[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdarli z niego wierzchnie odzienie i przerzucili przezpniak. Ty okrutny sukinsynu! krzyknęła Gwen. On chciał tylko mnie uchronić przed twoją zapalczywością! Moją zapalczywością? powtórzył Alain. To ty tutaj masz język żmii! Przynajmniej nie każę chłostać niewinnych ludzi! Wcale nie jest niewinny wtrącił Rollan i zdecydowanie zbyt zuchwały jak na jegopołożenie.Powiedziałbym, że zasługuje na dwadzieścia batów, a nie dziesięć.Co ty na to,bracie?Rhys skupił wzrok na Rollanie i oddał się marzeniom o zemście.Niestety, nie trwały onedługo, bo musiał szybko skoncentrować się na tym, by nie otwierać ust.Dwie rzeczy trzeba było przyznać Alainowi z Ayre: był silny i władał batem z dużymtalentem.Rhys prędzej odgryzłby sobie język, niż krzyknął, ale stękania nie udało mu sięopanować.Alain przerwał, obszedł pniak i podniósł głowę Rhysa za włosy. Będziesz mi już posłuszny, sir Rhysie?Rhys rozważył, ile pozostało mu sił i ocenił swoją wściekłość.Tak, jeszcze trochęwytrzyma.Natychmiast przyszło mu do głowy pół tuzina wulgarnych słów, którymiwyraziłby, co myśl i o Alainie, ale zabrakło mu tchu, aby je wygłosić.Zadowolił sięsplunięciem na stopy Alaina. Jeszcze dziesięć! zagrzmiał Alain i odskoczył.Kiedy baty się skończyły, Rhys uznał,że tego dnia wystarczy już niezłomności charakteru.Widział, że Alain z trudem opanowujefurię i podejrzewał, że gdyby wystawił jego cierpliwość na kolejną próbę, spędziłby niezłykawał czasu w lochach Ayre.To zdecydowanie nie było po jego myśli.Z goryczą powiedział Alainowi to, co ten pragnął usłyszeć, i został niezbyt delikatniepostawiony na nogi.Podziękował tym, którzy pomogli mu się ubrać, notując w pamięci ichtwarze, podobnie jak zanotował każdy cios, smagnięcie i kroplę krwi, która spadła z jegopleców.Alain mu za to wszystko zapłaci.A wraz z nim Rollan.Rhys podszedł sztywno do swego konia i wspiął się na siodło, zagryzając wargi, aby niewydać żadnego dzwięku.A potem zebrał się w sobie na tyle, by spojrzeć na Gwen.Patrzyła na niego, a łzy spływały jej strumieniem po twarzy.Rhys odwrócił wzrok, zanim sam zapłakał.Nie tak miało wyglądać ich spotkanie polatach.Pragnął chwycić ją w ramiona i uciec.A teraz jedyne, co mógł zrobić, to skupićwszystkie siły, by utrzymać się w siodle.Ratowanie wybranki było ostatnią rzeczą, któramogłaby mu się udać w tym stanie.Odpłaci za to Alainowi.Wróci z nią do Ayre.Wyleczy plecy i odzyska siły.A potem obmyśli plan, jakzrealizować swoje marzenia.Gdyby uciekli, musieliby zostawić matkę Gwen, na codziewczyna się nie zgodzi, i jej ziemię, na co nie zgodzi się on.Zamknął oczy i zastanowił się, czy nie jest zbyt chciwy w swych pragnieniach, abypozwolić sobie na płynącą prosto z serca modlitwę o pomoc.Popatrzył na nią ponownie, jak potykając się, szła za koniem Alaina.Kobieta, o którejmyśl towarzyszyła wszystkim jego poczynaniom przez ostatnie cztery lata.Na Boga, ależ jestpiękna.I tak pełna ognia, że musiał łapać oddech.Pomyśleć, że miał ją w zasięgu ręki,obszarpaną i brudną, i był zbyt głupi, by ją rozpoznać, kiedy mieli jeszcze czas.Powinien był poprosić o kolejne dziesięć batów jako pokutę.7Gwen czuła jak płonie jej twarz, kiedy wlokła się do zamku.Matka byłaby przerażona, aojciec wpadłby w furię, widząc, co się z nią dzieje.Ona zaś wstydziła się za siebie.Wyruszyła w blasku chwały.Nie tak planowała powrócić.W zasadzie wcale nie planowaławracać, zniewaga była więc tym większa. Możesz mnie już rozwiązać powiedziała dobitnie, ciągnąc znienacka za linę, abyzwrócić na siebie uwagę Alaina.Tylko spojrzał na nią krzywo przez ramię.Gwen przez chwilę rozważała walkę, aleporzuciła tę myśl.Alain pewnie pociągnąłby ją za sobą, jak wcześniej.Biorąc pod uwagęopłakany stan dziedzińca Ayre, wolała trzymać twarz tak daleko od ziemi, jak pozwolą jej nato nogi.Przekraczając most, ze wszystkich sił starała się nie wdychać zapachów napływających zfosy.Nic dziwnego, że Alain rozstawiał tak niewielu wartowników na murach.Sam odór zwody wystarczył, aby wrogowie pomdleli.Niestety smród panujący na dziedzińcu był niewiele lepszy.Nie mogła uwierzyć, żeojciec chciał, by spędziła resztę życia w tej dziurze.%7ładen sojusz polityczny nie mógł byćtego wart.Westchnęła.Wiedziała, że nie ma powodu się skarżyć.Ojciec zaaranżował dla niejnajlepszy związek, jaki mógł, i ufał, że będzie na tyle zaradna, by zająć się swoimotoczeniem.Co oczywiście by uczyniła, gdyby pech nie zadecydował, iż pozostanie w Ayreprzez dłuższy czas.Bo ona sama nie planowała przebywać tam wystarczająco długo, bypozbierać śmieci i odpady i wynieść je poza mury.Wprawdzie chwilowe wyrwanie się nawolność z planem zostania najemnikiem nie spełniło jej oczekiwań, jednak powrót Rhysa doAnglii z pewnością je urzeczywistni.Choć musiała przyznać, że nieco się bała, czy Rhys zdąży ją wybawić od ślubu zAlainem, który był zaplanowany za niecały tydzień.Oddychała przez usta, brnąc przez zbity w kłęby brud
[ Pobierz całość w formacie PDF ]