[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odsunął lekkąnarzutę, odwinął szorstkie prześcieradło, ułożył wysoko wypchane gęsimpierzem poduszki i wyciągnął się z rękami pod głową.Nawet w ciemnościwidział jej twarz uśmiechającą się z tym pociągającym urokiem, jakiego żadnainna kobieta nie miała dla niego ani przedtem, ani potem.Zamknął oczy izdławił łzy, zmuszając się do bezruchu i nakazując rękom, by pozostały zagłową, a nie wędrowały po pustej połowie łóżka.Samotność zwykle przyj-mował ze stoicyzmem właściwym ludziom jego pokroju, tej nocy wszakżezakradła się podstępnie, przyprawiając go o ból serca, nad którym nie potrafiłzapanować.Miał zaledwie trzydzieści cztery lata.Przeżył już trzy czwarteżycia.A może tylko połowę? I ma przez następne trzydzieści cztery latadaloussypiać sam w tym wielkim łożu? Wracać z pola pod koniec dnia i dzielić stółtylko z matką, synem i bratem? A co będzie, kiedy matki zabraknie, Kristiananzaś się ożeni? Zostanie tylko John, którego wprawdzie kocha, lecz brat niewypełni pustki pozostawionej przez Melindę.Bardzo rzadko pragnął, bysczastąpiła ją jakaś kobieta.Rozsądek mówił mu, że nawet gdyby tego chciał, nieznajdzie żadnej w całej okolicy, gdzie jedna połowa kobiet była z nimspokrewniona, drugą zaś stanowiły kobiety zamężne albo tak leciwe, żemogłyby być jego matkami.Nie rozumiał, co go skłoniło do myśli o kobietach.Nie rozumiał,dlaczego ten smutek spadł na niego teraz, w samym środku żniw, które zwyklenapełniały go uczuciem spełnienia i ukontentowania.Nie rozumiał tak wielurzeczy, a jeśli coś sprawiało, iż Teddy Westgaard czuł się głupi i nieobyty, towłaśnie niezrozumienie.Żałował, że nie ma nikogo, z kim mógłbyAnula & ponaporozmawiać o tym, o Melindzie, o bólu, jaki zadała mu przed laty, i o tym, jak silny jest ten ból jeszcze teraz, gdy sądził, że już nad nim zapanował.Ktomógłby go wysłuchać?.A w ogóle czy godzi się tak wylewać swoje uczucia?Tego nie robił nikt z jego znajomych.Nikt.Przygotowując się do snu w swoim pokoju na górze, Linnea wsłuchiwałasię w dobiegające z dołu odgłosy powrotu Teodora.Przypomniała sobie jegolodowate zachowanie przy kolacji i osamotnienie, jakie czuła, siedząc wpokoiku na poddaszu.Chciało jej się płakać, chociaż nie wiedziała dokładniedlaczego.Wszak to Teodor był w błędzie, ona zaś miała słuszność, a to, żepokłóciła się z tym upartym osłem, wcale nie oznaczało, iż ma natychmiast iśćspać.Opadła na łóżko, kryjąc twarz w poduszce, aby powstrzymać pieczenieoczu.Wszystko wydawało się beznadziejne.Przypomniała sobie rozmowę, jaką odbyła z Nissą tuż po swojej utarczcedalousz Teodorem.Była przekonana, że Nissa zrozumie jej punkt widzenia, leczstarsza pani okazała jej niewielkie wsparcie.an— Nie powiedzieliśmy ci, że chłopcy nie przyjdą do szkoły, bowiedzieliśmy, że się zdenerwujesz — powiedziała Nissa.— Zresztą i tak niesczmienisz Teddy'ego.Taką samą walkę toczył z każdym nauczycielem, którytutaj przyjeżdżał.Prawdę mówiąc, właśnie dlatego większość z nich niewracała na drugi rok.Chłopcy nie będą chodzili do szkoły, dopóki nie skończysię młócka.— A kiedy się skończy?— Och, mniej więcej w połowie października.Pójdzie szybciej, kiedyprzybędą płatni robotnicy.— Płatni robotnicy? — zdumiała się Linnea.Skądwezmą robotników, skoro już wykorzystują wszystkich mężczyzn i chłopców zokolicy? I skoro Teodor może sobie pozwolić na zatrudnienie robotników,Anula & ponaczemu dla dobra Kristiana nie uczyni tego teraz?— Kiedy kończą się żniwa w Minnesocie, chłopcy stamtąd przyjeżdżajątutaj i zatrudniają się w naszych stronach.Co roku najmujemy kilku.Linnea była zatem osamotniona w walce o to, by starsi chłopcyuczęszczali do szkoły przez dziewięć miesięcy.Kristian miał już szesnaście lat,a był dopiero w ósmej klasie.Czyż oni nie rozumieją dlaczego? Przecieżchłopak nie może opanować całego materiału w ciągu sześciu miesięcy!Teraz łzy popłynęły szybko.Przypisała je zarówno swemurozgoryczeniu, zawiedzionym nadziejom i trudom dnia, który miała za sobą,jak i skróconej liście uczniów oraz konfrontacjom z Allenem Severtem iTeodorem.Kiedy jednak łkanie przeszło w szloch, nie było to popłakiwanie zpowodu listy obecności czy zachowania Allena Severta.Wywołała je myśl oTeodorze Westgaardzie wchodzącym do kuchni, siadającym przy stole,jedzącym kolację, a potem wychodzącym z domu bez jednego na niąspojrzenia, jakby w ogóle nie istniała.dalousW ciągu kilku następnych dni, ilekroć ich ścieżki się przecięły, traktowałją tak samo.Odzywał się do niej tylko wtedy, kiedy go zmusiła, kłaniając sięanpierwsza.Jednakże nigdy nie podnosił oczu.Jeśli zaś była w tym samympomieszczeniu, wychodził najszybciej jak mógł.W niedzielę już nie stali obokscsiebie w kościele, ona zaś zdawała sobie sprawę, jak bardzo Teodor dba o to,by swoim rękawem nie otrzeć się o jej rękaw.Wrogość Teodora ściskała jejserce.Ilekroć chłodno podawał jej ramię, chciała przycisnąć jego rękę i prosić,aby zrozumiał, że jako nauczycielka nie mogła zająć innego stanowiska.Chciała odsłonić swoją duszę i wyznać, jaka jest nieszczęśliwa z powodu jegolodowatej niechęci.Pragnęła, aby znów był przyjazny i aby zniknęło napięciepanujące w domu.Nic takiego dotychczas jej się nie zdarzyło.Nigdy nie zrobiła sobiewroga z przyjaciela.jeśli Teodor w ogóle kiedykolwiek był jej przyjacielem.Anula & ponaTeraz jednak jego otwarta niechęć była bardzo daleka od neutralności, jaką zdołali osiągnąć, zanim się z nim posprzeczała.Zamierało w niej serce, gdysiedząc obok Teodora, czuła jego lekceważenie.Wielebny Severt zaintonował psalm 203, zagrały organy, muzykawypełniła kościół i wierni wstali z ławek.Zgoła opatrznościowe wydawało sięto, że na każde dwie osoby zajmujące miejsca w ławkach przypadał jedenpsałterz.Linnea sięgnęła po niego i lekko trąciła Teodora w ramię.Zesztywniał.Linnea, zerkając spod swego kapelusza z ptasimiskrzydłami, posłała mu niepewny uśmiech.Zrozumiał, że oferuje mu coświęcej niż wspólne korzystanie z kościelnego śpiewnika.Zrozumiał też, że jestteraz w Domu Bożym, który w żadnym wypadku nie jest miejscem, gdziemożna cokolwiek udawać.Kiedy wyciągnął rękę, by ująć brzeg psałterza,świadomie nie wprowadził jej w błędne przekonanie, że potrafi czytać.Chociaż w kościele jego antypatia wydawała się mniejsza, podczasniedzielnego obiadu nie odezwał się do niej ani słowem.Zjadł go powoli,dalouspóźniej poszedł przebrać się w roboczy kombinezon.Kiedy potem szedł przezkuchnię do wyjścia, na moment spotkał jej wzrok.Splotła palce i otworzyłaanusta, jakby chciała coś powiedzieć.Czekał, czując dziwną lekkość, jakąś nadzieję, która wyrywała się spodscserca.Błękitne oczy Linnei patrzyły nieśmiało, rumieńce wypełzły jej napoliczki.Ta chwila trwała i trwała, w końcu jednak Linnea spuściła oczy,pohamowała łzy i zamknęła usta.Teodor, rozczarowany, przeszedł przezkuchnię bez słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]