[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcę znać prawdę. No więc. zaczął Nutt. Powiedziałbym chyba, żeby panienka zajrzała za drzwi i zobaczyła, czegopanienka nie chce wiedzieć, żebyśmy mogli zmierzyć się z tym razem.Z pewnością takiej rady udzielał vonKladpoll w Doppelte Berhrungssempfindung.Co więcej, takie działanie byłoby kwestią praktyczniefundamentalną dla analizy ukrytej jazni. No właśnie przytaknęła Glenda niepewnie. Ale jakie złe rzeczy mogłyby się ewentualnie znalezć w pani umyśle, panno Glendo? rzekł Nutt, pełengalanterii nawet w tym cuchnącym otoczeniu kadzi. Parę by się znalazło zapewniła Glenda. Nie da się przejść przez życie tak, żeby kilku nie zebrać. Wczoraj w nocy miałem złe sny oznajmił Nutt. Każdemu trafiają się złe sny. Te były czymś więcej. Wyprostował rękę i otworzył dłoń.Trev gwizdnął. Och. powiedziała Glenda.A potem: Czy powinny tak wyglądać? Nie mam pojęcia zapewnił Nutt. To boli? Nie. Może coś takiego się dzieje, kiedy gobliny są starsze zgadywał Trev. Tak, może są im potrzebne szpony. Wczoraj miałem cudowny dzień westchnął Nutt. Byłem członkiem zespołu.Otaczała mnie drużyna.Byłem szczęśliwy.A teraz.Trev wzniósł kawałek brudnego sznurka i pogiętą, ale wciąż błyszczącą puszkę. Spróbujesz? Może zle to rozumiem rzekła Glenda. Ale jeśli nie chcesz się dowiedzieć, jakie są te rzeczy, októrych nie chcesz wiedzieć, to one tym bardziej będą rzeczami, o których nie chcesz wiedzieć, i podejrze-wam, że jeśli to jeszcze potrwa, wcześniej czy pózniej głowa ci się zapadnie. Jest coś w tym, co oboje mówicie przyznał ostrożnie Nutt. W takim razie pomóż mi przenieść go na kanapę zdecydował Trev. Czy powinien być taki zalanypotem? Chyba nie uznała Glenda. Byłbym spokojniejszy, gdybyście mnie zakuli oznajmił Nutt. Co?! zdumiała się Glenda. Dlaczego uważasz, że powinniśmy? Musicie zachować ostrożność.Pewne rzeczy przesączają się koło drzwi.Mogą być złe.Glenda przyjrzała się szponom.Były lśniące i czarne, i na swój sposób całkiem ładne, choć trudno byłobysobie wyobrazić, jak używa się ich do na przykład malowania obrazu albo smażenia omletu.Szpony służądo rozrywania, prawda? Ale to przecież pan Nutt, nawet ze szponami nadal jest panem Nuttem. Zaczynamy? zachęcił Trev. Nalegam na łańcuchy nie ustępował Nutt. W składzie, cztery drzwi dalej, jest pełno różnych me-talowych rupieci.Glenda odruchowo spojrzała na szpony i zauważyła, że się wydłużyły. Dobrze.Trev, pospiesz się, proszę.Trev podążył wzrokiem za jej spojrzeniem. Wrócę, zanim się zorientujecie, że mnie nie ma zapewnił ze sztuczną wesołością.Rzeczywiście, nim minęło kilka minut, usłyszała dzwonienie to Trev wlókł łańcuchy po korytarzu.Glenda powstrzymywała łzy, poruszona samą niezwykłością sytuacji.Nutt leżał nieruchomo, wpatrzonyw sufit.Przenieśli go na kanapę i owinęli starannie. Mam kłódki, ale bez kluczy.Mogę je zamknąć, ale potem nie dadzą się otworzyć. Proszę je zatrzasnąć.Glenda bardzo rzadko płakała, więc starała się nie płakać i teraz. Chyba nie powinniśmy robić tego tutaj powiedziała. Nie przy kadziach.Ludzie patrzą. Proszę zakołysać swoim wahadłem, panie Trev polecił Nutt.Trev wzruszył ramionami, ale posłuchał. Teraz musi pan zacząć mi mówić, panie Trev, że czuję się senny tłumaczył Nutt.Trev odchrząknął.Lśniąca puszka kołysała się tam i z powrotem. Wyraznie czujesz się senny.Okropnie senny. Tak dobrze.Czuję się okropnie senny potwierdził znużonym głosem Nutt. Teraz musi mi pan po-lecić, żebym siebie przeanalizował. Co to znaczy? spytała ostro Glenda, zawsze podejrzliwa wobec trudnych słów. Przepraszam.Chodziło mi o to, że metodą pytań i odpowiedzi mam sobie pomóc szczegółowo zbadaćdziałanie mojego własnego umysłu. Ale nie wiem, jakie zadawać pytania wystraszył się Trev. Ja wiem tłumaczył Nutt cierpliwie. Ale musi mi pan polecić, żebym to robił.Trev wzruszył ramionami po raz kolejny. Panie Nutt, musi pan zbadać, co złego dzieje się z panem Nuttem powiedział. A tak. Ton głosu Nutta zmienił się nieco. Wygodnie panu, panie Nutt? Tak, dziękuję.Aańcuchyprawie nie obcierają.Dozkonale.Proszę mi teraz opowiedzieć o zwojej matce, panie Nutt.To pojęcie jest miznane, jednak o ile pamiętam, nigdy nie miałem matki.Mimo to dziękuję za zainteresowanie.I tak zaczął się ten monologiczny dialog.Glenda i Trev siedzieli na kamiennych schodach, a spokojnygłos opowiadał, aż do: Ach tak, biblioteka.Czy jezt coś w bibliotetze, panie Nutt? W bibliotece jest wiele książek. Co jeszcze jezt w bibliotetze, panie Nutt? W bibliotece są liczne krzesła i drabiny. A co jezt w bibliotetze, o czym nie chtze mi pan powiedzieć, panie Nutt?Czekali.W końcu głos odpowiedział: W bibliotece jest szafka. Czy jezt w tej szaftze coś spetzjalnego, panie Nutt?Znowu przerwa i znowu słaby, cichy głos: Nie wolno mi otwierać tej szafki. Czemu jego połowa mówi jak ktoś z berwaldu? zwróciła się Glenda do Treva, zapominając o wy-ostrzonym słuchu pacjenta. Pytania zadawane z lekkim akcentem berwaldzkim podczaz badań takiej natury wydają się szybciejprowadzić do rozluznienia patzjenta wyjaśnił Nutt. A teraz byłbym zachwytzony, gdybyście mi nieprzerywali. Przepraszam szepnęła Glenda. Drobiazg.A więtz dlaczego nie wolno panu otwierać tej szafki, panie Nutt? Ponieważ obiecałem Lady, że nie otworzę szafki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]