[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eamonn natomiast wyciągnąłplastikową butelkę. Co to?  zainteresował się Stephen.Eamonn pokazał mu etykietkę. Woda gazowana o smaku mango. Rany boskie. Osobiście wolę granaty  powiedział Eamonn.Umilkli i wtedy pojawił się Frank. Był tu Gordon?  zapytał.Obaj mężczyzni pokręcili głowami. Gdyby się pojawił, powiedzcie mu, że pojechałem do Sutton.Stephen drżał przedspotkaniem z Gordonem.Krępowało go, że pracuje u ojca swojej dziewczyny, tym bardziejże był tak niekompetentnym pracownikiem.Był za słaby, nie nadawał się do tej roboty.Postanowił dać z siebie wszystko, ze względu na Prudence i siebie samego, wolał jednak niespotykać się z szefem, zanim nie nabierze większej wprawy.Dlatego też z ulgą przyjął fakt,że Gordon ani razu przez cały dzień się nie pojawił.Podobnie jak następnego dnia.Prawdępowiedziawszy, przez cały tydzień nie mieli okazji się spotkać.Tego dnia April miała wolne.Na dworze zapadł już zmierzch.W mglistym powietrzuświatło latami zdawało się rozmyte.W oknach wystawowych migotały świąteczne dekoracje. Gordon i April leżeli objęci, oboje nadzy pod kołdrą. Tylko na mnie popatrz, czyż nie jestem piękna? Gdzie mój medal?  pytała April. Znajdzie się dla mnie nagroda pocieszenia? Jesteś śliczny. Pogłaskała go. Taki dobry i czuły, nie starasz się niczegoudowodnić. Gdybym się starał, pewnie dostałbym kolejnego zawału.Zachichotała. I jesteś taki mięciutki. I mam taką śliczną łysinkę. Az uszu wyrastają ci takie słodkie włoski. Od razu mi lepiej.Coś jeszcze? Nie, to już wszystko.Pocałował ją w szerokie czoło. Jesteś dla mnie prawdziwym cudem, wiesz? Moja April, mój kwiatuszek.Chcę cięzabrać w tyle miejsc, uczyć cię różnych rzeczy.Chcę pojechać z tobą do Paryża. Lepsze to od Neasden. April w Paryżu. Gwizdnął. A to co?  zapytała. Nauczę cię.och, moja ukochana, co ty we mnie widzisz poza moją wyszukaną iniezwykłą sztuką kochania. Twój wspaniały repertuar starych piosenek. Talenty hydrauliczne. Zgaduj dalej.Wzięła jego rękę i powiodła ją w dół swego brzucha.Włoski na wzgórku łonowymzawsze miała porządnie ułożone, jakby co wieczór je czesała.Kręcone kępki włoskówporastające łagodną, wypukłość.Jego palce pachniały nią  wilgotny, piżmowy zapach, któryprzyprawiał go o zawrót głowy.Czasami, już po powrocie do domu, przykładał koniuszkipalców do nosa i wdychał, wdychał tak długo, aż robiło mu się słabo.Wsunęła się na niego i usiadła na nim okrakiem.Dotknął jej brodawek, małych iciemnych, jędrnych jak wiśnie.Lubiła przejmować inicjatywę w łóżku, każąc mu co chwilęzmieniać pozycję, a jej ciało mówiło mu, czego pragnęła.To było dla niego zupełnie noweprzeżycie  jak wszystko, co ostatnio mu się przytrafiło.Swoją żonę poznał we wczesnejmłodości i jego doświadczenia z kobietami były raczej skąpe.Z poważną miną spojrzała w dół na jego twarz. Kocham cię, bo jesteś przyzwoitym, dobrym człowiekiem i potrafisz mnie rozśmieszyć. Przesunęła palcem po jego nosie. Bo ci ufam i czuję się przy tobie bezpiecznie.I niezostawiłeś mnie, kiedy cię potrzebowałam.Dotąd żaden inny facet tego nie zrobił. Nie brzmi to zbyt podniecająco. O, wręcz przeciwnie.Możesz mi wierzyć.Wstali i wzięli razem kąpiel.Nigdy wcześniej tego nie robił.April była rozłożystąkobietą, więc w wannie było im trochę ciasno.Oplótł ją nogami.Piękno jej ciemnej, gładkiejskóry przylegającej do jego bladej i zwiotczałej nie przestawało go zadziwiać.Aagodnienamydliła go całego.Gdy to robiła, twarz miała skupioną, wręcz bezosobową  przypominała mu w tym Louise, gdy jako mała dziewczynka bawiła się lalkami.Oszołomiony ogarniającą go falą miłości, przyglądał się April.W jej włosach odbijało sięświatło.Kręcone i błyszczące włosy miała zebrane z tyłu głowy i spięte gumką ozdobionąplastikowymi stokrotkami.Nigdy nie widział, by nosiła je rozpuszczone.Nawet w chwilachnajwiększego uniesienia tkwiły nie naruszone, jak rzezba.Patrzył na kropelki potu nad jejgórną wargą.Za pięć minut, pomyślał, będę musiał wstać i iść do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl