[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały ich tryb życia był inny i zmieniały się razem zpokrytymi trawą równinami, musiały robić coś, co tej ziemi pasowało.Po prostu całe ichzachowanie było inne.Bob czekał na dalszy ciąg opowieści, gdy tymczasem przed lokal zajechałakabrioletem BMW ciemnowłosa kobieta, zatrąbiła i kiedy zobaczyła starego Billa,wskazała ręką na niebo. To moja ślubna  oznajmił Bill Kozla Skórka, podnosząc się. Zapowiadadeszcz.Tak sobie myślę, że cię jeszcze tu zobaczę. Jasne  odparł Bob, próbując nie wytrzeszczać oczu na zmysłową, pięknąbrunetkę w kabriolecie, jakieś pięćdziesiąt lat młodszą od swojego sędziwego małżonka. Niebo przybrało głęboki odcień brudnej żółci.Odległy grzmot wstrząsnąłPoczciwym Psem.Powoli zaczął się podnosić dach kabrioletu.Ledwie stary William zniknął w drzwiach, Jim Skóra zajął jego miejsce. I jak ona ci się widzi? Niezła ślicznotka, co nie?  Prawda  odparł Bob.Troszkę młodsza od niego. %7łeby troszkę! Na to wychodzi, że ci nie powiedział, jak to na jego starym ranczujakieś sześć lat temu natknęli się na gaz ziemny.Teraz jest jednym z bardziej bogatszychludzi w hrabstwie Bumelii, on, co to kiedyś robił w fabryce pigmentu.Dlatego ma takąrozkoszną młodą żonkę i to auto.Dlatego może na tamtym ranczu trzymać bizony, bo niemusi się martwić o sprawy podstawowe.W tym względzie przypomina Teda Turnera.Niejest biedakiem jak ja.Ja mam tylko kawałek wyschniętej ziemi w Oklahomie. Myślałeś kiedyś, żeby ją sprzedać?  spytał Bob. Tylko o tym myślę.O tym i jakiejś panience w łóżku.O szyby frontowego oknazabębnił grad. 11Tater KurczPrzez pierwsze kilka tygodni każdego ranka Bob Dolar biegał przez czterdzieścipięć minut, zaczynał do należącej do rancza drogi, potem biegł publiczną, starą drogą zwapienia, która wspinała się na wzgórze z jednym jedynym drzewem na szczycie, awreszcie mijał najstarszy w hrabstwie cmentarz.Na tych wapiennych nawierzchniachodnosił czasami wrażenie, że otaczają go obłoki pudru wysypanego z puderniczek, je-dwabisty pyl o różnych odcieniach i różnych nazwach: rumiany, przyćmiony, księżycowy,brzoskwiniowy; koło południa biały, kredowy kurz okrywał trawę poboczy, a w dnideszczowe przybierał kolor, który w poprzednim stuleciu zwano bladoliliowym.Wielokrotnie widywał na drodze spłaszczone sploty drutu do wiązania słomy,skręconego w przedziwne zwoje i pętle.A co, pomyślał, jeśli nocą przyjdzie trąbapowietrzna i to właśnie będzie jego ostatnim wspomnieniem, ten poskręcany drut dowiązania słomy?Lubił poranki w chacie z bali niemal tak samo jak leniwe wieczory.Długi ganek byłusytuowany od wschodu i tam szedł z filiżanką herbaty, przygotowanej na małejturystycznej kuchence, którą sobie kupił, obserwował należące do Pękniętej Gwiazdykonie, zmęczone zrebaki rozciągnięte na trawie jak dywaniki.Podkowy biegnących konimigotały niczym wirujące monety.Nawet wzniesiony przez nie kurz iskrzył się tak, żemyślał o tych zwierzętach jak o nieustannie poruszających się obłoczkach i okruchachodbitego światła.Niektóre z nich znane były z tego, że zdarzało im się wymknąć przezpółotwartą bramę i powędrować w nieznane, czasami nawet o siedem mil na zachód, doniewielkiej posiadłości Rope'a Kłąba, obecnie już po dziewięćdziesiątce, a przecież nadalsprawnego.LaVon powiedziała mu, że powinien pogadać z Rope'em. Teraz hoduje koguty bojowe.Organizuje walki w starym hangarze lotniczym,tuż za granicą z Oklahoma.Tarn jest to legalne, jako tak zwany  obyczaj tej krainy".W rzeczywistości Bob spotkał już kiedyś i wysłuchał Rope'a Kłąba Pod PoczciwymPsem, gdzie tamten rozprawiał swoim starym, zgrzytliwym głosem o zaletach brabantów, gołoszyjek, bojowców malajskich, orpingtonów, wajandotów, o przypinanych im ostro-gach i o rozbojach puchacza wirgińskiego.Wtedy też widział blizny na dłoniach starca ijadąc potem bocznymi drogami, natknął się na jego dziwaczny ogród pełen odwróconychdo góry dnem plastikowych beczek, ustawionych w długie rzędy, każda z nich więziłaspętanego koguta bojowego.Z oddali te ustawione w równe rzędy beczki przypominałykurhany.Tamtego też tygodnia postanowił pójść na walkę kogutów, jeśli nadarzy się takasposobność, jednak dopiero wówczas, kiedy obejrzy sobie jakąś świńską fermę orazznajdzie kogoś, kto zechce sprzedać swoją ziemię.Na liście ułożonej w pamięci umieściłKasztanowatego Billa i Jima Skórę.Napisał do Ribeye'a Klukwy:Szanowny Panie,Zwiadom jestem faktu, że dotychczas nie przedstawiłem jeszcze żadnych konkretnychpropozycji, nadal jednak jestem w trakcie analizowania sytuacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl