X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciężkie buciska, parciane brązowe portki za grube jak na tę pogodę, niebieskabawełniana koszula z grubym kołnierzykiem iprzepocony skórzany kapelusz o szerokim rondzieświadczyły niechybnie, że to człek tutejszy.Głowęporastała mu grzywa długich czarnych włosów.Bujnaczarna broda okalała oblicze, któremu cienkizakrzywiony nos, ujęty w symetrycznie rozstawionewystające kości policzkowe, nadawałby wyrazokrucieństwa, gdyby nie życzliwe i pogodnespojrzenie błękitnych oczu.W miarę jak odległośćmiędzy nimi malała, w Robię narastało wszakżeuczucie rezerwy.Nastawił się na spotkanie zprzesadną afektacją, jaką zapowiada widoknieskazitelnie pięknej kobiety lub zbyt przystojnegomężczyzny.Okazało się jednak, że przewoznik dalekijest od afektacji. Czołem  zawołał.Ostatnie pchnięcie drąga itratwa z chrzęstem zaryła się w piaszczysty brzeg.Wyciągnął rękę. Nicolas Holden, do usług.Rob uścisnął mu rękę i również się przedstawił.Holden wyjął z kieszeni koszuli czarną wilgotnąprymkę i nożem odkroił sobie kęs.Chciał teżpoczęstować Roba, ten pokręcił jednak odmowniegłową. Ile kosztuje przewóz? Trzy centy od pana, dziesięć od konia.Rob zapłacił mu z góry żądane trzynaście centów.Przywiązał Monikę do pierścieni, w tym właśnie celuprzytwierdzonych do tratwy.Holden podał mu drugidrąg i obaj stęknęli, wparłszy żerdzie w dno. Zamierza się pan osiedlić w tych stronach? Niewykluczone  odrzekł ostrożnie Rob. Nie jest pan przypadkiem podkuwaczem? Równie chabrowych oczu jak oczy Holdena Rob niewidział jeszcze u żadnego mężczyzny.Od wyrazuzniewieściałości chroniło je przenikliwe spojrzenie,nadające jego twarzy wyraz tajonego rozbawienia.Cholera, szkoda  zaklął, lecz nie wydawał sięzaskoczony przeczącym ruchem głowy Roba.Szukam dobrego kowala.Farmer?Wyraznie się ożywił, usłyszawszy, że pasażer jestlekarzem. Witam, witam i jeszcze raz witam! Na gwałtpotrzebujemy doktora w mieście Holden's Crossing.Lekarzy przewozimy tym promem za darmooświadczył i przestał napierać na drąg, by skrupulatnieodliczyć Robowi trzy centy.�w przyjrzał się monetom. A dziesiątak? Tam do licha, ta szkapa chyba nie jest lekarzem, co? Kiedy się uśmiechał, można go było niemal uznaćzabrzydala.Na wzgórku nad rzeką, w pobliżu ogródka i zródła,miał chatę z graniasto ciosanych, filtrowanych białągliną bali. Pora w sam raz na obiadek  oświadczył iniebawem wcinali obaj wonny gulasz, w którym Robzidentyfikował rzepę, kapustę i cebulę oraz, z niejakimzdziwieniem, mięso. Trafił mi się dziś rano sędziwyszarak i młoda kuropatewka.Jedno i drugieznajdziesz pan w tej zupie  wyjaśnił Holden.Nad drewnianymi miskami z dokładką jedendrugiemu opowiedział o sobie dosyć, by mogli poczućsię ze sobą swojsko.Holden był sędzią ziemskim zestanu Connecticut.Roztaczał śmiałe plany.6061 Jak to się stało, że nazwano tę osadę pańskimnazwiskiem? Nie nazwano, ja sam ją tak nazwałem  wyjaśniłtamten skwapliwie. Przybyłem tu pierwszy izałożyłem przeprawę.Każdemu, kto przyjeżdża zzamiarem osiedlenia się tutaj, podaję tę nazwę.Niktjeszcze nie oponował.Zbudowany z ciosanych bali dom Holdena ustępowałzdaniem Roba wygodnym szkockim chatom, byłciemny i duszny.Legowisko, umiejscowione zbytblisko kopcącego paleniska, pokrywała sadza.Holden oznajmił wesoło, że jedyną dobrą stroną jegosadyby jest jej położenie.Za jakiś rok, oświadczył,chałupę się zburzy i wzniesie na jej miejscu okazałydom. Nie ukrywam, drogi panie, że snuję rozległeplany.Począł roztaczać je przed Robem: już niedługopowstanie tugospoda, wielobranżowy sklep, potem bank.Nie taiłchęci namówienia przybysza, by osiedlił się wHolden's Crossing. Ile tu mieszka rodzin?  zapytał Rob, usłyszawszyzaś odpowiedz uśmiechnął się pobłażliwie. Zszesnastu rodzin żaden lekarz nie wyżyje. Rozumie się, że nie.Tylko proszę wziąć poduwagę, że osadnicy będą tu ściągali jak muchy domiodu.A zresztą tych szesnaście rodzin masz pan wsamej osadzie.Za jej granicami nie uświadczysz panlekarza stąd aż do Rock Island, a dość stoi farm narówninach.Wystarczy, że sprawi pan sobie lepsząchabetę i zechce pojezdzić trochę z domowymiwizytami. Rob przypomniał sobie, jak go przygnębiało, iż niejest w stanie leczyć nikogo przyzwoicie wprzeludnionej �smej Dzielnicy.Lecz tu spotkał drugąkrańcowość.Obiecał Nickowi Holdenowi, żerozważy do rana jego propozycję.Przespał tę noc na podłodze, owinięty w kołdrę, NickHolden chrapał na łóżku.Dla człowieka, któryzimował w jednym baraku z dziewiętnastomapopierdującymi i charkającymi drwalami, nie było tojednak zbytnio dokuczliwe.Rano Holden przygotowałśniadanie, lecz zmywanie naczyń i patelni pozostawiłRobowi, oświadczywszy, że ma coś do zrobienia, alewkrótce wróci.Był pogodny, jasny poranek, przypiekało słońce.Robrozpakował wiolonczelę i usiadł na kamieniu nazacienionej polance między chatą a skrajem lasu.Nadrugim kamieniu rozłożył przed sobą zapis nutowymazurka Chopina, który sporządził dla niego JayGeiger, i zaczął grać, starając się to robić jaknajlepiej.Po mniej więcej półgodzinie zmagań z tematem imelodią spod smyczka zaczęła wypływać prawdziwamuzyka.Podniósł-szy w pewnej chwili wzrok znadkartki pobiegł spojrzeniem w stronę lasu  i zobaczyłdwóch Indian na koniach, przyglądających mu się zzadrzew na skraju polanki.Widok ten wstrząsnął nim do głębi i przywrócił muwiarę w Jamesa Fenimore'a Coopera, Indianie ci mielibowiem zapadnięte policzki, a obnażone torsy,muskularne i szczupłe, połyskiwały natarte jakimśtłuszczem.Jezdziec znajdujący się bliżej Roba byłubrany w spodnie z kozlej skóry i miał wydatny orlinos, wygoloną głowę przedzielał mu strojny czub zezwierzęcej szczeciny.W ręku trzymał strzelbę.Jegotowarzysz był wielkim mężczyzną, wzrostu Roba, leczodeń masywniejszym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl

  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.