść z budynku? krzyknął Bryant. Co zainstytucję tu prowadzicie? No& rozumie pan, panie Brown, że to nie jest więzienie&Przerwała im Marie. Musicie go znalezć wyszeptała. Na dworze jest ledwie minus pięć stopni.Hillybył ubrany tylko w piżamę.Może już& już& Och, pani Brown, naprawdę takie obawy są z pewnością przedwczesne wtrącił zeszczerym uśmiechem kierownik działu administracji.W istocie jednak nie uważał, aby byłyprzedwczesne.Gdy tylko się zorientował, że chłopiec mógł opuścić szpital tuż po obchodzie odwudziestej trzeciej, natychmiast sprawdził temperaturę na zewnątrz.Odczyt skłonił go dozatelefonowania do doktora Elfmana, który specjalizował się w przypadkach hipotermii bardzo częstej podczas zimy w Maine.Rokowania doktora Elfmana były poważne. Jeżeli wyszedł, prawdopodobnie już nie żyje rzekł doktor.Kolejne przeszukanie całego szpitala, tym razem w asyście policji z Derry i strażaków,znów okazało się bezowocne.Marie Brown podano środek uspokajający i położono ją dołóżka.Jedyną pocieszającą wiadomością był brak wiadomości, że znaleziono zamarznięteciało Hilly ego ubrane w piżamę.Oczywiście kierownik działu administracji myślał o rzecePenobscot, która płynęła niedaleko szpitala.Z wierzchu woda była zamarznięta.Całkiemmożliwe, że chłopiec chciał przejść na drugą stronę i lód się pod nim załamał.Och, szczerzeżałował, że Brownowie nie umieścili swojego bachora w Ekstern Maine Medical.O drugiej po południu Bryant Brown siedział otępiały przy łóżku pogrążonej we śnie żony,zastanawiając się, jak jej powie, że ich jedyny syn nie żyje, jeżeli trzeba będzie to zrobić.Mniej więcej w tym samym czasie dozorca, który sprawdzał w piwnicy kotły w pralni,ujrzał zdumiewający widok: mały chłopiec w samych spodniach od piżamy i z gipsem na ręcei boso przechadzał się nonszalancko między dwoma gigantycznymi piecami szpitalnymi. Hej! krzyknął do niego dozorca. Hej, mały! Dzień dobry powiedział Hilly, podchodząc do niego.Stopy miał czarne od brudu;spodnie od piżamy lepiły się od smaru. Jeju, ale to wielkie! Chyba się zgubiłem.Dozorca zaniósł Hilly ego na górę do biura administracji.Kierownik posadził Hilly ego wwielkim fotelu (przedtem rozłożywszy na nim roztropnie podwójną płachtę Daily News zBangor), a potem wysłał sekretarkę po pepsi colę i torebkę reese pieces dla bachora.Winnych okolicznościach kierownik sam by poszedł, chcąc chłopcu pokazać, że traktuje go ztroskliwością dziadka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]