[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze nie odjeżdżaszode mnie i mamy dosyć czasu, by porozmawiać o tym, tak dlamnie ważnym człowieku.Otacza go tajemnica i jeszcze niewiem, czy mogę ci wyjawić tyle, ile wiem.Umilkł.I ja też nic nie mówiłem.Jak dziwnie przeplatają sięnici ludzkiego życia! Bez względu na to, jak daleko od siebiesię znajdują, jedna nić może nieoczekiwanie zbliżyć się dodrugiej.Kim są robotnicy, którzy siedzą przy swoich krosnach?Czy to my sami? Kto dostarcza nam nici? Kto je nawija naszpulkę? Kto je składa w łańcuszki na obracającej się ramie?Kto rysuje wzór? Kto niestrudzenie dzień po dniu, godzina pogodzinie kieruje czółenkiem od pierwszej do ostatniej chwilinaszego ziemskiego bytowania? Ciągle i zawsze tylko mysami? My, biedni, krótkowzroczni głupcy?Ten tok myślenia sprawił, że mimo woli skierowałem wzrokna stojącą w kwiatach świątynię.Spytałem Ustada, co to zabudowla. To jest nasz Beit y Chodeh* odparł. Możesz ją teżnazywać Beit Allach*.Chodeh i Allach to to samo.Wymówicie: Bóg!Do tej pory był zwrócony do mnie bokiem, nagle odwrócił siętwarzą na wprost i powiedział: Bóg& Allach& Chodeh& cóż to za grzech śmiertelnytwierdzić, że każde z tych trzech słów oznacza coś innego!Widziałem angielskiego misjonarza, który nakazywał swoimuczniom, by nazywali Stwórcę i %7ływiciela Wszechrzeczy tylkopo angielsku: God ; Allach i Chodeh byli jakoby innymibogami! To tak, jak gdyby jakakolwiek pyszna istota ludzkamogła zmuszać odwiecznie Jedynego, by dla każdego języka isposobu, w jaki śmiertelni oddają mu cześć, przyjmował innąpostać! Taki głupiec ustawia się ponad Bogiem, skoro w swymzaślepieniu waży się ustalać, jakie imię jest jedynie właściwedla Pana Wszechświata! Efendi, czy ty, jako chrześcijanin,masz odwagę nazywać Allacha czy Chodeha Bogiem? Jeśli już w ogóle mam odwagę mówić o Bogu, czy nawetw modlitwie z Bogiem rozmawiać, to odwaga, jaką masz namyśli, jest chyba oczywista.Ale nie posiadam władzy, byzalecać Bogu, jak powinien kazać siebie nazywać w różnychkrajach świata.I nie jestem tak szalony, by twierdzić, że Bógjest istotą, której, imię może być złożone wyłącznie z literalfabetu niemieckiego. Ja też tak myślę.W każdym języku i w każdym sposobieadoracji daje się Mu wiele różnych imion, ale On jest i zawszepozostanie ten sam.Jakież ludzkie słowo mogłoby Go ogarnąć?O której z ziemskich budowli można by powiedzieć, że Onmieszka wyłącznie tu? Dlatego zbudowaliśmy tam wprawdzie*dom Boży*świątynia Allachakolumnową halę, ale nie nazywamy jej Jego domem, tylko naszą świątynią.Zbudowaliśmy ją dla siebie, a nie jakomieszkanie dla Niego, który jest wszechobecny i nie możeodchodzić z innego miejsca i od innych ludzi, aby nam daćpierwszeństwo i u nas zamieszkać.Kto ustanawia szczególnemiejsce dla Boga, ten popełnia grzech, chcącwszechogarniającemu duchowi narzucić ograniczenia wprzestrzeni i czasie& Dlaczego mówię z tobą najpierw oChodehu? Dlaczego nie zacząłem od czegoś innego?Powinieneś dowiedzieć się przede wszystkim, do kogo należyten dom i to małe państewko, którego zapalone światła widzisztam w dole.Otóż chcę ci przez to powiedzieć, że znajdujesz sięwśród ludzi, którzy są świadomi, do kogo należą.A my nietylko mówimy, że Jemu służymy, ale zawsze jesteśmy gotowite słowa zamienić w działanie.Posłuchaj! Masz okazję zarazsię o tym przekonać.Nad nami odezwały się dwa dzwony. Dlaczego dzwonią? spytałem. Wzywają do modlitwy.W tej właśnie chwili któryś zmieszkańców naszej doliny kieruje swoją duszę do Chodeha itu zameldował o tym; dzwony biją, i dopóki nie przebrzmi ichgłos, każdy składa ręce i tysiące serc łączą się w modlitwie.Jateż to czynię! Ja również!Wydało mi się, jak gdyby moje słowa, niczym żywe istoty,ujęły moje dłonie i złożyły je.Czy trzeba wiedzieć, o co ktośprosi, by móc prosić wraz z nim? Nie! Wiara niesie miłośćblizniego ku niebu; życzenie nie musi być wypowiedziane. Wasz Ojciec wie, czego wam potrzeba, zanim jeszczepoprosicie Go o to.Istnieje może dogmat czy jakieś wyznanie wiary, przeciwkoktóremu zgrzeszyłbym, gdybym tu jako człowiek wraz zinnymi dobrymi ludzmi spełnił mój braterski obowiązek? Mamnadzieję, że nie! Chyba że istnieje religia, w którejzatwardziałość serca byłaby koniecznym skutkiem! Tuatmosfera była zupełnie niezwykła; czerpałem z niej w tymmiejscu i o tej godzinie fizyczne i duchowe siły.Na dole, wBasrze, wdychaliśmy zarazliwe miazmaty, powietrze ciężkieod febry, pochodzące nie tylko z orograficznych głębin; tu nagórze owiewało mnie powietrze zdrowe, jakie potrzebne jest dożycia.Mógłbym też powiedzieć, że jeszcze nigdy dzwiękdzwonów nie brzmiał tak czysto jak tych tutaj.Może iwznoszone modlitwy były równie czyste, nikt bowiem niewiedział, o kogo i o co chodziło.To nabożeństwo uwolnione odwszelkiego formalizmu oddziaływało na moje serce takbezpośrednio i zwycięsko, że pytanie Knigga o Obcowanie zinnowiercami nie mogło tu mieć miejsca.Tylko bowiem pokimś zupełnie nieczułym i bezdusznym można by sięspodziewać, że nie brałby w tym udziału.Kiedy przebrzmiał ostatni ton dzwonu między górami, Ustadjeszcze przez pewien czas milczał; potem obrócił się do mnie ipowiedział: Kiedy przywieziono do mnie ciebie i szejkaHaddedihnów, w środku nocy, podobnie jak teraz, odezwały siędzwony.I nie było żadnego Dżamiki, który nie przerwałby snu,żeby się za was pomodlić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]