[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A jak byś leczył złamane kolano? postawił następne pytanie al-Dżuzdżani. Jeżeli noga jest wyprostowana, trzeba ją unieruchomić pomiędzy dwiema łubkami.Przy zgiętej posłużyłbym się łubkami, które hakim Dżalal ul-Din wynalazł zarówno dlakolana, jak i dla złamanego albo wybitego łokcia. Przed gościem z Bagdadu leżałyprzybory do pisania i Rob wyciągnął rękę w ich stronę. Mogę to narysować, żeby pokazaćpołożenie łubków powiedział.Ibn Sina zamarł z przerażenia.Ten zimmi, chociaż był Europejczykiem, musiał wiedzieć,że każdego, kto nakreśli wizerunek człowieka, całego czy bodaj jego części, czeka ogieńpiekielny.Dla prawego muzułmanina grzechem było nawet spojrzeć na taki obrazek.Twórcarysunku zaś, dopuściwszy się w obecności mułły i imama obrazy Boga i naraziwszy nazgorszenie ich poczucie moralności, musiałby pożegnać się z tytułem hakima i stanąć przedmuzułmańskim sądem.Na twarzach egzaminatorów odbiły się różne uczucia.Al-Dżuzdżani miał minęwyrażającą ogromny żal, na ustach ibn Sabura drżał słaby uśmieszek, imam był zakłopotany,a mułła już kipiał gniewem.Pióro Roba tylko fruwało między kałamarzem a papierem i po chwili stało się rysunekbył gotowy.Rob wręczył go ibn Saburowi i mąż z Bagdadu popatrzył zdumiony.Gdy podałgo al-Dżuzdżaniemu, chirurg nie zdołał powstrzymać uśmiechu.Dla Ibn Siny czas jakby się zatrzymał, póki rysunek nie dotarł do niego.Kiedy wreszciePierwszy Medyk otrzymał arkusz papieru, ujrzał na nim.konar! Ponad wszelką wątpliwośćbył to zgięty konar morelowego drzewka, narysowany bowiem został razem z liśćmi.Rolęuszkodzonego stawu kolanowego pełnił tu złamany sęk, ujęty w łubki powyżej i poniżejmiejsca pęknięcia.Więcej pytań na temat złamań kości nie zadano.Ibn Sina spojrzał na Jessego, starając się ukryć zarówno ulgę, jak i wzruszenie.Z wielkąprzyjemnością zerknął na twarz gościa z Bagdadu, po czym rozsiadłszy się wygodniej, jąłzadawać studentowi najbardziej intrygujące pytania filozoficzne, jakie potrafił wymyślić,uspokojony, że madrasę w Isfahanie stać jeszcze na to, by się czymś popisać.Rob przeżył wstrząs, zobaczywszy w komisji zausznika wezyra, Musę ibn Abbasa,którego widział na potajemnym spotkaniu z posłem Seldżuków.Szybko jednak przypomniałsobie, że sam wtedy nie był widziany, a więc obecność mułły wśród egzaminatorów niczymszczególnym mu nie grozi.Kiedy egzamin się skończył, udał się prosto do skrzydła maristanu, w którym leżelipacjenci chirurgii, już wcześniej bowiem obaj z Mirdinem zgodnie uznali, że za trudno by imbyło bezczynnie czekać na wyrok.Najlepiej czas oczekiwania spędzić przy pracy, podjął więcswoje obowiązki: badanie pacjentów, zmienianie opatrunków, zdejmowanie szwów codzienne zajęcia, do których już przywykł.Czas mijał, a wiadomość nie nadchodziła.Pózniej na chirurgię przyszedł Dżalal ul-Din.Musiało to oznaczać, że egzaminatorzy sięrozeszli.Roba kusiło, żeby zapytać, czy zna decyzję, ale nie zdobył się na to.Dżalalpozdrowił go jak zwykle, niczym nie zdradzając, że wie o udręce, jaką sprawia mu czekanie.Dzień wcześniej utrudzili się razem nad stratowanym przez byka pasterzem.Podkopytami bydlęcia przedramię biedaka złamało się jak słomka w dwóch miejscach, a zaniminni pasterze go odciągnęli, byk nadział go jeszcze na rogi.Rob oczyścił i zeszył poszarpanemięśnie ramienia i ręki, Dżalal zaś nastawił złamania i założył łubki.Zbadawszy terazpacjenta chirurg wyraził niezadowolenie, że gruby płócienny opatrunek zawadza łubkom. Nie można by zdjąć opatrunku? Rob stropił się, bo Dżalal przecież dobrze znałodpowiedz.Mimo to powiedział: Za wcześnie.Dżalal wzruszył ramionami, spojrzał ciepło na Roba i uśmiechnął się. Niechaj zostanie, jak mówicie, hakimie rzekł i wyszedł z sali.W ten sposób Rob się dowiedział.Z wrażenia zakręciło mu się w głowie i jakiś czas stałbez ruchu.Do rzeczywistości przywołały go zwykłe obowiązki.Zostało mu jeszcze czterech chorychdo obejrzenia, podjął więc obchód.Musiał się o nich zatroszczyć, jak przystało na dobregomedyka, toteż na wzór promienia słonecznego, który koncentruje swój blask w krysztale, onna każdym kolejno skupiał swoje myśli.Dopiero opatrzywszy ostatniego pacjenta znów poddał się uczuciom.Ogarnęła go wtedynajczystsza radość, jakiej kiedykolwiek w życiu zaznał.Niemal jak pijany pospieszył dodomu, by powiedzieć Mary.RozkazZostał hakimem na sześć dni przed dwudziestą czwartą rocznicą swych urodzin i przezwiele tygodni potem chodził szczęśliwy.Ucieszył się, że Mirdin nie zaproponował, by poszliuczcić świeżo zdobyty tytuł na majdanie.Nawet się nie zastanawiając czuł, że ta zmiana wich życiu jest zbyt ważna, aby ją fetować pijackim wieczorem.Obydwie rodziny spotkały sięnatomiast w domu Askarich na uroczystej wspólnej wieczerzy.Rob i Mirdin towarzyszyli teżsobie nawzajem przy zdejmowaniu miary na czarny strój hakima. Wracasz zaraz do Maskatu? zapytał Rob przyjaciela. Nie, zostaję na kilka miesięcy, muszę się jeszcze nauczyć różnych rzeczy w aptece.Aty? Kiedy wracasz do Europy? Mary nie powinna się teraz wybierać w taką podróż.Najlepiej będzie, jak zaczekamy,aż dziecko się urodzi i na tyle nabierze sił, żeby zniosło podróż. Uśmiechnął się do Mirdina. Twoi krewniacy będą świętować, jak ich medyk wróci do domu.Dałeś im już znać, żeszach chce od nich kupić wielką perłę?Mirdin pokręcił głową. Oni jeżdżą po wsiach poławiaczy pereł i skupują małe niedojrzałe perełki.Handlująnimi na miarki z kupcami, którzy je odprzedają do wyszywania sukien.Naprawdę trudno byim było zebrać sumę potrzebną na zakup dużych pereł.I nie kwapiliby się do handlu zszachem, bo królowie rzadko są skłonni uczciwie płacić za wielkie perły, które tak lubią.Jatam wolałbym, żeby Ala zapomniał o fortunie" obiecanej moim krewniakom. Wczoraj wieczorem cały dwór rozpytywał o ciebie, wszyscy żałowali, że cię nie ma powiedział szach. Zajmowałem się chorą kobietą w beznadziejnym stanie odparł Karim.W rzeczywistości wieczór spędził u Despiny.Oboje znajdowali się w beznadziejnymstanie".Po raz pierwszy od pięciu dni udało mu się wyrwać zabiegającym o jego względyzepsutym dworzanom, dlatego też droga mu była każda spędzona z nią chwila. Mam na dworze chorych potrzebujących twojej mądrości oświadczył zrzędliwieAla. Tak jest, wasza wysokość.Ala wyraznie okazywał mu swą królewską łaskę, lecz Karim był już znużony krewnymiwielmożów przychodzącymi do niego często z wyimaginowanymi dolegliwościami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]