[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baa, żeby jeszcze pana, nie ma cię, chuju, właśnie znikłeś, możesz iść dodomu, choć twego domu też pewnie już nie ma, został on anulowany.To stoimy i patrzymy na nich.Oni już wtedy są bardziej kategoryczni.Klapka otwierasię i oni wysiadają, stają w dwuszeregu i mówią do nas: dokumenty, lecz w taki sposób, żemożna powiedzieć tylko jedną odpowiedz na to: już, już daję.Plus przykląc na jedno kolano,ucałować kolejno w sygnet rodowy i zegarek.My z Lewym patrzymy po sobie.Tak czy nie.Dajemy czy nie dajemy.Liżemy tychpalantów po trzewiczkach samym czubkiem języka, czy nie.To się dzieje szybko, to sąułamki sekund, co sypią się jak szkło spod naszych stóp.Starczy.Jedno spojrzenie i wiem, żenie będzie dobrze.Czarne świnie rasy gestapowskiej tupią z niecierpliwości butem z ludzkiejskóry.W tym samym czasie Andżeli przewraca się rower.Dokumenty na rower - oni zaraz mówią do niej, jak to widzą, celując w niąkrótkofalówką - zaświadczenie na prawo posiadania roweru.Jest to ich zawodowy odruchwarunkowy, tego ich uczą w liceum policyjnym, pokazać im człowieka, to im ślina napływado pyska, zapala się odpowiednia żarówka i mówią: dokumenty, a pokazać im rower, to tosamo, ślina, żarówka i tylko hasło inne: dokumenty na rower.My z Lewym zaraz patrzymy na Andżelę.Gdyż nagle uświadamiamy sobie, iż całezdarzenie jest przez nią osobiście sprowokowane do dziania się.To nie jest nasza wina, to onatu przyjechała na rowerze, porobiła ślady na chodniku, o proszę, wielka wyznawczyni sektyprzyrodniczej, a zniszczyła bez skrupułów piękny, firmowy, niczemu winny trawnik.Pozatym ta amfetamina, co Lewy ma w kieszeni, to od niej.Ona sama ciągnie jak smok, zeszła jużna trzydzieści kila, bo wali już teraz sobie pół kila dziennie, a potrzebuje coraz więcej, zresztąto po niej widać, że praktycznie składa się już z samej amfy, a resztę ma wyrysowaną natwarzy węglem.No i przyjechała tu teraz, jak myśmy stali tu sobie z kolegą, pili kole.My od razumówiliśmy, by nie jezdziła po trawniku, nie niszczyła zieleni.Ona nic.Wepchnęła koledze dokieszeni towar i powiedziała: macie, chłopaki, pierwsza dawka za darmo, zobaczycie, jakbędzie wam dobrze, wszystkie wasze problemy ze szkołą i rodzicami znikną.Myśmy niechcieli tego bagna, tego po prostu szamba, ale ona nalegała.I po wzroku Lewego widzę, iżmamy w tej kwestii zeznań całkowitą współpracę i porozumienie.Andżela mówi do nich tak, choć ewidentnie się boi: ale ja jestem Miss Publiczności.Oni patrzą na nią, potem na siebie.To można sprawdzić - rzuca jeden.No towywlekają przez okno z radiowozu czarną gestapowską gałkę na kablu i jeden mówi doAndżeli taki wiersz, co się nauczył w pierszej klasie w liceum policyjnym wieczorowym.Nazwisko, imię, data urodzenia i zamieszkania, numer domu, nazwisko panieńskie rodzica,numer buta, ilość okien w mieszkaniu.Jest to ustna tabela do wypełnienia przez Andżelę.Wtedy wszystko idzie po kolei.Wiadomo, Andżelina Kosz i tak dalej.Waga dwadzieściaosiem kilo.I tak dalej.Wtedy oni to, co zdołają zapamiętać, nadają do swojegogestapowskiego radia.A na zapleczu tego całego systemu siedzi Wielki Brat, pali fajkę iodpowiada.Potwierdza, iż Andżela jest, iż ją mają w swoich notatkach.Wtedy potwierdzadane, co ona podała.A jednocześnie dodaje co nieco od siebie ze swego archiwum.%7łewidziana w podejrzanych towarzystwach, podejrzewana o obrazoburcze zaplamienieautobusu linii numer 3, co doniósł jeden w mieszkańców miasta, przywódczyni opozycjiekologicznej donosząca rządowi i organizacjom roślinnym na władze miasta w sprawieścieków.Wyznanie: satanistyczny fundamentalizm antyruski, tegoroczna miss publicznościDnia Bez Ruska.Wszystko to płynie przez słuchawkę, ta audycja radiowa ku chwale Andżeli,a my z Lewym rozglądamy się, przeczesujemy ręką włosy, sto procent niewinności, my z niąnie mamy nic wspólnego, nawet innej płci jesteśmy.Wtedy ci policjanci przez chwilę naradzają się w pełnej gestapowskiej konfidencji.Iwtem mówią tak, czego myśmy się z Lewym najmniej spodziewali.Mówią tak: panią proszęjechać dalej i uważać, bo drogi są śliskie od farby, i nie rozmawiać już z żadnymipodejrzanymi typami.I jeśli byśmy mogli z kolegą prosić o mały autograf.Ależ to nie ma żadnej sprawy - uśmiecha się Andżela i błyskają flesze, czerwonydywan rozwija się jak język wywalony na mnie i do Lewego z paszczy tego systemu.Zktórym ona współżyje na dogodnych warunkach.A kolega by jeszcze chciał dla swojej żony i dzieci - mówią suki i podają jej bloczekdo wypisywania mandatów.Imiona żony? - mówi fachowo Andżela i zamaszystym pismem obrazkowympodpisuje wszędzie: Miss, Miss Angela, Miss Publiczności roku 2002, dla Anety i Wojciechaz najlepszymi pocałunkami miss publiczności Angela Kosz.Plus, jak zaglądam jej przezramię, to jeszcze widzę, że dopisuje gdzieniegdzie szatan 666 i jedna rasa, polska rasa.Hola - mówię, bez już zważania, że policja słucha - co ty się nagle taka radykałkazrobiłaś, co Andżela? Sława uderzyła ci chyba na bańkę.Co - odpyskowuje Andżela, proszę bardzo, jaka się wygadana zrobiła raptem,powiedziała trzy zdania o swych ulubionych gatunkach warzyw i raptem teraz sprawność gadanego dostała od zastępowego Sztorma przyszyte na rękaw sukni - wybrali mnie Polacy,to jestem chyba za Polakami, a nie za żadnymi Ruskimi, logiczne, nie?Po czym mówi w kierunku policjantów: chwileczkę, i bierze mnie na stronę.Nie rozumiesz, Andrzej? - mówi szepcząc, pełna konspira - czy Polska czy przyrostZSRR, i tak koniec jest bliski.A Sztorm mi parę rzeczy uświadomił.Mówi, że jak wystąpię zramienia narodowego prawicy, to i dostanę własny wieczorek w centrum kultury, a i możenawet będę drukowana w Piasku Polskim , to się jeszcze zobaczy.To była dla mnie wielkaszansa.A co, pani kolega za Ruskimi optuje? - pyta podejrzliwie ten suk, jak widzi nasząpostępującą konfidencie i tryb ściśle tajny naszej rozmowy, kabel przeciągnięty z ust do ust,top secret.Andrzej? - mówi Andżela jak głupia, jakby w ogóle nic nie kumała, iż on trzyma swełapsko na pistolecie.My się to właściwie dość krótko znamy - dodaje ni do rymu, ni do sensu.Po czym widząc, co narobiła, bierze rower, przesyła mi i Lewemu pocałunek z ręki, poczymmacha do policjantów i przydusza na pedał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]