[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał jakieś swoje kontakty, choć czasem ijego zaskoczyli.Zanim inspektorzy weszli na oddział, należało ichpoinformować o wszystkich brakach i trudnościach, aby im zawczasuwytrącić broń z ręki i zepchnąć do defensywy.Pomóc nie mogli, azaszkodzić mogli.Ulubioną rolą władz było wykrywanie, pouczanie,oskarżanie i karanie.Dla ochrony własnej skóry należało żądaćwszystkiego co potrzebne, także na piśmie, wiedząc, że się niedostanie.Z dziecięcego inspektorzy szli na oddział zakazny.Był tostojący na uboczu długi barak, podzielony na część tyfusową,szkarlatynową i dyfterytową.Oprowadzał dr Derken, energiczny iobdarzony talentem do dramatyzacji.Ordynator zwykle wolał siętrzymać na uboczu, być może hołdując zasadzie - jak cię niezobaczą, to cię nie posadzą.Starsi lekarze, wyrośli w Polsceniepodległej, ludzie o pewnej kulturze osobistej, nie wiedzieli, jak siębronić przed tą hołotą.Już samo wkroczenie na teren zakażony tyfusami, szkarlatyną,dyfterytem, wietrzną ospą i odrą budziło strach w inspektorach.Poinspekcji dr Derken rozśmieszył nas wszystkich demonstrując, jak toinspektorzy oddychali przez zaciśnięte wargi, aby nie wciągnąć dopłuc fruwających w powietrzu zarazków.Drzwi usiłowali otwierać,popychając je czubkiem buta, pomimo iż na ich przyjęcieobandażowane klamki świeżo polano roztworem formaliny.Niektórzyz inspektorów zapewne mylili prawdziwą ospę z wietrzną ospą, awietrzną z wiecznością.Derken celowo mówił zwyczajnie ospa, bezprzymiotnika wietrzna, gdy chciał tym nieukom-karierowiczomnapędzić więcej strachu.Podkreślał niebezpieczeństwo pracy wotoczeniu nasyconym zarazkami, aby wydębić więcej pieniędzy odrządu.Groza ospy jeszcze nie wygasła w ludzkiej pamięci.U109starszych osób, zwłaszcza pośród wygnańców ze Wschodu,widywało się twarze pokryte dziobami.Sam Stalin był dziobaty.Już na początku afery w domu dziecka role, doktoraWiśniewskiego i moja, zostały odwrócone.Mnie mianowanoordynatorem, jego moim asystentem.Podzieliłem oddział na połowy inie mieszałem się do tego, co robił.Zarządziłem tylko, aby kałwszystkich dzieci chorych na biegunkę, a odnosiło się to głównie doniemowląt, posyłać do Gdańska na badania bakteriologiczne.Przyszły zaskakujące wyniki.W wielu przypadkach wyhodowanobakterie mysiego tyfusu.Wywołało to jeszcze większy alarm izainteresowanie Elblągiem.W tym czasie bowiem odwiedził Polskęradziecki konsultant, lekarz epidemiolog w stopniu generała.Znalazłasię nawet wzmianka o tym w prasie, coś na temat współpracy.Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że gość obrugał naszego ministrazdrowia, Sztachelskiego za to, że w Polsce szerzą się chorobyzakazne.Szykowała się podobno wojna i chodziło o to, aby żołnierzearmii radzieckiej w przemarszu przez Polskę na zachód nie padliofiarą zarazy.Zainteresowanie Elblągiem władz służby zdrowia iwładz śledczych, rozpoczęte śmiertelnością w domu dziecka,zataczało coraz szersze kręgi.Aresztowano kierownika miejskiegowydziału zdrowia i doktora Wiśniewskiego.Pierwszego za braknadzoru, drugiego pod zarzutem sabotażu.Dla pierwszegoprokurator żądał dwóch lat więzienia, dla drugiego dwunastu.DrWiśniewski miał stanąć przed sądem specjalnym - takie najchętniejskazywały na śmierć i od ich wyroków nie było odwołania.Nowym kierownikiem wydziału zdrowia został Gruszczyński,barczysty łysawy brodacz.Raz zobaczywszy, trudno go byłozapomnieć, zwłaszcza jego twarz pokrytą chropawą skórą.Jednooko siedziało wyżej, oba patrzyły przenikliwie.Nos też nie tkwił wsamym środku pomiędzy oczami.Jakby pod naciskiem potężnej siły,twarz utraciła swą symetrię i przypominała skrzywioną ramę obrazu.Widywało się czasem osobników noszących kozie bródki dla ozdoby.Gruszczyński zapuścił okazałą brodę, aby ukryć szkaradne blizny,które miał po Oświęcimiu.Pod bardzo ogładzonymi manieramiwyczuwało się siłę i przebiegłość.Stanowisko kierownika wydziałuzdrowia uważano za przedpokój celi więziennej, z uwagi nadysproporcje pomiędzy problemami a środkami.Brodacz był kiedyśprzewodniczącym miejskiej rady narodowej, czyli burmistrzem,bodajże pierwszym odkąd zmieniono nazwę Elbing na Elbląg.Naweti ostatnio, choć bezpartyjny, piastował jakieś ważne stanowisko.110Zapewne tolerowali go tak długo jako wyjątek pośród półanalfabetów.Z wykształcenia miał być chemikiem, choć studiów nie ukończył.Podobno wrogowie wypchnęli go na tę straconą placówkę w Elblągu.Po objęciu nowego stanowiska przyznał się, że nie ma zielonegopojęcia o służbie zdrowia i dodał, że jeśli pójdzie do więzienia, to niepójdzie sam.Zielonego pojęcia nie miał, ale uczył się szybko.Nieustanne inspekcje, poza aresztowaniami, przyniosły ipozytywne rezultaty.Przysłano do Elbląga kilkanaście pielęgniarekpo dwuletniej szkole i więcej po sześciomiesięcznym kursie oraz kilkulekarzy z klinicznym stażem.Zdjęto z ordynatury chorób kobiecychkolegę, który za czasów Franciszka Józefa pijał wino z damskichpantofelków.Jego miejsce zajął specjalista z prawdziwegozdarzenia, dr Hryniewiecki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]