[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znaczny udział miał w tejawanturze rosyjski sędzia Iwanow, który niczym szalony prestidigitator wyjmowałkartkę za kartką, obdarowując żółcią i czerwienią graczy obu drużyn.Nie, ci trzej nieopijali wydarzeń mundialu do białego świtu.Byli nadzwyczaj trzezwi i czujni.- Czy zechciałby pan nam nie przeszkadzać? - zwrócił się do złomiarza jeden z nich,szczupły i szpakowaty, w dobrze wyprasowanej koszuli.- Zbierze pan swoje puszki,kiedy skończymy, za chwilę.Jureczek kątem oka zauważył konkurencję.Czesiek z Brzezna pchał swój wózekbrzegiem morza.Był wprawdzie dość daleko i palące już słońce mocno spowalniało jegoruchy, ale Jureczek nie zamierzał z nim dzielić puszkowego eldorado i szybko przystąpiłdo dzieła.Wydal z siebie wysoki dzwięk i zmierzwił palcami skudlone włosy.Potemzaczął gwałtownie poruszać dłońmi.- No, co jest? Nie słyszałeś, kurwa?! - Piegowaty, rudowłosy trzydziestolatek okręconych włosach i posturze goryla zerwał się z piasku.- No spadaj, dziadu! Ale już!- Daj spokój, Grzesiek - odezwał się niski, otyły blondyn z czerwonymi wykwitamina policzkach i z mokrymi plamami pod pachami -.ten gość jest głuchoniemy.Oni takpiszczą.- Nie przeklinaj, Wieloch - szpakowaty strofował rudego i przyzwalająco machnąłdłonią w stronę złomiarza.- On wykonuje swoją niewdzięczną pracę.Jest głuchoniemy inic nie usłyszy.- Jego praca w swej istocie nie jest ani gorsza, ani lepsza od naszej, prawda, panienadkomisarzu? - uśmiechnął się blondyn.- On do recyklingu oddaje puszki, my -bandytów.- Muszę to zapisać, Kulesza - tym razem uśmiechnął się nadkomisarz.- Wasze bonmoty mogłyby być wzorem dla piarowców pracujących u Leszka Millera, tego, którymówił, że nieważne, jak mężczyzna zaczyna, ważne, jak kończy.Jureczek najpierw uskoczył, wystraszony wrogą pa stawą Wielocha, a potemuspokoił się pod wpływem pokojowego gestu nadkomisarza.Zerkając na Cześka,szybko policzył, że zebranie wszystkich puszek zajmie mu około dziesięciu minut, corównało się całkowitemu monopolowi w rejonie między telebimami.Wziął się zatemenergicznie do roboty.- Dziękuję, że przyjechaliście przed pracą - powiedział nadkomisarz.- Wciąż działahasło Jelitkowo.- Co ma nie działać! - ziewnął Wieloch.- Kiedy dostałem pańskiego esesmana, odrazu przypomniałem sobie, że tu przy ujściu potoku.Tylko to 0730 w esesmanie byłostraszne.W poniedziałek o wpół do ósmej to ja przewracam się na drugi bok.Zwłaszcza po meczu.Panu to dobrze.Pan na urlopie.Sorry za spóznienie.- Na nietypowym urlopie - sprostował nadkomisarz.- Wstałem wcześniej od ciebie.A teraz słuchajcie.Mam do was zaufanie.Ani słowa nikomu, rozumiecie?- Jelitkowo 0730 - pokiwał głową Kulesza.Ten numer telefonu Patera znało tylko kilka osób.Wieloch i Kulesza nie musieliczytać treści esemesa, by wiedzieć, o co chodzi.Szef nie skorzystał z oficjalnego,powszechnie znanego numeru komórki.Ale Jelitkowo i siódma trzydzieściprzypomniały coś jeszcze.Przywoływały sprawę sprzed kilku lat, która zaczęła sięwłaśnie tu i o tej godzinie.Sprawcy podwójnego morderstwa nigdy nie znaleziono, boPater i jego podwładni zawalili robotę.Przeoczyli oczywisty ślad.Wtedy Pater nauczyłsię, że ludzi zbliżają nie tylko wspólnie rozwiązane sprawy, ale i te wspólniespartaczone.- Dwie prośby.Pierwsza, żebyście mi pomogli, kiedy będę was potrzebował.Waszedziałania będą nielegalne, bez błogosławieństwa Cichowskiego, a nawet wbrew jegowoli.Zrobicie to? Pomożecie mi wbrew woli szefa? Za to może was spotkać niezły.- Opierdol.- Wieloch przesypywał piasek pomiędzy palcami.- Tak.- Tym razem nadkomisarz nie strofował swojego podwładnego.- A nawet cośgorszego.ABW nie lubi, jak się wchodzi na ich działkę.Paprzycki to mściwy i zawistnyczłowiek.- A jego pies, Lewar - Kulesza zapalił papierosa - tylko prosi, by go spuścić zesmyczy.- Krótko mówiąc - kontynuował Pater i odpędzał tytoniowy dym jak natrętną muchę- proszę was o gotowość do pomocy w sprawie morderstwa w Edenie.Nie mogę wamoczywiście niczego nakazać, więc jeśli któryś chce się wycofać, najlepiej niech zrobi toteraz.- Jelitkowo - Kulesza wymówił to słowo ponownie.- Skoro tu jesteśmy, to znaczy, żepodjęliśmy decyzję.Może pan, kierowniku, niespecjalnie wierzy w naszą inteligencję, alespodziewamy się, że zaprosił nas pan tu nie po to, byśmy wypili wspólnie cappuccino izjedli lody Magnum.Wieloch najpierw przełknął ślinę, a potem zapytał:- A tak konkretnie, co znaczy gotowość do pomocy ?- To znaczy, że masz robić swoje.- Kulesza wypuszczał przez nos małe, ściśleodmierzone dymki.- A kiedy dostaniesz esemesa Jelitkowo z godziną, to masz rzucić swoje i pomócnadkomisarzowi.Esemes cię uaktywnia, tak jak uaktywnia strony porno w necie.- Porównanie nie najtrafniejsze - powiedział Pater - ale mniej więcej o to właśniechodzi.A dokładnie mówiąc, chodzi o pomoc w sprawie morderstwa RyszardaMaziarskiego.Jestem na urlopie, ale tylko po to, żeby móc ją prowadzić.Po cichu iprywatnie.Może nadejść chwila, że sam sobie z czymś nie poradzę.Wtedy w waszychkomórkach pojawi się ten esemes, jak przed trzema laty, kiedy nam odebrano sprawęJaniszczaka.Milczeli przez chwilę.Kulesza wcisnął niedopałek do puszki po piwie i kopnął jąprzed siebie.- Prawie jak wczoraj Maniche.- Pater skomentował strzał Kuleszy i obserwował, jakJureczek biegnie po puszkę.- A teraz zbiorę wszystko, co wiem o tym mordzie w Raju.Pytajcie i przerywajcie mi choćby w pół słowa.- Kiedy obaj podwładni kiwnęli głowami,nadkomisarz kontynuował: - Tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę, wluksusowym Domu Seniora Eden kolo Rozewia zamordowano RyszardaMaziarskiego.Denat miał lat siedemdziesiąt i był inwalidą poruszającym się na wózku.Iod razu dwie zagadki oraz jedno zadziwienie.Zagadki to wiek zamordowanego i sposóbjego uśmiercenia.- A zadziwienie? - Wieloch opędzał się od osy.- Zadziwienie to luksus w Domu Seniora.Trzy tysiące miesięcznie.Tyle musi płacićkażdy podopieczny doktora Liblinga.Ma za to wspaniały pokój, łazienkę zpodgrzewaną podłogą i telewizor plazmowy.Jest jeszcze kilka zadziwień - Pater zupodobaniem wypowiadał to słowo.- Dyrektor jest byłym chirurgiem plastycznym.Wswojej klinice w Milanówku pod Warszawą zdefasonował twarz Arletty Kosińskiej.Głośna sprawa.Pisały o niej brukowce.- Która to? - zapytał Kulesza.- Ta bruneta z cycami jak arbuzy - odpowiedział mu Wieloch.- Gra %7łanet czy jakąśtaką o egzotycznym imieniu w jednym serialu, a za pół godziny jest jakąś kurą domowąw innym serialu.Raz u teściowej to tak w ciągu oglądałem i było nawet ciekawie.- Tak, to ta brunetka z dobrze zoperowanymi piersiami - poprawił go Pater, kładącnacisk na trzy ostatnie słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]