[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka przystanęła nad nimi patrząc tak tkliwie, że z jej spojrzenia uczynił się promień, co padłna ich piegowate gęby.Musieli poczuć ciepło tego najcudowniejszego na świecie spojrzenia, bootwarli oczy równocześnie, gdyż wszystko czynili jak na komendę. Jeszcze wcześnie krzyknął Jacek. Dlaczego nas budzisz? Aby was ucałować! rzekło matczysko takim słodkim głosem, jakiego nikt na świecieoprócz matki wydobyć z serca nie umie. A cóż to dziś za święto, że nas chcesz całować? zapytał niechętnie Placek. O, tak, wielkie dzisiaj jest święto, bo w moich synaczkach zbudziły się serduszka.Niechwam Bóg zapłaci, dzieci najdroższe, za to, coście uczyniły dla waszej matki.Niech wam to stokrotnienagrodzi! Oby wszyscy ludzie tacy byli dla was, jak wy jesteście dobrzy dla matki&Zaczęła ich ściskać i całować, a gorące łzy padały na ich głowy.Nie rozumiał niczego Jacek ani Placek niczego nie mógł pojąć.Widać coś się takiego stało, zaco im przypisują zasługę.Jacek mrugnął prawym okiem na Placka, Placek lewym na Jacka i od razu wiedzieli, że trzebaprzede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego zostali bohaterami, a następnie zażądać za to słusznejnagrody. O, jak ciężko napracowaliście się dziś w nocy! radowała się matka. O, jak bardzomusicie być zmęczeni! Nie warto o tym mówić rzekł chytrze Jacek. Troszkę tośmy się zmęczyli dodał Placek ale nie tak bardzo. Pan Bóg was dzisiaj zapisał w wielkiej księdze mówiła matka. W niebie was dzisiajbłogosławią za to, żeście pomogli biednej matce zaorać pole.Jacek spojrzał ze zdziwieniem na Placka, a Placek z jeszcze większym na Jacka. To my zaoraliśmy pole? zapytali równocześnie.Matka, roześmiała się szczęśliwie irzekła: Ach, urwisy, znowu udajecie, że to nie wy! Cha! Cha! Wszystkim ludziom to opowiem, bozle o was mówili, a teraz to radość będzie w całym Zapiecku.O, dzieci moje! Nikt na całym świecienie ma takich synów jak ja. Co prawda, to prawda! zaśmiał się Jacek takich to chyba nikt nie ma.A Placek na to: Kiedy to się nie dało ukryć, to już nie ma co, Jacku, trzeba się przyznać. Trudno! zawołał Jacek chcieliśmy ci, matko, zrobić niespodziankę, ale przed tobą nicsię nie ukryje. Więc to wy? Przecie nie anioł z nieba rzekł Jacek. Bardzo wam było ciężko? spytała matka z niepokojem. Z początku tylko było ciężko mówił Placek ale potem coraz lżej.Ale sroga to byłarobota.Nie dziw się więc, matko, że jesteśmy trochę zmęczeni, a więcej jeszcze głodni.Czy masz codo jedzenia?Matka zatroskała się bardzo. Mam rzekła smutno ostatni bochenek chleba Musi nam wystarczyć na długo.Dzisiaj,ponieważ to uroczysty dzień, zjemy po kawałeczku, a od jutra będziemy go drobić na okruszyny.Niechcę was trwożyć, moje słodkie dzieci, lecz czeka nas wiele jeszcze pracy.Ale już mi ona niestraszna, kiedy wy nauczyliście się pracować.Teraz pewnie naprawicie dach, a potem będziemyrazem wydzierać kamienie, aby powiększyć rolę.Będziemy to robić z radością, a Pan Bóg się nadnami zmiłuje, że nie pomrzemy z głodu. Pewnie, pewnie& bąknął Jacek. A gdzie ten chleb? zapytał Placek.i Chleb jest ukryty w komórce za belką.Napoczniemy go niedługo& Poczekajcie tu, mojedrogie dzieci, a ja pójdę do tego zródła, co jest o milę stąd, aby wam przynieść świeżej, zimnejwody.Własną krwią bym was napoiła za to, że jesteście tacy dobrzy.Wzięła dzbanki i uśmiechając się do nich poszła powolnym krokiem przez pola.Jeszcze im nie zniknęła z oczu, kiedy Jacek zaczai mówić szybko: Słuchaj no, Placek.Z tym polem to jest jakaś awantura, ale to wszystko jedno.To jest gorsze,że nam każą teraz pracować, naprawiać głupi dach i wydzierać z ziemi jeszcze głupsze kamienie. Nikt nas nie zmusi! wykrzyknął Placek. Zmusić, to nie zmusi, ale przez dziurawy dach będzie ciekło nam na głowy.Co to jest zaurządzenie na tym świecie, abyśmy musieli pracować! Ja nie mam najmniejszej ochoty.A ty? Ja mam taką samą ochotę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]