[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alleluja! Alleluja! Alleluja!.Tym ci to świat wszystek się rozlegał onego dnia Pańskiego.Jeno w Lipcach było ciszej i smutniej nizli po inne roki w tę porę.Zaspali galanto, bo już o dużym dniu, kiej słońce wciągało się nadsady, dopiero ruch się czynił po chałupach, skrzypiały wierzeje i roz-czochrane głowy wyglądały rozziewane na świat Boży, któren stojał wsłońcu, skowronkowymi świergotami dzwoniący i młodą zielenią przy-trząśnięty.I u Borynów zaspali.Jedna Hanka, co się zdziebko poraniła, byobudzić Pietrka do szykowania konia i bryki, sama zaś zajęła się przy-gotowaniem święconego.Józka.tymczasem z niemałym piskiem pu-cowała dzieci, sama się też we świąteczne szmaty przyodziewając, apod studnią na podwórzu Pietrek z Witkiem domywali się do czysta;tylko stary Bylica zabawiał się z pieskiem na ganku, często nosem po-ciągając, czy już krają kiełbasy.Wedle zwyczaju nie rozpalono ognia w kominie, kontentując sięzimnym święconym.Właśnie je była Hanka przynosiła z ojcowej izby,rozdzielając po talerzach, że każdemu po równo wypadło po kawalekiełbasy, szynki, sera, chleba, jajek i placka słodkiego.Dopiero kiej się i sama ogarnęła, zwołała wszystkich do jadła i na-wet poszła po Jagusię; przyszła ci zaraz sielnie zestrojona i tak piękna,że kiejby zorza się widziała, a modre oczy niby gwiazdy jarzyły sięspod lnowych, gładko przyczesanych włosów.Ale wszyscy zarównobyli w szmatach świątecznych, że ino grały w oczach wełniaki i gorse-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG99ty, a i Witek, choć boso, w nowym był spencerku ze świecącymi guzi-kami, co je był uprosił od Pietrka, któren dzisiaj wystąpił w całkiemnowej przyodziewie: w granatowym żupanie i portkach pasiastych żół-tozielonych, wygolił się do czysta, włosy obciął, jak drugie, równo nadczołem i koszulę na czerwoną wstążkę zawiązał, że skoro wszedł,zdumieli się przemianą, a Józka jaże w ręce zaklaskała: Pietrek ci to? a to by cię rodzona nie poznali! Burkową skórę zrzucił i parobek kiej świeca. zauważył Bylica.Prześmiechnął się ino parob tocząc oczyma za Jagusią a robiąc gr-dyką, gdyż Hanka, przeżegnawszy się, przepijała gorzałką do każdego iniewoliła zasiadać do stołu.Zajęli ławki, że nawet Witek, choć nie-śmiało, przysiadł na kraju.I pojadali z wolna, w cichości smakując święconego, że to bez tyletygodni niezgorzej się wypościli.Kiełbasy czujne były, czosnkiem do-brze przyprawione, gdyż po izbie rozniesły się zapachy, jaże psy sięwierciły między ludzmi skamlając żałośnie.Nikto się nie ozwał, póki pierwszego głodu nie zapchali tęgo pracu-jąc, że ino w onej uroczystej cichości spożywania glamania się rozcho-dziły, przysapki a bulgoty gorzałki, bo Hanka nie żałowała nikomu,sama jeszcze przyniewalając do picia. Rychło to pojedziem? ozwał się pierwszy Pietrek. Zaraz choćby, po śniadaniu. Jagustynka chciała się z wami zabrać do miasta wtrąciła Józka. Przyjdzie na czas, to pojedzie, czekać nie będę. Obroków to wziąć? Na jeden popas, wieczorem wrócimy.I znowuj jedli, aż niejednemu ślepie wyłaziły z onej lubości, twarzeczerwieniały i sytność rozpierała serca gorącem i głęboką radością.Wolniuśko pojedali nadziewając się z rozmysłem, by jak najwięcejzmieścić i jak najdłużej czuć w gębie smakowitości.Dopiero kiej Han-ka się podniesła, wzięli się też dzwigać od mich z dobrą już wagą wkałdunach, a Pietrek z Witkiem, czego byli nie dojedli, do stajni ponie-śli z sobą. Szykujże zaraz konie! zarządziła Hanka i przyrychtowawszy lamęża toboł święconego, co go ledwie uniesła, odziewać się jęła do drogi.Już ano konie czekały przed chałupą, kiej wpadła zadyszana Jagu-stynka. Mało co nie czekałam na waju!.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG100 Toście już po święconym? westchnęła żałośnie pociągając no-sem. Znajdzie się jeszcze la was, siadajcie, przegryzcie coniebądz.Juści, nie potrza było wygłodzonej biedoty przyniewalać, przypięłasię do jadła kiej wilk i zmiatała, co ino było na podorędziu. Pan Jezus wiedział, na co świńtucha stworzył! szepnęła, pod-jadłszy nieco. Jeno to dziwna, że choć mu za życia w błocie legaćpozwalają, to po śmierci radzi go w gorzałce moczą! prześmiewałapo swojemu. Pijcie na zdrowie a prędko, bo czas nagli.I może w pacierz pojechały.Hanka już z bryki nakazywała Józce,by nie zapominała o ojcu, tak że dziewczyna zaraz nadrobiła różnościna talerz i poniesła.Nie ozwał się na jej zagadywania ni nawet spojrzałna nią, ale co mu wetknęła w zęby, zjadł chciwie, patrząc wciąż mar-twym wzrokiem jak zawdy.Może by nawet i więcej pojadł, ale Józcesię przykrzyło i poleciała na dwór patrzeć, jak prawie z każdej chałupywyjeżdżały lub wychodziły kobiety z tobołkami, że kilkanaście wozówtoczyło się do miasta i nad rowami ciągnęły rzędem kobiety, czerwonoprzyodziane, z węzełkami na plecach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]