[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cait odczekała kilka minut, wreszciepostanowiła wrócić, gdy Lindy nie będzie jużtak bardzo zajęta.Musiała porozmawiaćz przyjaciółką, potrzebowała jej rady.Lindyzawsze podtrzymywała Cait na duchu.Tak,rozmowa jest absolutnie konieczna.Spróbujeprzekonać Lindy, by również jej się zwierzyła.Cait bardzo ceniła sobie jej przyjazń.Wprawdzie było jej przykro, że osoba, którąuważała na najlepszą przyjaciółkę, złożyławymówienie nic jej o tym nie wspominając,ale widocznie miała swoje powody.I może również potrzebowała duchowegowsparcia.Słysząc, że dzwoni telefon w jej pokoju,szybko tam pobiegła.Była zajęta przez resztędnia.Pozostało już niewiele minut dozamknięcia nowojorskiej giełdy, gdy zjawił sięJoe. Hej powitała go Cait z radosnym,zapraszającym uśmiechem.Ich oczy sięspotkały i Joe również się uśmiechnął.Zeszczęścia serce omal jej z piersi niewyskoczyło. Cześć, mała. Wszedł do pokoju i opadł nato samo krzesło, które niedawno zajmowałPaul.Wyciągnął przed siebie długie nogii splótł ręce na brzuchu. Jak się dziś miewaświat finansów? Mniej więcej tak samo dobrze jak zwykle.Jego uśmiech był ogromnie zarazliwy.Jakzawsze zresztą tyle że początkowo Cait niechciała mu się poddać.Ale to dawno jużminęło i dziś odpowiedziała mu ochoczoserdecznym uśmiechem. Skończyłaś na dzisiaj? Prawie. Musiała jeszcze uprzątnąć paręrzeczy z biurka, ale to nic pilnego. Czemupytasz? Czemu? zmarszczył brwi udajączdziwienie. Co powiesz na wspólną kolację? Poderwał się z krzesła i zaczął tańczyć walcawokół jej pokoju, udając, że gra na skrzypcach. Tylko ty i ja.Księżyc, wino i muzyka mrugnął do niej znacząco. Pracujesz zbytintensywnie.Chciałbym, żebyś bardziejcieszyła się życiem.Obojgu nam się to przyda.Joe nie musiał jej namawiać na wspólnąeskapadę.Jej serce uderzało radośnie na samąmyśl o tym.Czuła się z nim świetnie, śmiałasię, bawiła, chciała wziąć w ramiona całyświat.Oczywiście, potrafił też doprowadzić jądo szału, ale odrobina szaleństwa dobrzewpływa na szare komórki. Tylko obiecaj mi, że nie włożysz szpilek pogroził jej palcem. Od przyjęciaświątecznego u Paula cierpię na dokuczliwebóle krzyża.Imię Paula zabrzmiało nagłym dysonansemw ich rozmowie. Paul powtórzyła, odchylając się bezsilniena oparcie krzesła. O Boże! Wiem, że uważasz go za Boga dogryzł jej. Co tym razem zrobił twój dzielny szef? Zaprosił mnie na kolację przyznała się Caitz niezbyt zachwyconą miną. Wpadł ni stąd,ni zowąd rano do mojego pokoju i umówił sięze mną, jakby to stanowiło chleb powszedni.Byłam tak oszołomiona, że nie mogłam zebraćmyśli. I co mu powiedziałaś? Joe zdawał siętraktować tę całą sprawę jako niezły dowcip.Zaczekaj podniósł rękę niech sam siędomyśle.Podskoczyłaś z radości. Niezupełnie odparła, nieco urażona jegozachowaniem.Mógłby przynajmniej okazać,że go to obchodzi.Spędziła z nim BożeNarodzenie, według słów jego matki byłapierwszą kobietą, którą zaprosił na święta dodomu, ale mimo rozpowiadania wszemi wobec, że są małżeństwem, wyraznie niemiał nic przeciwko jej randce z innymmężczyzną. Założę się, że doznałaś szoku. Uśmiechdrżał w kącikach jego warg, jak gdybywyobrażał sobie jej reakcję na propozycjęPaula i ogromnie go to bawiło. Nie doznałam żadnego szoku broniła sięz gniewem. Po prostu mnie zaskoczył. Baw się dobrze powiedział, idąc w stronędrzwi. Zobaczymy się pózniej. I wyszedł.Cait wprost nie mogła w to uwierzyć.Zaczęłaprzechadzać się z wściekłością po pokoju,zaciskając i rozwierając pięści.Minęła dobrachwila, zanim przyszła do siebie i pobiegła zanim.Joe rozmawiał ze swoim brygadzistą, tymsamym krępym mężczyzną, który kiedyś byłświadkiem ich przepychanki przy windzie. Przepraszam powiedziała przerywając imrozmowę ale chciałabym zamienić z tobąparę słów, gdy będziesz wolny. Stała,zaciskając wciąż pięści, jak gdyby szykowałasię do walki.Joe rzucił okiem na zegarek. To może trochę potrwać. Wobec tego, czy mogłabym ci zabrać terazchwilę czasu?Brygadzista cofnął się o krok. Chciałaś coś ode mnie? spytał Joe, gdyzostali sami.Pytanie! Jasne, że chciała. Czy to wszystko, co masz mi dopowiedzenia? Na jaki temat? Mojej kolacji z Paulem.Spodziewałam się,że będziesz.sama nie wiem.zdenerwowanyczy coś w tym rodzaju.* Czym miałbym się denerwować? Uważasz,że będzie czegoś próbował? Szczerze w towątpię, ale jeśli masz jakieś obawy, wez mnieze sobą.Będę bardziej niż szczęśliwy mogącbronić twego honoru. Spoważniał nagle.Naprawdę myślałaś, że będę zazdrosny? No, może nie zazdrosny sprostowała, choćnie było to dalekie od prawdy.Zaniepokojony. Nie jestem.Paul to porządny facet. Wiem, ale. Byłaś w nim zakochana od miesięcy. Myślę, że to raczej zaślepienie. To prawda.Ale umówił się z tobą wreszcie,a ty przyjęłaś zaproszenie. Tak, ale. Znamy się dobrze, Cait
[ Pobierz całość w formacie PDF ]